PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1038}

Dawno temu w Ameryce

Once Upon a Time in America
1984
8,2 117 tys. ocen
8,2 10 1 116903
8,8 52 krytyków
Dawno temu w Ameryce
powrót do forum filmu Dawno temu w Ameryce

Nie polecam

ocenił(a) film na 4

Film jest długi i nudny. Gratka dla masochistów z fetyszem oglądania trudnych filmów i
mówienia potem innym ze nie zrozumieli. Jeżeli film przynudza i widz nie może się doczekać
końca to jest zwyczajnie słaby i nie ma sensu usprawiedliwiać go głęboką symboliką,
alegoriami, możliwością interpretowania na 100 sposobów, jeżeli kogoś to kręci to niech
sobie poczyta "Dziady".

Dla Tych, którzy zastanawiają się czy obejrzeć: Dajcie sobie spokój jest mnóstwo lepszych
filmów o podobnej tematyce.

ziemowit25

Na forum tego filmu jest mnóstwo opini. Myślę, że jesteś jedna z ostatnich osób, której ktoś się posłucha. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
ziemowit25

Myślę, że jedną z pierwszych bo mój przekaz jest prosty. Szkoda czasu i tyle, a nie jakieś wywody na temat wspaniałej muzyki symboliki etc.

ziemowit25

Jeśli ten film był dla Ciebie trudny to twój problem.

ocenił(a) film na 10
ziemowit25

Skomentuje to tak ludzie dzielą się na mądrych i mądrzejszych ;p

ocenił(a) film na 4
ziemowit25

Popieram wypowiedź

ocenił(a) film na 3
ziemowit25

Zgadzam się, tak jak pierwsza sekwencja z dzieciństwa była urokliwa i ciekawa tak później było już coraz więcej dłużyzny

ocenił(a) film na 5
ziemowit25

Niestety podzielam zdanie. Lubię starsze filmy, "Ojciec Chrzestny" - arcydzieło, "Aniołowie o brudnych twarzach" - perełka z przesłaniem, "Dobry, zły i brzydki" - klasyk, ale tutaj czegoś zabrakło. Udało mi się dobrać do najbardziej rozszerzonej wersji "extended" trwającej niebagatelne 4h i 7 minut i oglądałem film parę dni. Początek był jeszcze w miarę z różnymi splotami młodych bohaterów i przeplatane retrospekcjami. Ale im dalej w las tym gorzej. Nie rozumiałem sensu tej nostalgii i wracania głównego bohatera, Noodlesa "na stare śmieci", tak samo jak niektórych bohaterów, którzy się pojawił na chwilę i zniknęli, choćby ten senator z końcowych scen. Jak dla mnie film ratuje przede wszystkim muzyka Ennio Morricone'a, który jak zawsze nie zawodzi i potrafi wczuć się klimatycznie w dany film. A tutaj miał trudną pracę, bo ja tego klimatu po prostu nie czuję.

Rozumiem też filmy o nostalgii, przemijaniu, bez większej fabuły, podobnie książki (na ciebie patrzę "Glorio Victis"). Ale tu... po prostu wsadzone różne wydarzenia a potem niech widz szuka w tym sensu. Zawiodłem się.