Nigdy nie przepadałem za historiami o wampirach. Jakoś kompletnie nie interesowały mnie tego typu opowieści, z tego względu, że większość z nich była dość krwawa, wpadała w dziwną manierę, a pomysły na istnienie tego typu istot mnie bardziej śmieszyły niż intrygowały. Dlatego też taki film jak "Daybreakers", opowiadający o świecie opanowanym przez wampiry, powinienem całkowicie zignorować i nigdy po niego nie sięgnąć. Zaciekawił mnie jednak zwiastun, bo wynikało z niego, iż szykuje się zupełnie innego rodzaju obraz, nie będący kolejną luźną i efekciarską opowieścią o tym jak fajnie (lub i nie) jest być wampirem, ale traktujący wymyśloną przez twórców sytuacje całkowicie na poważnie. Wyglądało na to, że obraz ten nie będzie zachwycać się samymi wampirami, tylko odwróci znane schematy i skupi się na problemach takiego wymyślonego świata. I całe szczęście, tym razem zwiastun nie okazał się zwodniczy.
Jest rok 2019. Dziesięć lat temu wybuchła przedziwna epidemia zapoczątkowana przez jednego nietoperza, w wyniku której ludzie zaczęli zamieniać się w wampiry. Świat, w którym żyją bohaterowie jest prawie w całości przez nie zaludniony, a pozostali przy życiu ludzie stanowią zaledwie 5% populacji, z czego większość z nich jest hodowana w celu uzyskania bezcennej krwi, której z dnia na dzień jest coraz mniej. Główny bohater - Edward jest hematologiem starającym się otrzymać substytut ludzkiej krwi, dzięki któremu pozostali przy życiu ludzie nie będą wykorzystywani jako pokarm, a świat wampirów nie wyginie z głodu. Ponieważ jednak prace nad płynem wydłużają się w społeczeństwie dochodzi coraz częściej do buntów i protestów, a niektóre wygłodniałe jednostki posuwają się do picia własnej krwi, co powoduje mutacje, w wyniku których zamieniają się oni w istoty podobne do nietoperzy…
Producenci reklamują "Daybreakers" jako połączenie "Matrixa" z "28 dni później", albo ze "Zmierzchem" co nie jest zbyt trafnym porównaniem, bo zdecydowanie bliżej temu filmowi do... "Ludzkich dzieci". Bo choć mówi on o czymś zupełnie innym niż produkcja Cuarona (jedyny wspólny łącznik fabularny to ukazanie walącej się cywilizacji) to forma i sposób w jaki twórcy obu tych obrazów patrzą na świat niedalekiej przyszłości, ma w sobie pewne podobne cechy. "Daybreakers" jest obrazem w którym historia rozwija się powoli ale skutecznie. Akcja nie pędzi w zapierającym dech w piersiach tempie, ale ciężko jest przewidzieć co za chwilę się stanie i w jakim kierunku całość się potoczy. Dzięki temu pomimo, iż obraz ten jest niezwykle spokojny, jest również bardzo ciekawy, interesujący i co najważniejsze wciągający. Nie ma w nim również wielu zwrotów akcji, ale udaje się mu utrzymać odpowiednie, całkiem wysokie napięcie przez cały seans. Całe szczęście twórcy nie szaleli również za bardzo z efektami specjalnymi i szybszymi scenami, dzięki czemu udało się im uniknąć niepotrzebnej pokazówki i efekciarstwa - no może z wyjątkiem krwawego zakończenia. Generalnie jednak sceny akcji, pościgi i ataki potworów są tu na drugim planie, reżyserom udaje się z nimi nie przesadzać, bo najważniejsi są bohaterowie i opowiadana historia.
Bracia Spierig nie skusili się na zmianę podstawowych zasad jakie panują w świecie wampirów. Tak jak kiedyś, nie mają one swojego odbicia w lustrach, ich serce nie bije, nie mają pulsu, ich ciała są blade i zimne. Boją się światła, które je zabija, są nieśmiertelne, a jedyny sposób by się przed nimi bronić to sprawdzony kołek w serce. Prócz tych cech oraz tego, że piją ludzką krew i nie mogą w dzień wychodzić na zewnątrz, niczym nie różnią się od ludzi. Prowadzą normalne życie, pracując, zarabiając, debatując nad prawami ludzi i bojąc się o niepewne jutro. Twórcy przedstawiają nam ten świat za pomocą nagłówków z gazet, telewizji, wielu migawek z różnego rodzaju programów, wywiadów z politykami, ekspertami czy rzucając okiem na zachowanie wampirów, w jak zwykle zatłoczonym metrze. Dzięki temu ma się wrażenie, że ta wizja przyszłości nie jest wcale tak fantastyczna jakby to wynikało z opisu. Ten świat wygląda bardzo realistycznie, a jego problemy nie są wcale takie błahe czy mało ważne. Za to spory plus, bo takiego spojrzenia w kinie jeszcze nie było.
Odpowiednia muzyka oraz ładne zdjęcia tworzą dosyć duszną i przygnębiającą atmosferę tej rzeczywistości. Warto tu zauważyć, że zawsze gdy akcja rozgrywa się w świecie wampirów zdjęcia stają się blade i lodowate, natomiast przenosząc się do ludzkich osad są rozświetlone i przepełnione kolorami. Dzięki temu twórcy wprowadzili klarowny podział pomiędzy jednym a drugim światem, pomiędzy dniem i nocą, który jednak nie zaburza ciągłości całego filmu. Dobrze spisują się również aktorzy, ci bardzo znani i popularni czyli Ethan Hawke, Willem Dafoe, Sam Neill, a także Claudia Karvan, o której nigdy wcześniej nie słyszałem. Podsumowując, naprawdę interesujący film, ale uwaga: całkiem krwawy i dość brutalny.
7,5/10
Zwiastun mnie zachęcił, chociaż również nigdy nie byłam fanką filmów o wampirach. Szczerze mówiąc, nie oglądałam chyba żadnego, może z wyjątkiem "Znaku wampira", ale ten niewiele ma wspólnego z współczesnymi produkcjami o tej tematyce. :)
Teraz, po przeczytaniu recenzji mogę z czystym sumieniem udać się do kina i wyrobić sobie własną opinię.