Debiutanci

Beginners
2010
7,3 48 tys. ocen
7,3 10 1 47836
7,6 40 krytyków
Debiutanci
powrót do forum filmu Debiutanci

this is...

ocenił(a) film na 8

"Debiutanci" to urzekający, niezwykły film, opowieść, której się nie ogląda, a którą się odczuwa. To słodko - gorzka historia
Oliviera, którego ojciec w wieku 75 lat, wyznaje ukrywaną przez całe życie prawdę - jest gejem. Na tę chwilę szczerości
decyduje się kilka miesięcy po śmierci żony, z którą przeżył w małżeństwie kilkadziesiąt lat. Teraz po jej stracie zaczyna
odkrywać życie na nowo, tym razem to kolorowe. Bo jak sam mówi, nie chce być gejem tylko w teorii, a na życie przecież
nigdy nie jest za późno. Chodzi więc do klubów, poznaje nową muzykę, zaczyna udzielać się w różnych organizacjach,
związuje się z młodszym od siebie Andy’m. Wkrótce także i Olivier, którego wszystkie poprzednie związki z czasem same
się jakoś rozchodziły, rozpadały, spotka pewną dziewczynę, dzięki której spojrzy na życie z trochę innej strony i na nowo
uwierzy w miłość. Ale choć może wydawać się z tego krótkiego opisu, że obraz Mike’a Millsa jest komedią romantyczną, to
nią nie jest. Nie jest nawet komedią. To spokojne, ujmujące spojrzenie na życie i coś znacznie więcej. Bo prócz filmowej
teraźniejszości, film ten niezauważenie przeplata wiele czasów: dzieciństwo bohatera, czas gdy miał 38 lat, kilka lat
wcześniej, kilka miesięcy później i tak przeskakuje lekko i płynnie między tymi okresami, opowiadając ciekawą historię,
którą w jakimś stopniu napisało samo życie. I może właśnie dlatego jest ona tak urzekająca.

To film bardzo oryginalny i taki... inny. Sporo w nim dodatków, obrazów pojawiających się co jakiś czas, w momencie
narracji prowadzonej zza kadru, gdy bohater opisuje konkretne czasy z przeszłości. Portretując tamten świat za pomocą
starych zdjęć, pewnych przedmiotów, wycinków życia z tamtych lat. To ciekawe, zaskakujące unaocznienia, które bardzo
urozmaicają ten obraz. Momentami jest on również przyjemnie dziwny. Już chociażby samo spotkanie bohatera z
dziewczyną, które odbywa się na przebieranej imprezie, i przebiega prawie całkowicie bez użycia jakichkolwiek
wypowiadanych słów. Czarujący pomysł. Do tego dochodzą także sympatyczne rozmowy Olivera z jego uroczym psem
Arturem, który nie umie mówić, ale za to rozpoznaje aż 150 słów i co jakiś czas pyta bohatera o jego plany. To takie bardzo
specyficzne dodatki, nietypowe elementy, które dodają smaku do tej prostej, choć nie monotematycznej historii. A w tle
przygrywa nam co jakiś czas muzyka z lat dwudziestych, zakurzone jazzowe i bluesowe kawałki Jelly Roll Mortona, Mamie
Smith i Josephine Baker. Wszystko to tworzy niezwykłą, wręcz magiczną całość. Co więcej "Beginners" to film bardzo
dobrze zagrany. Pod tym względem bardzo wyrazisty. Bo i Christopher Plummer, jako czerpiący z życia ile się da ojciec
bohatera, jest w tej roli bezbłędny, ale także Mary Page Keller jako matka Olivera jest postacią zapadającą w pamięć, choć
pojawiającą się tylko w kilku scenach. To kobieta otwarta na świat, trochę zwariowana, czarująca, spontaniczna, choć w
głębi ducha nieszczęśliwa. Świetna i niezwykle naturalna jest tu również Mélanie Laurent czyli dziewczyna, którą bohater
spotka na imprezie i z którą zacznie się widywać.

"Debiutanci" to obraz pełen żartu i humoru, ale takiego, który nie wywołuje wielkich wybuchów śmiechu, a powoduje
przyjemny uśmiech na twarzy, lub wręcz jeszcze mniej zauważalny uśmiech wewnętrzny. Ogrzewający serce, choć na
zewnątrz niewidoczny. Bo to film bardzo ciepły, spokojny, delikatny. Jednocześnie choć wydaje się to niemożliwe do
połączenia, żywy i spontaniczny. Pełen uroku, urzekający, i bardzo refleksyjny. Mówiący o miłości, związkach, ludziach i
przede wszystkim o życiu. Bardzo blisko i z wyczuciem portretujący życie jako takie. Ciszę, bliskość, szczęście, smutek,
niekończące się kompromisy, wzloty i upadki, żal i marzenia. Chwile szczęścia i rozpaczy, zrozumienie, zagubienie i
nieodchodzącą niepewność. Bo obok bladego optymizmu i uroku jaki unosi się w atmosferze tej produkcji, jest to obraz
jednocześnie wewnętrznie bardzo smutny. Bo portretuje zwyczajne życie, a w nim przeplatające się smutki i radości,
przebłyski szczęścia unoszące się na powierzchni zwyczajności, oraz stale w niej obecny, chwilami wszechogarniający
smutek. To obraz bardzo ludzki. Niby zwyczajny, ale właśnie przez swoją zwyczajność niezwykły. Perfekcyjny w małych
scenach, niewielkich pomysłach, potrafiący jednym zdaniem, małym momentem trafić w sedno. I właśnie dlatego, mam
wrażenie, w pamięci zostanie mi na długo.

8,5/10