Wyłaczyłem po obejrzeniu sceny z tym satelitą co to niby przez sciany widzi. Ja pier..., ale bzdura. Równie dobrze policjanci mogliby biegac z pistoletami laserowymi - szczerze mowiac byłby to bardziej wiarygodne. Stek bzdur i nic wiecej.
Oto jak jedna scena wystarczy aby stwierdzic, ze rezyser/scenarzysta to imbecyl. Bo tylko ułomny czlowiek moze wymyslic cos takiego. Ze ludziska kupuja takie bzdety. Swiat schodzi na psy.
Ciekawe tylko, ze Denzel nie odrzucił roli w takim gównie. Pewnie dostał tyle forsy, ze nawet nie czytał scenariusza - umowe podpisał w ciemno - innego rozwiazania nie widze.
wiesz kupe ludzi na tym filmie zarobiło, jakbym miał jakiś udział w dochodach, też bym sie zabrał za prace przy tej produkcji. normalmym jest to że sie robi szmiry, bo na badziewiu najlepiej sie zarabia. np na muzyce disco polo również. więc nie dziwie sie ze powstał taki film, są i gorsze.
dziwie się natomiast ludziom którzy płacą pieniądze za wjazd na seans deja wu, ja akurat nie musze, a jakbym miał wydawać pieniadze to na pewno nie na coś takiego. no i po obejrzeniu "takiego dzieła" nie wypisywałbym na filwebie, że jest to fascynujące kino. no ale widać niektórym sie podoba.
pozdr
profix w innym topicu:
"A film deja Vu byłby genialny, gdyby nie na siłe doklejony happy end,
gdyby denzel i laseczka zgineli na koniec i nie udało by mu sie uratować statku - wtedy logika byłaby zachowana (film dostałby ode mnie wysokie noty)."
profix w tym topicu:
"...sie robi szmiry, bo na badziewiu najlepiej sie zarabia...dziwie się natomiast ludziom którzy płacą pieniądze za wjazd na seans deja wu, ja akurat nie musze, a jakbym miał wydawać pieniadze to na pewno nie na coś takiego."
cytatow nie komentuje, bo kazdy widzi jake z ciebie 'znawca kina'....
ps: zeby zobaczyc koncowke i ocenic caly film trzeba by go obejrzec czyli m.in zaplacic za bilet...skad wiesz czy wydawac pieniadze skoro nie wiesz jaki jest film? i dlaczego niby pojscie na film Tony'ego Scotta z Denzelem Washingtonem i Valem Kilmerem byloby glupota z zalozenia? dopiero po fakcie mozna ocenic czy sie oplacalo czy nie, wiec twoje zdziwienie, ze ludzie kupuja bilety na akurat ten film jest smieszne...
Trochę się rozpisałem ale mam nadzieję ze przeczytasz uważnie.
widzę ze masz problemy ze zrozumieniem textu, do najgłupszych przecież nie należysz, wiec pewnie to wina pewnego zawzięcia się i nie przyjmowania logicznych wyjaśnień. W przeklejonym przez Ciebie fragmencie jest dalszy ciąg, który wyjaśnia dlaczego happy end niszczy cały film, i dobrego pomysłu robi się szmira (już bym nawet zaakceptował wszystkowidzącą kamerę).
Ocenianie mojej znajomości kina na podstawie krótkich wypowiedzi na filmwebie jest niemożliwe więc akurat mnie tym nie ruszasz.
na pewno czytałeś text Daywalkera, króty twierdzi to samo co ja ale może w bardziej ścisły sposób:
mogę powiedzieć że spieprzyli sprawę w ostatnich 20 minutach filmu. Jedynym rozsądnym zakończeniem, byłaby katastrofa i śmierć Douga i dziewczyny (chociaż i tak trzeba by trochę pokombinować i obciąć jej palce :-)). Inaczej film zaczyna się sypać staje się absolutnie bezsensowny, i traci sporo w moich oczach, a do mniej więcej 20 minuty przed końcem było świetnie... Bardzo dobry, ciekawy film zepsuł kompletnie typowy, Amerykański, Happy End...
Mamy tu pętlę, której nie można tak naprawdę rozpocząć, ponieważ istnieje tylko dla tego że sama się stworzyła. A rozpoczęcie czegoś takiego jest niemożliwe. To jeszcze można raz przyjąć, bo bez tego nie byłoby filmu ;-)(ale muszę to napisać, do późniejszych wyjaśnień). Pętla sama się tworzy, tak że cofając się w czasie, zmieniasz coś tak, że zmiany które wprowadzasz, prowadzą do tego, że wprowadzasz te zmiany (nie potrafię tego prościej wytłumaczyć). Czyli cokolwiek by Dough nie zrobił, nic nie mógł zmienić. Załóżmy teraz że coś jednak zmienił... uratował dziewczynę, nie było bum, co się dzieje? Na pewno sporo, ale najważniejsze jest to, że Dough w końcu nie cofa się w czasie, bo nie ma powodu... czyli pętla zaczyna się od nowa , jest bum, ale nie ma znaków, napisu na lodówce, bo nie nie ma już tej pętli ponieważ... Czytaj od początku akapitu ;-)
Pętla w której, Dough nic by nie zmienił, wykonywała by się, ale pętla której Dough by coś zmienił, nie wykonała by się nigdy, a nawet rzadziej niż nigdy, co jest kompletnie bez sensu :-P
Ten jeden błąd można początku można wybaczyć, bo prowadzi do niemożliwej, ale bardzo ciekawej sytuacji. Ale przez ten cholerny happy end, wszystko zostało zmasakrowane.
