Zwlekałem z obejrzeniem ultra-krwawego horroru akcji Heiko Fippera przez wiele lat, ale w końcu przyszła na niego kolej. Fabuła w "Das Komabrutale Duell" jest głupawa i stanowi jedynie pretekst do licznych mniej lub bardziej szokujących scen gore. Ot, dwa gangi zombies (?) zwalczają się wzajemnie i zabijani gangsterzy mimo koszmarnych ran nie mogą umrzeć. Do tego dochodzą wątek zemsty za zabicie dziewczyny Heiko Fippera i zdeptanie dwóch płodów oraz elementy torture porn/pseudo-snuff.
Mnóstwo rozbryzgów brązowawej krwi, amatorskie aktorstwo i w gruncie rzeczy z czasem nużący festiwal sadystycznej przemocy. Efekty gore to poziom trylogii "Violent Shit" Andreasa Schnaasa. Kilka scen może lekko zaszokować np. scena z płodami czy autopsja, jednak ma się wrażenie, że film powstał dla zabawy. Czuć inspirację filmami akcji Johna Woo, "The Evil Dead" Raimiego czy "Re-Animator" Stuarta Gordona.
Przydałaby się jednak choćby szczątkowa fabuła, bo krwawe walki pomiędzy młodymi gangsterami stają się szybko nudnawe. Film jest jednak trochę za długi. Generalnie chyba lepiej odświeżyć sobie "Braindead" Petera Jacksona, "Premutos" Olafa Ittenbacha, "Darkness" Leifa Jonkera czy nawet gore horrory Lucio Fulci'ego.
Pierwszy seans. Czas trwania: 85 minut.
Btw, jedna ze zwalczających się rodzin nosi nazwisko Bandera. Co na to nasi rodzimi wielbiciele rosyjskiego imperializmu?