Niby film o życiu i w dodatku kusi ciekawie pomyślanym wątkiem gejowskim, ale strasznie to wszystko tak z amerykańska banalne. Ludzie w tym filmie są generalnie nieskomplikowani, a jeśli nawet coś jest z nimi źle, to wiadomo co to jest i co z tym zrobić. Stąd i morał można ładny wysnuć, więc widz wychodzi z kina pokrzepiony, uśmiechnięty i nie musi za dużo myśleć. W akcie desperacji próbowałem tak z lacanowska, że może martwy ojciec ma jakieś symboliczne znaczenie, może coś edypalnego z matką, ale nic nie znalazłem. Mimo to film ma dwie duże zalety: idealnie ubrany, idealnie smutny McGregor, oraz piesek Artur.
Jest taki ładny moment, w którym Oliver zostawia psa i jedzie odzyskać dziewczynę. No to ja się cały ucieszyłem, że pies = żałoba po ojcu, a bohater w końcu się jej pozbył i to mu pozwoli w końcu się z kimś związać. Ale nie, wraca, odbiera psa i cała metafora siada. Szkoda.
A więc... film nie zgadzał się na dorabianie mu niepotrzebnej głębi i trzeciego dna, więc jesteś nim zawiedziony. Trochę to dziwne.
Tym bardziej, że to co byś chętnie zobaczył byłoby strasznie płytkie, tzn. Edyp i pies symbolizujący stratę po ojcu.
Zamiast mi uświadamiać, że moja opinia jest gorsza od twojej (rozumiem, że twoja jest twojsza, ale jednak), lepiej byś pooglądał jakiś film.
Mógłbyś spróbować mnie przekonać, że film się broni bez tej mojej "niepotrzebnej głębi", bo ma zalety takie, takie i takie. A ty wolisz mi pokazać, że jesteś mądrzejszy, bo to, co by mnie zadowoliło, dla ciebie jest "strasznie płytkie", a mój komentarz jest "dziwny". Jeśli faktycznie poczułeś się dowartościowany to chyba cel osiągnięty, ale, delikatnie mówiąc, mojego zdania nie zmieniłeś.
A po co mam pisać jeszcze raz to samo? Napisałem temat na 1000 słów, stoi u góry na forum a ty go nie chcesz czytać, więc niby co mam poradzić?
Inna sprawa, że to co było dla mnie dziwne i płytki, nadal takie jest. Tyle.~~
idealnie pozytywny film. Nic w nim skomplikowanego nie ma i nie musi być.kto szuka głębokich filozoficznych rozważań, ten się rozczaruje. Natomiast jeżeli szukasz filmu ciepłego, sympatycznego, lekko zanurzonego w sztuce, to jest to dobry wybór. Plus oczywiście za aktorstwo McGregora, Lauren i Plummera należą się brawa. Udział psa również niebagatelny i znaczący.
Ja wiem czy idealnie pozytywny? Zrozumiałem go tak, że Oliver w końcu idzie za radą ojca, przestaje czekać na swojego "lwa" i zadowala się "żyrafą", czyli dziewczyną, która ewidentnie nie jest spełnieniem jego marzeń (znaczące wydało mi się to jak Oli ją wita kiedy ona wraca do niego...), ale przynajmniej jest.
Olh zgadzam się z Tobą, a więc "lepszy wrobel w garsci niz goląb na dachu"... Niestety Oliver idąc za radą ojca popelnia dokladnie taki sam bląd jaki popelnil jego ojciec będąc w wiązku z kobietą.
Owszem, owszem, o życiu film. Byłam tak pozytywnie zaskoczona, spodziewając się kolejnej komedii romantycznej. Wątek gejowski cienki, ale na szczęście ja nie oglądałam "Debiutantów" ze względu na niego.
Muzyka, Melanie Laurent, Evan McGregor, pomysł na przedstawianie zdjęć i ich komentowanie (typu: rok 2003, po raz pierwszy mi powiedziała Kocham Cię) i w ogóle cała fabula = ulubiony.
Pozdrawiam!
Ja również uważam, że film jest taki jakby czegoś mu brakowało... Może go nie rozumiem, a może rzeczywiście nic więcej poza tym co przedstawiali nam już w setkach tego typu filmach nie ma... A co do oddawania na przechowanie Artura według mnie ukazalo, że to nie Artur tak naprawdę potrzebuje Olivera ale to Oliver potrzebuje Artura...
Film jest ogólnie relaksacyjny, trochę przygnębiający ze względu na kolorystykę i częste efekty rozmycia kamery, niestety fabuła jest przewidywalna...