dla mnie powyższa analiza jest oczywista jak 2+2 = 4
możesz sie z nią nie zgadzać, jesli masz inne rozwiązanie zapraszam do nas na wydział filologiczny UŁ kierunek kulturoznawstwo specjalizacja filmoznawstwo, celem przeprowadzenia dowodu na istnienie twoich, alternatywnych teorii.
jeśli przekonasz chociażby 1 osobę, że film deja vu nie posiada błędów wspomnianych przeze mnie i przez daywalkera, to przyznam ci rację.
ale z tego co juz rozmawiałem na ten temat z kolegami po studiach, to mozesz miec problem, bo mają na to samo zdanie co ja, albo i gorsze i wychwycili wiecej bzdurek.
a tak na marginesie, ciekawe, w przypadku ilu filmów należących do klasyki kina dotrwałbyś do końca, a nie wyłączył po 30 min mówiąc ze to szajs. a mówię tu o dziełach takich reżyserów jak: Antonioni, Visconti, Romer, Anderson, Bergman, Bunuel, Eisenstein, Greenaway, Passolini + wielu, wielu innych. A my na kolanie przed zajęciami, z przysłowiowym palcem w nosie, pisaliśmy na ich temat referaty, które akurat trzeba było wygłosić przed tym czy innym profesorem.
A skąd wiem ze warto iść na dany film do kina i zapłacić za bilet akurat na dany film a nie inny, po prostu wiem. można to nazwać intuicją filmową.
Zaraz wytkniesz mi ze nie wszyscy mogą mieć intuicje (nic na to nie poradzę, co nie przeszkadza mi się dziwić), albo w ogóle zaprzeczysz istnieniu takiego zjawiska. Ale jeśli sam czegoś nie wiesz bądź nie umiesz, nie mów ze inni tez nie potrafią. Jeśli matematyk lub biolog, tłumaczy mi pewien problem ze swojego ogródka nauki, to ja nie zarzucam mu braku kompetencji. Na temat podróży w czasie rozmawiałem z kolegą fizykiem, bo to jego działka. I tez stwierdził, że przerabiana na pożytek Hollywoodu akademicka teoria, tak dalece rozmija się z naukową logiką, że nie sposób nawet poważnie o tym dyskutować. Podobnie dzieje się w przypadku teorii Freuda, Nietschego, Einsteina jak i wielu innych myślicieli czy tez naukowców. Bo na ekran trafia pseudofreud, psedoNietsche itd.
pozdrwiam
bo nie było żadnej satelity, która widziala przez ściany. trzeba było jednak obejrzeć film do końca. ;)
a ja oglądałem do końca i kojarzę, że był satelita i przez jakiś tam dziwny błąd, naukowcy którzy pracowali nad projektem, zobaczyli że mogą widzieć przeszłośc. ogladałem ten film rok temu więc szczegółów nie pamiętam. ale mniejsza o szczegóły bo i tak pomysł kamery, która podgląda ludzi przez ściany i z każdego możliwego ujęcia przy cyfrowej jakości obrazu, to tak troche niebardzo.
i jak już pisałem, można by było na to przymknąć oko, jakby to był powiedzmy jeden z trzech nienajmądrzejszych pomysłów. ale w tym filmie jedna głupotka goni drugą.
nie mówie że powinno sie robić tylko ważne, poważne i "bezbłedne filmy". kino w końcu wymyślono dla rozrywki, a nie dla rozstrząsania problemów egzystencjalnych. i nie bede mówił komuś kto lubi np. filmy familijne, albo słabiutkie komedie romantyczne, że ma ich nie ogladać bo to "niedobre" kino.
denerwuje mnie tylko to, że Deja vu mógł być dobrym filmem (bo dobrych filmów brakuje). scot zrobił przecież kilka genialnych: prawdziwy romans, hunger, czy top gun. a w tym przypadku ewidentnie kolesiowi nie poszło:).
nie spodziewałem sie rewelki, ale miałem nadzieję, że sie przynajmniej rozerwę, a sie zdenerwowałem; głównie przez błędy, których można było uniknąć.
pozdrawiam
:p to nie byla satelita widząca przez ściany z opóźnieniem! :)tylko tak na początku powiedzieli denzelowi, żeby się odczepił. ta maszyna po prostu w pewien magiczny-fizyczny sposób widziała przeszłość. :]
no to faktycznie to już czysta magia; i bdurka do potęgi trzeciej:):)
chyba se włącze ten film jeszcze raz. kupie wiaderko popcornu i bede rzucał w telewizor:)
pozdrawiam
nie dosc, ze film ogladasz niedokladnie, bo zeby nie zauwazyc, ze Val z kolegami sciemniali Denzelowi o satelitach to trzeba naprawde ogladac jednym okiem, to jeszcze kolejny raz piszesz bzdury....raz, ze niby film bylby genialny (twoje zlowa) gdyby nie happyend, a raz, ze w filmie glupota goni glupote??
