Żygać mi się chce jak autorzy filmu porzucają możliwośc stworzenia arcydzieła dla happy endu.
---UWAGA TERAZ SPOILER---UWAGA TERAZ SPOILER----UWAGA TERAZ SPOILER---UWAGA TERAZ SPOILER----UWAGA TERAZ SPOILER--- Film powinien sie skończyć tak jak się zaczął. Wtedy to wszystko miałoby ręce i nogi. Gdy Doug sie cofnął to wszystko szło dobrze i po kolei sie wyjaśniało, ale trzeba było to szczęśliwie zakończyć i autorzy postanowili, aby Doug zamiast ją zostawić to weźmie ze soba. Zmieniło to przyszłość chociaż z naukowego punktu widzenia (pomijając podróże w czasie) nie miało prawa w ogóle się wydarzyć.
DOkladnie. Podroz w czasie nie ma sensu gdyz jezeli cofnelibysmy sie i cos zmienili to nie byloby potrzeby w ogole w przyszlosci sie cofac w czasie. Przykladowo. 2 goscie stworzyli serwis youtube. Zalozmy ze moge sie cofnac w czasie i sam wykorzystac ten pomysl ale jest to bez sensu poniewaz jezeli ja stworzylbym go to nie zrobiliby tego ci goscie wiec automatycznie nie mialbym z czym sie cofac.
I tyle.
Po to właśnie jest film, zebyś miał co ogladac, a pozniej dochodzic na wyżyny własnego umysłu szerząc na filmwebie swoje mądrości... 6 lat po premierze.
Teraz propnuje zaczać rozkładać na czynniki pierwsze słownik j. polskiego., na początek słowo "wymiociny" i jego synonimy...
...ale ja nikogo za to nie winie. Film mi sie spodobał i wracam do niego co jakis czas. Wczoraj pożyczyłem wersje 1080p, bede ogladal pierwszy raz w takiej jakosci. i wlasnie dlatego ze mi sie podoba i jest oryginalny, do niego wracam.
Zajrzales do słownika?
Ja bym to nazwał "Oryginalna, ale bajka":)
...najważniejsze, że słownik poskutkował i nie walisz już byków:)
Nie miałbyś z czym się cofać, bo już byś się cofnął i w nowej rzeczywistości, to Ty byłbyś twórcą Youtuba, więc po co miałbyś się jeszcze cofać? :P
Na rozwój potrzeba czasu. Uznając to zdanie za prawdziwe można śmiało stwierdzić, że niektórzy jednak potrafią się cofać .. w czasie =D
gówno prawda, jest coś takiego jak rozgałęzienie, rodzajów przeszlości może być nieskończoność
Paradoksy nie muszą wykluczać podróży w czasie a istnienie rozgałęzień niosłoby potrzebę niezmierzonej ilości materii i przestrzeni w równoległych wszechświatach. Dajmy na to mam wybór czy iść na skrzyżowaniu w prawo czy w lewo, biorąc pod uwagę niezliczoną możliwość takich wyborów w wszechświecie na poziomie subatomowym ( zgodnie z teorią kwantów nie można przewidzieć zachowań cząstek z 100 % dokładnością ) zrodziłaby się nieskończona ilość wszechświatów równoległych. Jedynym dla mnie rozsądnym wytłumaczeniem powinno być istnienie jednej linii czasowej podążającej wyłącznie do przodu a gdybyśmy cofnęli się w czasie i np. zapobiegli własnym narodzinom to i tak żylibyśmy dalej w tej linii czasowej a nasz fakt zapobiegnięcia własnym narodzinom nie wpłynąłby na nasze zniknięcie, ponieważ de facto odbyłby się po naszych narodzinach.
Wiesz, ten film chyba miał pokazać, że wystarczy jedno wydarzenie, by zmienić przyszłość.
Cofając się w czasie w jednym świecie, zmienił swoją przyszłość w innym, ale poniósł przy tym ofiarę - życie swojego "alter ego".
Mam prawo do wyrażenia własnego zdania. Podoba mi się ten film, tyle wiem. I bez względu na to, jak mądry nie jesteś, nie zmienię tego. Skoro jesteś taki wszechmogący, zostań naukowcem, zamiast marnotrawić swój wielki intelekt na bezsensowne dysputy.
Pomijając już definicję 'alter ego', nie masz racji, ponieważ główny bohater poświęcił swoje życie za życie pasażerów promu i tej dziewczyny z alternatywnej linii czasowej kropka. Nie ma sensu rozkminiać co teraz zrobi alternatywny Denzel.
