Scott zawsze brał się za bardzo przyziemne sprawy...porwania, konflikty wojenne, psychopaci itd. Tym razem jednak mój ulubiony reżyser chyba gdzieś zasnął w pociągu i podczas długiej podrózy przeniósł sie do świata snu i jawy. "Deja Vu" to obraz, przynajmniej moim zdaniem chyba bardziej science-fiction niz to sie może wydawać przed seansem. Wybuchy, pościgi, strzelaniny, ucieczki to wszystk owygląda pięknie ładnie, ale tylko z zewnątrz. Prawda jest niestety taka, że film przez to jest bardzo, ale czasami aż za bardzo naciagany. Z czasem zaczyna to przeszkadzac w oglądaniu filmu i bardzo. W pewnym momencie, chciałem żucić wszystko i wyjsc z kina, ale powstrzymałęm się...po chwili mówie sobie, nie, nie to sie nei moze zdarzyć..Gdy przez jakiś kilka minut siedze totalnie zdołowany i jestem prawie, ze pewniem że nic sie tu juz nic nie da zrobić....to wtedy kunszt reżyserski pana Scotta wkracza do akcji. Ostatnie 20 minut przewraca obraz do góry nogami, zaczyna się podobac, a samo zakończenie..mmmmmmmmm pycha! "To jest to co tygrysy lubią najbardziej". Fabuła jest tak płytka, nijaka, ze szkoda gadać, ale reżyser przez wielu uważany za mistrza kina akcji, potrafił coś z tego skręcić. Zrobił to w swój bardzo charakterstyczny sposób. Montaż, zdjęcia, spora dawka muzyki i różnorakich dzwięków to już wizytówka Scotta. Te aspekty w jego filmach są akurat dopracowane, dopracowanei jeszcze raz dopracowane...w jednej ze scen nawet słychać spalanego papierosa czy dym wypuszczany przez jednego z bohaterów. Niby szczegół, ale cieszy. Martwi mnie za to postawa Denzela Washingtona, który zawsze potrafił nawet z góry podobnym postaciom pomóc odnaleźć swoje drugie ja. Tutaj czarno skóry aktreo nie wprowadza nic nowego, zwykla postać detektywa, którą mógłby chyba zagracv każdy popularny amerykański aktor, a szkoda bo Denzel zawsze podnosil poprzecke bardzo wysoko.
Film średni, ale na pewno najsłabszy w dorobku reżysera...5/10