czyli gdyby glowni bohaterowie jednak zgineli (zmieniona tylko sama koncowka) to jak ocenilbys ten film?? hahahahaha, moze lepiej juz nie odpowiadaj :]
ja wiem ze masz jakiś problem emocjonalny, i nie potrafisz z nim sobie poradzić w realu, dlatego na fowum wyśmiewasz ludzi mądrzejszych od siebie.
na innym forum zarzucałeś kolesiowi brak kultury bo oddzywał sie do Ciebie i do innych, tak jak ty teraz do mnie. więc jak widzę, łatwiej jest Ci zauważyć źdźbło w oku bliźniego.
i w tym filmie 90% głupotek wynika z happy endu. gdyby nie on, na te pozostałe 10%, w tym wszystko widzącą, -przez ściany- kamerę przymknąłbym oko (jak już napisałem). czytaj uważnie moje wypowiedzi, a nie co drugie zdanie, bo wtedy umyka ci ogólny sens.
A ze po roku czasu nie pamietam nieistotnych szczegółów, w stylu: był satelita czy inne super tajne genialne urządzenie. czy na lodówce były tylko literki napisu, czy inne też. nie ma to najmniejszego znaczenia w prowadzonej dyskusji. Bo szczegóły te mają taki sam wpływ na fabułę jak to czy bohater miał białą czy czarną koszule na sobie. a może czerwoną:)
I gdyby nie happy end, byłby genialny, bo ustawiłby się wpoprzek Hollywoodzkiej tandecie + oczywicie nie straciłby logiki. tonny scot jest na tyle uznany w branży, że znalazłby producenta do filmu z innym zakończeniem, a że poszedł na łatwiznę. no i miliony dolarów tez zrobiły swoje. pozr
a tak poza tym to co? boisz sie dyskusji?, ze po raz kolejny mówisz "weź sie już nie oddzywaj" to strasznie infantylne podejście, tak to rozmawiają dzieci w piaskownicy, a najczęściej agresywny lider któremu zabrakło argumentów i gdy nikt nie chce sie z nim bawić:). (Psychologia społeczna Tom 1)
weź najpierw kolego zdaj mature (jak już przez przypadek zdałeś, to idz jeszcze raz), przeczytaj kilka książek i wróć do rozmowy.
nie ponizaj sie wymyslajac teorie na moj temat.....ja po prostu wytykam bledy, niescislosci i wykluczajace sie wypowiedzi w twoich postach, bo to dosyc obiektywne i kazdy moze to sam ocenic....dywagacje na inne tematy nie maja sensu domorosly psychologu :]
a dlaczego akurat tobie? bo taki mam kaprys wyobraz sobie...
"ta maszyna po prostu w pewien magiczny-fizyczny sposób widziała przeszłość. :]"
W sumie nie zmienia to sytuacji filmu - chyba że na gorsze;)
No wiesz, kiedyś też była taka grupa kolesi co czytała wiele tekstów. wielu z nich nie rozumiała. też twierdzili że są sprzeczne. no i palili te teksty, często razem z ich autorami. kolesie nazwali sie Inkwizycją. (bardzo smutne towarzystwo było)
A jeśli nie rozumiesz tego co napisałem, to wydrukuj i zanieś komuś, może Ci wytłumaczy. Z tego co czytałem na innym forum, to nie tylko moich tekstów nie rozumiesz. Może to wtórny analfabetyzm???.
A jak już się bawimy w przeklejanki, to na samym początku naszej znajomości napisałeś:
"chyba nie tobie oceniac o czym ludzie chca dyskutowac..."
próbowałem ci wytłumaczyć ze popełniłeś błąd językowy
bo nie można oceniać "o kimś" "o czymś"
mozna oceniać "kogoś" "coś" - jest to wiedza dostępna już uczniowi w szkole podstawowej, gdzie uczy sie nie popełniania innych błędów, np "cofnąć się do tyłu' "fakty autentyczne" itp
Poprawne zdanie powinno brzmieć:
"chyba nie tobie decydować o tym, o czym ludzie chca dyskutowac..."
Wyrazy „oceniać” i „decydować” nie są synonimami i nie można stosować ich zamiennie. Zapytaj dowolnego polonisty to Ci potwierdzi.
Oczywiście wszystkich rozumów nie pozjadałem i sam walę byki na forum, tylko jak je zauważę to poprawiam. Jak mi ktoś wytknie gafę, to mówie "sory pomyliłem się, czeski błąd”
A jak brzmiała twoja odpowiedz wtedy:
"mylisz sie i to kolejny juz raz w tym temacie.... "
Skoro nie potrafisz zrozumieć prostych reguł, budujących sens, wypowiadanych zdań, to wcale nie dziwie, się ze nie jesteś w stanie zrozumieć moich dużo bardziej skomplikowanych wypowiedzi (twierdzisz że są sprzeczne, no ale tylko twoja słabiutka interpretacja, brałeś taka możliwość pod uwagę?).
