Debiutanci

Beginners
2010
7,3 48 tys. ocen
7,3 10 1 47837
7,6 40 krytyków
Debiutanci
powrót do forum filmu Debiutanci

Film ten i jego twórców - Mike’a Millsa (reżysera i scenarzysty), oraz Oliviera Coutté (montażystę) - darzę głębokim szacunkiem. W fazie technicznej graniczył z niemożliwością stworzenia go, ale jednak powstał i można go obejrzeć, wystarczy się wybrać do najbliższej wypożyczalni, po czym bez najmniejszych przeszkód można podziwiać grę McGregora, Laurent, Plummera. Można delektować się idealnie dobraną przez Rogera Neilla muzyką, świetnymi zdjęciami Tuxena oraz przeżywać istotę filmu, która jest tak silna, że przeżyłem w jego trakcie katharsis. Jednak żaden z tych elementów nie miałby znaczenia, gdyby nie gigantyczna praca u podstaw wykonana przez Coutté oraz Millsa.

„Debiutanci” to film o Oliverze, 38-letnim mężczyźnie pracującym jako grafik. Przed kilkoma miesiącami umarł mu ojciec, matka nie żyje od lat pięciu. Obecnie jest cichy, samotny i nie ma zamiaru pakować się w kolejny związek. Mimo to daje się wyciągnąć na przyjęcie, gdzie pozna Annę. Ona nie będzie nic mówić, bo ma chore gardło, jednak za pomocą kieszonkowego notatnika rozmowa będzie możliwa. Zapyta: „Dlaczego jesteś na przyjęciu, skoro jesteś smutny?”. Oliver rozczarowanym głosem powie tylko: „Myślałem, że dobrze to ukrywam”. „Jak się domyśliłaś?” – w odpowiedzi Anna narysuje oczy.

Dlaczego między nimi powstanie uczucie? Jakie przeszkody stały im na przeszkodzie? Skąd się wzięły? Film opowiada o wpływie na teraźniejszość – przez przeszłość, rodziców, kolegów, nawet psa i historię. Trudno w tym film wyznaczyć coś takiego jak czas i teraźniejszość, tu wszystko przypomina sen gdzie to co było, jest i dopiero będzie rozgrywa się w tym samym momencie. Zdarza się, że w ciągu minuty widz zobaczy sceny z trzech przedziałów czasowych, jednak uczucie pogubienia się lub chaosu nie dotyczy tego filmu. A osiągnięto to bez żadnych widocznych znaków – nie ma tu dźwięku oznaczającego retrospekcję lub czegoś w tym stylu, wszystko jest bardzo płynne. Ani razu nie można przewidzieć, czego będzie dotyczyć następna scena jednak bez problemu można się w tym odnaleźć w ekspresowym tempie. Film generalnie można podzielić na dwie linie czasowe: pierwszą jest Oliver opiekujący się ojcem po śmierci matki, kiedy to ten ujawnia przed synem swoją prawdziwą orientację seksualną (jest gejem) i zaczyna działać czynnie w różnych organizacjach gejowskich oraz poszukuje partnera, by potem zachorować i na koniec umrzeć – wtedy też zaczyna się film, kiedy to Oliver informuje widza, że właśnie umarł mu ojciec. Drugą linią fabularną jest wszystko, co się zdarzyło w życiu Olivera po stracie obojga rodziców. Obie te linie się przeplatają, ale kolejne fragmenty tych historii nie zawsze będą pokazywane chronologicznie.

Wyobrazić to sobie można bardzo łatwo: na przykład, najpierw widz zobaczy scenę pocałunku. Za chwilę nastąpi przebitka kilku pocałunków, jakie zostały wymienione przez rodziców Olivera gdy ten był dzieckiem, sugerujący o czym wtedy pomyślał bohater (nic więcej nie zdradzę). W następnej chwili na ekranie pojawi się pies Olivera idący przez park – jednak minie kolejna chwila, nim reżyser odpowie na pytanie który to przedział czasowy. Dla przykładu: jeśli za psem pojawi się Oliver z ojcem, będzie to przeszłość. Jednak przed zdiagnozowaniem choroby czy po? O tym będzie świadczyć np. ton głosu u rozmówców. I tak dalej.