Poza tym to jest film fabularny, nie dokumentalny. Jest dla mnie ciekawostką, dlaczego ludzie nie potrafią zrozumieć, że film to fikcja, nie prawda.
W teori podrózy w czasie da się podróżować tylko do przodu. To co pan naukowiec tłumaczył na przykładzie zwiniętej kartki mogłoby mieć zastosowanie np. w podróżach między dwoma punktami we wszechświecie (było tak np. w "Planecie Małp"). Podróże wstecz są z poziomu znanej nam nauki niemożliwe, między innymi dlatego, że tworzą się paradoksy tj. Paradoks Dziadka
na pewno wszyscy specjaliści od podróży w czasie wyśmiali ten film, jednak normalnym widzom to -że tak powiem- lata :D
Film niestety niedopracowany. Nie będę jednakże wszystkiego rozgryzał, bo to nie ma sensu i tak. Są dwie opcje: albo twórcy specjalnie nie wyjaśnili chociażby kwestii dzwoniącego telefonu w worku z ciałami, kiedy akurat Danzel dzwonił do kogoś i ten ktoś nie odbierał. Zastanawiamy się zatem, czyj to telefon i kto jest w worku. Pod koniec filmu, wpadamy na pomysł, że Danzel dzwonił do samego siebie (słusznie zauważono jednak , że nie mógłby mieć tego telefonu cofając się w czasie, ale stało się coś, co nie było wyjaśnione). Być może też sami twórcy nie połapali się do końca z całą konstrukcją filmu.
Jak dobrze, że trafiłem na to forum, tak wielu jest tu mędrców, którzy WIEDZĄ. No i rozumieją, oczywiście.
----Spoilery-----
Carlin dokonał 2 zmian przy czym tylko jedna zakończyła się szczęśliwie. Druga niestety nie i zakończyła się śmiercią jego przyjaciela.
A tak na marginesie, to oczywiście można było wprowadzić pętlę zakończoną wybuchem promu, ale równie dobrze można przyjąć, że przeszłość można zmienić. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z paradoksem i żadnego scenariusza nie da się wykluczyć.
Przyjacielu, podróże w czasie i logika? Nie ma logicznej podróży w czasie. Właśnie z powodów paradoksów, które muszą się pojawić, wielu fizyków odrzuca możliwość podróżowania w czasie, wierząc, że natura musi posiadać jakieś zabezpieczenie (choćby idea multiświata), by paradoks nie zaistniał.
Pętla czasu, różne wymiary lub cofanie się świadomości. Pierwsze i trzecie jest bardzo proste w zrozumieniu. Drugie trochę skomplikowane. Chciałem wszystko ładnie rozpisać, ale nie mam czasu na przemyślenie i spisanie tego wszystkiego tutaj. Ogólnie to są logiczne wyjaśnienia, a idiotyzm to łączenie tych teorii tak jak w tym filmie. Najpierw mamy pętlę czasu, a później bohater robi sobie alternatywny wymiar - idiotyzm, bo skoro mógł to zrobić to czemu od początku się nic nie zmieniło tylko szło jak po sznurku, a dopiero koniec zamienił się w happy end. Po prostu hollywoodzki idiotyzm.
Wiemy, że cofnął się w czasie przynajmniej 2 razy. Za pierwszym nie zapobiegł wybuchowi (czyli początek filmu). Gdy był opatrywany w mieszkaniu tej lali, to zorientował się, że chcąc nie chcąc dokładnie odtwarza poprzednią pętlę. Wybrał więc najłatwiejsze rozwiązanie - zabrał Claire ze sobą do portu ratując jej w ten sposób życie i mając nadzieję na to, że tym razem uda mu się zapobiec wybuchowi. Finalnie mamy happy end i paradoks, bo skoro nie doszło do wybuchu, to nie został członkiem ekipy i nigdy nie cofnął się w czasie.
O ile szczęśliwe zakończenia są raczej normalne dla amerykańskich filmów, o tyle nie widzę uzasadnienia dla podróży w czasie tak masywnego obiektu jak człowiek. Nie przy tej technologii którą dysponowali. Bo co innego podglądanie przez tunel czasoprzestrzenny, a co innego wciśnięcie do niego człowieka i zmaterializowanie gdzieś w szpitalnym korytarzu.