Pozdrawiam.
PS
Fajnie się z tobą klepie, przynajmniej czas szybko upływa w pracy. Rzucasz się jak mój kot, gdy mu przywiązać kokardę do ogona.
Napisz jeszcze cos fajnego.
Pozdrawiam po raz wtóry.
@profix
Dzisiaj obejrzalem Deja Vu po raz wtory, zeby upewnic sie , ze teoria zakladajaca co najmniej dwa cofniecia jest logiczna. Nie ma sensu, zebym pisal od nowa to samo, wiec wkleje tutaj wypowiedz (ktora juz zreszta czytales)piotryda.
Jednak wczesniej kilka zalozen :)
Przede wszystkim podroze w czasie to czyste sci-fi. Jednak mimo tego istnieja rozne teorie podrozy w czasie. Jedna o ktorej wspominales (petla) powoduje wiele logicznych paradoksow (paradoks dziadka.. o tym za chwile), jednak do znudzenia wykorzystuje sie ja w filmach. Druga zaklada ze kazda zmiana w przeszlosci powoduje powstanie nowej linii czasu i ta wlasnie teoria jest wykorzystana w filmie( zreszta jedna z bohaterek o tym wspomina)
Drobny cytat z wikipedii:
"Podróże w przeszłość wiązałyby się z pewnymi paradoksami logicznymi, np. paradoksem dziadka: jeśli przeniosę się w przeszłość i zabiję swojego dziadka, zanim spłodził mojego ojca, to nie mogłem się urodzić, więc nie mogłem przenieść się w przeszłość i go zabić, więc go nie zabiłem, itd.. Niektórzy uważają to za dowód, że takie podróże są niemożliwe. Paradoks ten można jednak rozwiązać, np. zakładając, że każda podróż w przeszłość powodowałaby powstanie nowej wersji uniwersum (koncepcja "nogawek czasu"), albo wprowadzając koncepcję czasu indywidualnego (w mojej przeszłości dziadek istniał, w przeszłości którą tworzę, nie istnieje). "
Teoria piotryda:
"Postaram się nieco rozjaśnić mrok błądzącym:-)))
Czas pierwszy: zamachowiec zostawia swój samochód z bombą na promie i jedzie motorem na most aby zobaczyć wybuch. Prom wylatuje w powietrze, ginie kilkaset osób, przyjeżdża agent ATF Doug Carlin. Rozpoczyna się śledztwo. Werbują go do specoddziału i pokazują tę tajemnicza technologię. Doug łapie się, że to wehikuł czasu i przesyła kartkę z informacją do swojego biura.
Rozpoczyna się czas drugi: Larry Minuti (partner Doug?a) jedzie na przystań i ginie, uprzednio strzelając do samochodu terrorysty. Ten zmuszony jest szukać nowego auta i decyduje się wykorzystać wcześniej zdobyty adres Claire Kuchever. Jedzie do niej, porywa ją, bierze samochód i jedzie nad rzekę gdzie zabija dziewczynę, obcina palce bo za jej paznokciami jest jego DNA (naskórek z policzka), pali i wrzuca do rzeki. Jedzie na prom zostawia tym razem jej samochód z bombą, wsiada na motor i jedzie na most. Prom wlatuje w powietrze, giną ludzie przyjeżdża agent ATF. Rozpoczyna się śledztwo. Odnalezione zostają nadpalone zwłoki kobiety z obciętymi palcami. Werbują go do specoddziału i pokazują tę tajemniczą technologię. Doug łapie się, że to wehikuł czasu i przesyła kartkę z informacją do swojego biura. Partner ginie. Pościg za mordercą zakończony złapaniem terrorysty i Doug przenosi się po raz pierwszy w czasie, kradnie karetkę i udaremnia morderstwo. Przyjeżdża jednak zbyt późno i dziewczyna już ma obcięte palce. Zabiera ją do jej mieszkania opatruje ranę, ona się przebiera, a on w tym czasie układa napis na lodówce. Potem ona do niego celuje i dzwoni do biura potwierdzić jego tożsamość. Następnie Doug zostawia ją w domu i jedzie na przystań. Jednak terrorysta, który najprawdopodobniej ich śledził porywa ją ponownie, morduje i topi w rzece, a następnie jedzie na prom, zostawia swój samochód z bombą i jedzie motorem na most aby zobaczyć wybuch. Prom wylatuje w powietrze, giną ludzie w tym także Doug, któremu nie udaje się rozbroić ładunku. Przyjeżdża agent ATF. Rozpoczyna się śledztwo.
Czas trzeci to, to co oglądamy. Tym razem udaje się przyjechać wcześniej i terrorysta nie ma czasu obciąć palców Claire (ujęcie kamery pokazujące wszystkie palce) ale za to rani Douga (nie przewidział tego). Kiedy w domu dziewczyny kończą opatrunek, Carlin zauważa zakrwawioną gazę (czy szmatę), widzi tę samą sukienkę i dociera do niego, że pomimo wszystko niczego nie zmienił. Tym razem zabiera więc dziewczynę ze sobą bo zrozumiał, ze jak ją zostawi to nie będzie bezpieczna. Na wszelki wypadek, gdyby musiał jeszcze raz wrócić układa ponownie napis na lodówce.