Wiecie więc mniej więcej, jak trudne było wykonanie tego filmu – opowiedzieć naraz kilka wątków rozgrywających się w różnym czasie, pokazać wpływ tego co było na to, co dopiero będzie, zachowując przy tym porządek i oczywistość w tej skomplikowanej strukturze filmu. Można to porównać do układania puzzli, tylko że tym razem każdy element układanki co jakiś czas musi zmieniać pozycję by pasować do całości. Bez jednego zgrzytu, z pełną harmonią i precyzją. Napisanie, wyreżyserowanie a potem zmontowanie tego musiało być prawdziwie tytaniczną robotą, bez której ten film w ogóle by nie zadziałał. Widz nie zostałby wprowadzony w trans, nie patrzyłby na rzeczywistość oczyma Olivera, który widząc jedno od razu widzi też zupełnie coś innego. Nie zrozumiałby też związku i połączeń między wieloma elementami w tym filmie, nie poznałby tak szczegółowo napisanych postaci, jakimi są bohater i jego ojciec (a zaraz za nimi: Anna).

Co ważne, film jest spójny – z początku jawi się jako nieco zabawny i bardzo ciepły film. Przeradza się następnie w bardzo smutny, płynnie przechodząc w piękne zakończenie, kiedy to kulminują się wszystkie wątki. Powiem tylko tyle, że w nim przeszłość przestaje mieć w końcu wpływ na teraźniejszość, to teraźniejszość zaczyna mieć wpływ na przyszłość. To bardzo piękne i optymistyczne sceny, po których następują napisy końcowe... Patrzyłem na nie, słuchałem muzyki lecącej w tle, myślałem o książkach ułożonych w pionowy słup, rozstawionych w domu Hala. O otwartych dużych oknach w jego domu i śpiewie ptaków na zewnątrz. Próbowałem wtedy nazwać to, co czułem, widząc przewijające się napisy. Doszedłem tylko do jednego: podobnie się czułem, gdy usłyszałem ciszę na koniec „Szatańskiego tanga”. W obu przypadkach, była wtedy druga w nocy.



8+/10.

_Garret_Reza_

Zgadzam się z przedmówcą. Film do dupy...

ocenił(a) film na 9
vajron

..Wut?

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

Może i coś w tym jest, ale film jak dla mnie nie opiera się na analizie tylko nad tym co czuję i myślę gdy go oglądam. A czułam smutek, smutek, smutek, chęć wzięcia się na odwagę i smutek.

ocenił(a) film na 9
urb22

..Wut?

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

cytuję " oraz przeżywać istotę filmu, która jest tak silna, że przeżyłem w jego trakcie katharsis."
serio??
jeśli chodzi o analizę czasową którą tak szczegółowo przeprowadziłeś, to ja na to w ogóle nie zwróciłam uwagi, dla mnie jest to film który powiada historię, a to że wątek raz opowiada jego dzieciństwo , raz czas z umierającym ojcem ,raz z Anną, nie sprowokował mnie do analizy tylko przyjęłam to naturalnie.
sama się sobie dziwię że przeczytałam ten twój wywód, polonisto.

ocenił(a) film na 9
urb22

Ten komentarz będzie nieco dłuższy, ale tylko dlatego, że nie chcę kolejny raz pisać "..wut?".


"ale film jak dla mnie nie opiera się na analizie tylko nad tym co czuję i myślę gdy go oglądam"

Opis kilku elementów filmu dzięki czemu mogę wyrazić swój zachwyt dla filmu jest w tym momencie analizą. Ja pie*dolę. Ku*wa, ja naprawdę nie mogę pojąć głupoty tego zdania - czyli co ja robiłem w czasie seansu? Nie myślałem i nie czułem, a potem usiadłem i napisałem recenzję pełną zachwytów oraz szczegółów na temat filmu.. ..CO?!
Najgłupsze zdanie jakie w życiu... przeczytałem. A czytałem "Zmierzch" do cholery.


"sama się sobie dziwię że przeczytałam ten twój wywód, polonisto."

POGARDA. Ku*wa, pogarda. Bo napisałem tekst. Ten... Ta... To coś gardzi mną, bo napisałeś tekst które ono skomentowało najgłupszym zdaniem jakie w życiu słyszałem. Ja pie*dolę.


"cytuję " oraz przeżywać istotę filmu, która jest tak silna, że przeżyłem w jego trakcie katharsis."
serio??"

Banan.


