Fakt - początek niezły, więc pomysł był ok. Dość przygnębiający nastrój od początku filmu nawet mnie zainteresował. Do czasu... właściwie nie wiem dlaczego, ale kompletnie nie utożsamiałam się z postaciami - było mi kompletnie wszystko jedno jak to się skończy. Hektolitry krwi, i sporo anatomii... W Pile połowy z tego nie pokazali a bałam się - tak, wtedy naprawdę się bałam. A tu zastanawiałam się czy w ogóle to oglądać dalej. Przewidywalne do potęgi, efekty już nie robią na mnie większego wrażenia. Główna postać szlachetnego wampira Edwarda i żółte oczy wampirów od razu przywołała mi na myśl miękkiego bohaterzynę Zmierzchu. Wampiry z niedoborem krwi przypominają rodem te z "Buffy pogromca wampirów". No i nieścisłości. W cieniu wampir być może ( bo przecież tam nie ma UV! ktokolwiek zna podstawy wiedzy o promieniowaniu, wie - jaka to bzdura ). Wredny wampirzy szefu wgryza się w tętnicę szyjną człowieka, ten ma cały umoczony krwią rękaw - ale żyje i nic mu nie jest. To nic, że normalnie zginąłby po kilku minutach... aaa dużo by wymieniać. Może się czepiam. Ale dla mnie to badziew, jakiego dawno nie przyszło mi oglądać i nie polecam.