Zakończenie: udaje się zapobiec tragedii ale prawdziwy Doug, który się przeniósł w czasie ginie w podwodnym wybuchu. Rzeczywistość jednak została zmieniona więc alternatywny Doug pojawia się na przystani i ma spisać zeznania dziewczyny. Skoro nikt nie zginął (prawie nikt) nie ma FBI i specoddziału. Ta alternatywna linia czasu staje się rzeczywistą i... żyli długo i szczęśliwie.
Jeśli są jeszcze jakieś pytania co do logiki scenariusza to proszę pytać. Postaram się odpowiedzieć.
Tylko proszę mi nie wmawiać, ze podróże w czasie są niemożliwe:-))) "
W tej teorii zmienilbym tylko jedna rzecz. Moment, kiedy dziewczyna traci palce (za 1-szym cofnieciem) nastepuje juz po tym jak Doug jest w jej mieszkaniu. On odjezdza, ona zostaje, zamachowiec po nia wraca i obcina jej palce. W filmie jest jeszcze jeden wazny szczegol, o ktorym nie ma tu wzmianki. Mianowicie w czasie przesluchania zamachowca, Doug stara sie od niego wyciagnac przebieg zdarzen :
- Zakleiłem jej usta taśmą i narzuciłem kaptur na głowę.
- I?
- Skrępowałem nadgarstki i nogi i zawiozłem do siebie.
- Zapakowałem bombę do jej samochodu,|oblałem ją obficie benzyną...
- I dalej już chyba wiesz.
- Nie, nie wiem! Chcę byś ty mówił.
Zamachowiec mowi: "I dalej już chyba wiesz. ", bo przeciez juz spotkal Douga, ktory zabral dziewczyne, jednak byl to inny Doug (ten z 1-szego cofniecia), ktory potem zostawil dziewczyne i zginal na barce.
Wygooglowalem wywiad z Billem Marsilii, scenarzysta deja vu:
http://www.moviesonline.ca/movienews_10474.html
Dwa cytaty:
"Yeah, that's always one of the tricks of writing something like "Déjà Vu." One of the things I really admire about Jerry Bruckheimer certainly was his shows like CSI is that he gives the audience credit for a very big brain. He assumes an intelligence of the audience that they will be able to follow a process even if it's highly technical, even if it's highly particular and he trusts that not only will they follow it but they'll be fascinated by it. And he's had an incredible amount of success proving that theory."
"We had a fellow, Dr Brian Green from Columbia University, [who] flew out to talk to us and we were very lucky. He read through the script and once you accept the conceit that this time window could exist, everything else about it is scientifically accurate. This is the way it would behave. This is the way it would look. "
Oczywiscie moge sie mylic. Oczywiscie moglem znalezc (nie tylko ja zreszta) cos czego nigdy w tym filmie nie bylo. Oczywiscie producenci mogli wywalic 5mln $ na dziurawy scenariusz(jest o tym wzmianka chocby w recenzji tu na FW). Oczywiscie Bill Marsilii mogl pisac przez 10 lat dziurawy scenariusz. Oczywiscie Dr Brian Green mogl sie mylic, ba mogl nigdy nie istniec a B.M mogl zwycajnie klamac w tym wywiadzie :)
Mnie jednak te oczywistosci jakos tak nie przekonuja :)
nawet jeśli założymy, że doug cofa się w czasie i stwarza drugą rzeczywistość to gdyby nie zginął (a musiał zginąć, żeby widzowie juz zupełnie nie oszaleli:) to mielibyśmy w 2giej rzeczywistości 2ch dougów.
Wiem że nie ma prawa fizycznego (metafizycznego), które by to wykluczało, ale jakoś buntuje się przeciwko temu moja wewnętrzna logika:)
zakładając znowu utworzenie się drugiej, równoległej rzeczywistości, w której doug np. konstruuje napis na lodówce, to napis ten nie powinien byc widoczny w "rzeczywistości pierwszej". Tymczasem w niej jest, no i inne elementy też: jak furgonetka, itp itd.
Tutaj znowuż można spekulować, że przenosił sie kilka razy. Ale nie mamy na ten temat nawet 1 wzmianki. przy hollywoodkiej produkcji, jest to jak najbardziej dziwne, bo producenci filmowi lubią zagęszczać akcję i jeśli bohater przenosi się kilka razy, to się to pokazuje (chociażby 2ma ujęciami, ale sie pokazuje). nie liczy się na "domyślność" amerykańskiego widza, bo ona jest na poziomie pantofelka:)
A tak na marginesie jest coś takiego jak brzytwa Okhama - prawo "nakazujące" nie tworzyć "bytów nieistniejących" (czyli niepotrzebnych i niewiarygodnych interpretacji), i mówiące w dalszej części że najprostsze interpretacje są w 99,99 % tymi właściwymi.
w wymienionym wyżej przypadku najprostsze rozwiązanie wygląda tak:
scenariusz napisany przez Billa Marsilii nie był dziurawy, ale zakładał fatalistyczne zakończenie -śmierć douga i niepowstrzymanie zamachowca- czyli tytanic tonie i mamy dramat - laski płaczą. Ale takie rozwiązanie takie przyniosło by, powiedzmy, 30 % zysku mniej:) ergo statek zostaje uratowany wbrew wszelkiej logice.
odnośnie wywiadów, to zwłaszcza w przypadku filmów mówi się to co widzowie chcieliby usłyszeć, a nie koniecznie to co jest prawdą:).
