Z całym szacunkiem dla dorobku Christophera Plummera, który jest wielkim aktorem, ale
nawet w "Dziewczynie z tatuażem" zagrał lepszą rolę w tamtym roku. W czym Christopher
Plummer był w 2011 lepszy od Kennetha Branagha (który zagrał grającego L. Oliviera, co
jest niewykonalne, jeśli przyjmiemy, że L.O. był najlepszym aktorem w historii), to wie tylko i
wyłącznie Akademia. Zero ekspresji i pomysłu na rolę.
Myślę, że nawet jeśli rola w "Debiutantach" była słabsza od reszty kreacji Christophera Plummera, tak Oscar mu się należał za całokształt. To podobnie jak z Heathem Ledgerem - nie dostał nagrody tylko za "Mrocznego Rycerza" (i za to, że zmarł), ale i za "Tajemnicę Brokeback Mountain", lub jak z Colinem Firthem: "Jak zostać królem" i "Samotny Mężczyzna" (a i kilka innych znakomitych ról by się znalazło, jak w "Wojnie domowej" na ten przykład).
To jest tylko Twoja interpretacja, z którą się kulturalnie nie zgadzam. Ledger i Firth byli tak znakomici w swoich rolach (Joker i Jerzy VI), że nawet przebijali poprzednie i Oscar słusznie powędrował w nagrodę za konkretną rolę. Zgadzam się jedynie z uwagą dla Plummera. Ale wówczas trochę umniejszamy kategorię "Nagroda specjalna". Ale cóż się dziwić... jedno trofeum, kilkoro zawodników.