Właśnie w takich chwilach żałuję, że nie mogę kasować komentarzy we własnym temacie. Jestem załamany.

ocenił(a) film na 9
urb22

Ten komentarz będzie nieco dłuższy, ale tylko dlatego, że nie chcę kolejny raz pisać "..wut?".


"ale film jak dla mnie nie opiera się na analizie tylko nad tym co czuję i myślę gdy go oglądam"

Opis kilku elementów filmu dzięki czemu mogę wyrazić swój zachwyt dla filmu jest w tym momencie analizą. Ja pie*dolę. Ku*wa, ja naprawdę nie mogę pojąć głupoty tego zdania - czyli co ja robiłem w czasie seansu? Nie myślałem i nie czułem, a potem usiadłem i napisałem recenzję pełną zachwytów oraz szczegółów na temat filmu.. ..CO?!
Najgłupsze zdanie jakie w życiu... przeczytałem. A czytałem "Zmierzch" do cholery.


"sama się sobie dziwię że przeczytałam ten twój wywód, polonisto."

POGARDA. Ku*wa, pogarda. Bo napisałem tekst. Ten... Ta... To coś gardzi mną, bo napisałeś tekst które ono skomentowało najgłupszym zdaniem jakie w życiu słyszałem. Ja pie*dolę.


"cytuję " oraz przeżywać istotę filmu, która jest tak silna, że przeżyłem w jego trakcie katharsis."
serio??"

Banan.


Właśnie w takich chwilach żałuję, że nie mogę kasować komentarzy we własnym temacie. Jestem załamany.

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

więc sama je skasuję ...

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

Oglądałem "Ssacza Kciuka", a poza tym kocham żonę Mike'a Millsa (czyli przewspaniałą Mirandę July), więc mogłem podejrzewać, że film będzie naprawdę dobry, ale Twój komentarz utwierdził mnie w tych podejrzeniach, za co chciałbym niniejszym podziękować.

A a propos Mirandy - bardzo ciekawe, jak ich ostatnie filmy ("Beginners" i "The Future") się uzupełniają. U Mike'a - pies, u Mirandy - kot. Oba filmy o sztuce budowania udanego związku. O początkach tego związku. Zdecydowanie widać wzajemne nawiązania oraz polemikę. Wygląda to wręcz na małżeńską rywalizację. Albo może próbę analizy własnego związku. W każdym razie faktem jest, że wzięli na warsztat ten sam temat, choć każde opracowało go na własny, niezwykle oryginalny sposób. Oba są podszyte smutkiem, ale w obu przypadkach finał niesie ze sobą nadzieję. I chyba na tym polega to "katharsis", co do którego koleżanka @urb22 miała jakieś niezupełnie określone wątpliwości. Zdecydowanie warto oglądać oba te filmy jako całość, bo fantastycznie się uzupełniają.

Dobrze, że pomagasz utrzymać poziom tego miejsca (Filmweb), bo jak czasami naprawdę tracę wiarę we współczesną młodzież, tak Ty przywracasz mi nadzieję.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Analizowanie dzieł wszelakich to nie jest moja najmocniejsza strona, choć akurat jestem prawdziwa polonistką ;) dlatego też aż w takim stopniu nie zwróciłam uwagi na chronologię jako formę ukazania bezczasowości filmu czy krążenie myśli głównego bohatera od realnej sytuacji do wspomnienia (sceny pocałunków), jednak Twoja opinia wyszła naprzeciw mym odczuciom i wszystko uległo scaleniu :) Podobnie jednak odczułam ten film; był bardzo leniwy, spokojny (kojarzył mi się z atmosferą "Niezasłanych łóżek"), a niósł w sobie tyle emocji, że w całej swojej statyczności aż drgał. I nie jest happy endem nagły zwrot w postawie bohatera, odrzucenie wpływu przeszłości, chęć zmiany, walka o związek - jest to próba zachowania czegoś wartościowego wbrew temu, czego nauczyło nas życie, doświadczenie, obserwacje. Każdy wrażliwy człowiek zmaga się przecież z tym, czym obdarowało go otoczenie. Cieszę się, że miałam okazję obejrzeć ten film. Być może nie wpłynął na mój światopogląd, ale utknął w głowie i zajmuje teraz bliskie miejsce do podobnych obrazów, jak np. "Niebo nad Paryżem", do których wracam ze smutnym, ale jednak uśmiechem na twarzy :)