Zdanie zamachowca "I dalej już chyba wiesz." wcale nie musi zakładać, że spotkał sie z dugiem 1, 2 czy 3, ale że doug wie co się dzieje z kimś komu zaklei się usta taśmą i poleje benzyną (znowu to takie najprostsze rozwiązanie).
Co prawda współczesne teorie interpretacji pozwalają na wszelkie możliwe analizy. Jak film obejrzy jakiś ultas z ku klux klanu to powie że film gloryfikuje murzynów. Jak obejrzy inny ultras - powiedzmy duchowy potomek Martina Lutera Kinga, może powiedzieć ze dzieło opowiada o walce uciśnionych murzynów ze złymi białymi (douga z terrorystą).
oczywiście przejaskrawiam ale po to żeby pokazać pewną tendencje. Profesor uniwersytetu, który publikuje od lat książki na temat podróży w czasie, tez sie podepnie pod ten film i będzie chciał na podstawie jego popularności pchnąć ileś tam swoich dzieł i też będzie tworzył swoje teorie.
mnie "oczywistości" piotryda wydają sie zabawne:)
Pozdrawiam
"zakładając znowu utworzenie się drugiej, równoległej rzeczywistości, w której doug np. konstruuje napis na lodówce, to napis ten nie powinien byc widoczny w "rzeczywistości pierwszej". Tymczasem w niej jest, no i inne elementy też: jak furgonetka, itp itd. "
Najpierw byl wybuch.. pojawil sie Doug itp itd. Bedac w mieszkaniu Claire nie ma ulozonych napisow. Dalej to co zwykle... cofa sie w czasie, uklada napis (mogl zrobic lub nie kupe innych rzeczy, ale skupmy sie na napisie), przez co zmienia przeszlosc tworzac druga linie czasu, jedzie na prom i ginie. Tu zaczyna sie film (moment wybuchu). Pojawia sie Doug itp tid. Beda w mieszkaniu Claire napisy SA ulozone.. reszte znasz.
"Tutaj znowuż można spekulować, że przenosił sie kilka razy. Ale nie mamy na ten temat nawet 1 wzmianki. przy hollywoodkiej produkcji, jest to jak najbardziej dziwne, bo producenci filmowi lubią zagęszczać akcję i jeśli bohater przenosi się kilka razy, to się to pokazuje (chociażby 2ma ujęciami, ale sie pokazuje). nie liczy się na "domyślność" amerykańskiego widza, bo ona jest na poziomie pantofelka:) "
To prawda, ale czy film obdarty z mojej teorii staje sie beznadziejny ? Wg nas obu chyba tak, ale dla widza "made in USA" dalej jest to wciagajace kino akcji. Rzeczywiscie nie pokazano nic co mialoby wskazywac na to ze Doug cofal sie wiele razy. Gdyby pokazano chocby na chwile wczesniejsze cofniecie, wtedy film moglby okazac sie niezrozumialy dla wiekszosci odbiorcow, a tak kilku zapalencow i tak znajdzie w tym filmie cos czego mozliwe ze nigdy nie bylo :) Ja bede sie trzymal wersji ze jednak bylo :)
"scenariusz napisany przez Billa Marsilii nie był dziurawy, ale zakładał fatalistyczne zakończenie -śmierć douga i niepowstrzymanie zamachowca- czyli tytanic tonie i mamy dramat - laski płaczą. Ale takie rozwiązanie takie przyniosło by, powiedzmy, 30 % zysku mniej:) ergo statek zostaje uratowany wbrew wszelkiej logice. "
No tak, ale przeciez Doug ginie.. Tak samo, dla mojej teorii, nie ma znaczenia czy Claire by zginela czy nie, i tak Doug zmienil przeszlosc tworzac nowa nitke czasu. A ze przezyla ? no coz, to przeciez Hollywood :) Happy end musial byc i byl, ale dalej teoria z wieloma liniami czasu trzyma sie kupy.
