Rzadko oglądam niskobudżetowe akcyjniaki, gdyż jestem ukierunkowany na kino grozy i eksploatacji, ale "Deadringer" to film idealny dla wielbicieli "Deadly Prey" (1988), "Samurai Cop" (1991) czy serii "American Ninja". Film napakowany mordobiciem, strzelaninami i przemocą. Po prostu filipińskie kino akcji, w którym Max Thayer walczy z filipińskimi gangsterami (w tym z recepcjonistami), którzy usiłują go zastrzelić, zadźgać, powalić ciosami karate, przejechać samochodem, wysadzić, itd. Po prostu unicestwić za wszelką cenę, zwłaszcza gdy Max porywa córkę grubego bossa tamtejszej mafii. Oczywiście niewiasta zakochuje się w herosie, który potrafi także pokazać swoją czułą stronę. Scena pościgu motorówek znakomita. Sporo absurdalnych, skrajnie rozrywkowych momentów np. gdy Max Thayer budzi Maxa Thayera. No i w końcówce filmu pojawia się superbroń Maxa - coś w deseń broni laserowej. "Deadringer" to szybkie, pełne testosteronu kino akcji, które nie nudzi ani przez chwilę. Teddy Page w formie. Dlatego też 7/10.