Powiem tak: większość widzów, zwłaszcza Made in USA, wchłania film bezkrytycznie, chłoną obraz - cieszą sie pościgami, fajnymi wybuchami, jak równiez z tego, że ktoś tam uratuje fajną laskę. i dla nich jest to fajne kino.
dla mniejszej ilości widzów, jesli elementy widowiskowe nie sa wpisane w rozsądną i ciekawą fabułę film staje sie nie do przyjęcia. I gdyby pokazali, ze Doug cofa sie parę razy, nie stał by sie mniej zrozumiały dla części tej bezkryrtycznej masy, (bo dla niej to i tak wszystko jedno), ale wtedy zyskałby moze w oczach, tej drugiej (bardziej wymagającej) części widowni (moze przymkneli by oko na inne nieścisłości). dla mnie i dla wielu innych byłby beznadziejny, niezależnie od tego ile razy pokazaliby cofającego się douga, (bo jesli by sie przyjrzeć biżej,to nawet zakładając,ze cofał sie pare razy to tez jest kilka nieścisłości)
wg mnie teoria światów równoległych nie trzyma sie kupy a ni w tym ani żadnym innym filmie który zakłada podróże w czasie, w których bohater cofa sie, zmienia coś z "gorszego na lepsze". i wraca do ładnej zmienionej już (2giej) rzeczywistości. tłumaczyłem juz gdzie inndziej i nie lubie sie powtarzać:). jest wklepane wyżej razem z textem kolegi Daywalkera:). słowem cięzko to wytłumaczyć, najlepiej było by narysować.
ale Daywalker wytłumaczył to w miare prosty i ścisły sposób. ja bym tak nie umiał.
powiem tylko tyle: Skupiając sie na napisach, doug był w mieszkaniu Claire bedac JESZCZE w rzeczywistości nr. 1. -było to zanim JESZCZE przeniósł sie w czasie-. w mieszkaniu JUŻ były bandaże a napisy JUŻ ułożone "mozesz ją uratować". (rzeczywistość pierwsza to jest ta "zła" w której statek wybucha).
potem przenosi sie w czasie i wg twojej teorii otwiera drugą czasoprzestrzeń. i dopiero w tej DRUGIEJ czasoprzestrzeni układa napisy i jest opatrywany. i w tej DRUGIEJ ratuje też statek. (to jest ta "dobra" czasoprzestrzeń). jak możesz twierdzić ze teoria światów równoległych trzyma się kupy skoro elementy drugiej rzeczywistości, znalazły sie ni stad ni zowąd w pierwszej:):)
jak możesz twierdzić że: "Bedac w mieszkaniu Claire nie ma ulozonych napisow" chyba ogladalismy 2 różne filmy, bo z tego co pamietam doug widział napisy przy pierwszej wizycie w domu, tylko jeszcze nie wiedzaił że jest ich autorem. .
mozesz powiedzieć ze napisy nie były ułozone ale tego nie pokazali w filmie - ale to baaaaardzo naciagana teoria:)
wywody na temat poszczególnych momentów kiedy mógł sie cofnąc po raz pierwszy po raz drugi czy po raz 3ci tak na prawdenie mają wiekszego sensu. Bo i tak nis sie nie trzyma kupy:)
ale tak ci tego chyba nie wytłumacze. trzeba by sie było zejść w realu.
ps
teoria z liniowością czasu w przypadku tego filmu jest tak samo błędna jak z równoległością, w jednym i drugim przypadku są elementy wykluczające się.
pozdrawiam
ps
chcesz to ci wyśle na maila rysunek przedstawiający niemozliwość teorii światów równoległych. który da sie zastosowac do tego filmu jak i do wielu innych.
a 1 dug ginie tylko dlatego żeby na ekranie nie pojawiło sie dwóch dougów. jest to jedyny powód. gdyby nie zginąl to nawet ta bezkrytyczna masa załapała by że coś jest nie tak:)
gdy mówie o pierszej wizycie Douga u Claire, chodzi oczywiście o pierwsza wizyte pokazaną w filmie. (naturalnie był tam niejako "wczweśniej" ale ta wcześniejsza wizyta mogła następiec tylko w drugiej rzeczywistości):)
mam nadzieje ze nie za bardzo poplatałem. jak juz mowiłem słowami to ciezko wytłumaczyć.
A tak zupełnie poza tematem, to w przypadku doklejanych na siłę happy endów, przypominają mi sie dwie historie.
pierwsza to dowcip:
-dlaczego do obsady Tytanica nie załapał sie Bruce Willis - bo by wszystkich uratował (stary dowcip ale na miejscu).
druga to fragment filmu, "Na skróty" albo "Gracz" Altmana (dokładnie nie pamiętam)
otóż scenarzysta i ktos tam jeszcze omawiają jak wielki i ważny film, chcą nakręcić. Ze nie bedzie taką typową tandetą, z łzawym happy endem, że będzie dramat, że bohaterka ginie itp itd.
po czym pokazany jest pokaz przedpremierowy dzieła, a tam w finałowej scenie wpada, wspomniany juz, Bruce Willis z dużą giwerą i ratuje bohaterkę; graną bodajże przez J. Roberts, ale pewien nie jestem, dawno temu widziałem film. Musze chyba sobie odświeżyć i polecam innym:)
pozdrawiam po raz kolejny
"(bo jesli by sie przyjrzeć biżej,to nawet zakładając,ze cofał sie pare razy to tez jest kilka nieścisłości) "
jakich ?:)
"powiem tylko tyle: Skupiając sie na napisach, doug był w mieszkaniu Claire bedac JESZCZE w rzeczywistości nr. 1. -było to zanim JESZCZE przeniósł sie w czasie-. w mieszkaniu JUŻ były bandaże a napisy JUŻ ułożone "mozesz ją uratować". (rzeczywistość pierwsza to jest ta "zła" w której statek wybucha).
potem przenosi sie w czasie i wg twojej teorii otwiera drugą czasoprzestrzeń. i dopiero w tej DRUGIEJ czasoprzestrzeni układa napisy i jest opatrywany. i w tej DRUGIEJ ratuje też statek. (to jest ta "dobra" czasoprzestrzeń). jak możesz twierdzić ze teoria światów równoległych trzyma się kupy skoro elementy drugiej rzeczywistości, znalazły sie ni stad ni zowąd w pierwszej:):) "
Jesli jestesmy przy numerowaniu swiatow.. To ten, ktory widzimy w filmie jest drugi, a po uratowaniu Claire powstaje trzeci. Pierwszy to ten, w ktorym Doug sie cofa (a bedac w domu Claire nie ma ulozonych napisow), ukladajac napisy "tworzy" druga nitke. To teoria.. ale cos trzeba zalozyc zeby cala bajka z filmu byla logiczna. Ja zakladam, ze kazda zmiana tworzy nowa nitke.
"mozesz powiedzieć ze napisy nie były ułozone ale tego nie pokazali w filmie - ale to baaaaardzo naciagana teoria:) "
No a co ty myslales ?:) Przeciez wlasnie na tym zalozeniu, ze Doug sie cofnal i nie pokazano nam tego w filmie bazuje cala teoria swiatow rownoleglych.
Zostawmy juz B. Marsilii, producentow i liczenie zyskow. Ja tylko chce udowodnic, ze teoria swiatow rownoleglych idealnie pasuje do tego filmu(zreszta moment w ktorym ta murzynka z rzadowej agencji wspomina o tej teorii nie mogl pojawic sie, ot tak, przypadkowo).
Z blizej nieokreslonych przyczyn nie moge ci wyslac wiadomosci z moim mailem, wiec jesli mozesz to wrzuc ten obrazek gdzies na necie. Chetnie obejrze :)
Jesli jestesmy przy numerowaniu swiatow.. To ten, ktory widzimy w filmie jest drugi, a po uratowaniu Claire powstaje trzeci. Pierwszy to ten, w ktorym Doug sie cofa (a bedac w domu Claire nie ma ulozonych napisow), ukladajac napisy "tworzy" druga nitke. To teoria.. ale cos trzeba zalozyc zeby cala bajka z filmu byla logiczna. Ja zakladam, ze kazda zmiana tworzy nowa nitke.
tylko że do rozszczepienia czasu potrzebna jest ingerencja elementu TERAŹNIEJSZEGO w przeszłość
przyjmując twój tok rozumowania musielibyśmy uwiezyć, że
bohater aby rozszczepić linie rzeczywistości, za jednym razem potrzebuje "wechikułu" a za "innymi razami" wystarczy mu tylko zmienić coś w tym świecie wokół siebie - to nielogiczne:).
TEORIA skoku w tym filmie jeśli by ją interpretować najrozsadniej (bez uciekania w kolejne niemozliwe ścieżki rozwiązań) wyglada tak:
świat w którym wybucha statek jest rzeczywistością pierwszą.
doug cofając sie w czasie trafia do tej pierwszej, jednocześnie roszczepiając ją - tworząc odnogę - czyli rzeczywistość drugą i wszystkie późniejsze jego działania dokonują się (a przynajmniej powinny być dokonywane) juz poza wszelkim kontaktem z czasem 1szym. i tu wychodzą właśnie dziury w scenariuszu.
Czas "pierwszy", to ten który obserwujemy od poczatku filmu, do momentu skoku w czasie. Po skoku zaczyna sie rzeczywistośc nr 2
jak mówiłem do rozszczepienia czasu potrzebna jest ingerencja elementu TERAŹNIEJSZEGO w przeszłość
Takim elementem jest pojawienie sie Douga nr 1 świecie nr 1, i juz to od razu rozszczepia rzeczywistość, doug 1 "stwarza niejako" świat nr 2, w którym bryka sobie Doug nr2 (nie podejrzewając niczego).
Niemozliwe jest rozszczepienie rzeczywistości na trzecią, a później na czwartą przy jednym skoku. do rozsczepienia rzeczywistości na trzecią potrzebny był by skok z rzeczywistości 2 w dowolny element jej LINI i tym samym rozszczepienie na 3cią RZECZYWISTOŚĆ, (rzynajmniej wg "logiki" wewnątrzfilmowej)
a nawet gdyby przyjąć twoją teorię, że kazdy czyn bohatera rozszczepia każdą kolejną rzeczywistość na następną (raz "z" wechikułem raz "bez":).
to by znaczyło że: bohater kradnie ambulans(rozszczepia czas) ratuje dziewczyne( rozszczepia czas) układa napis (rozszczepia czas) itd itd Ratując statek i ginąc rozsczepia czas na N-tą już nitkę.
Zakładając teorię takich rozszczepów, każda kolejna rzeczywistość powinna toczyć się juz swoim własnym torem i od kazdej z nich powina odchodzic kolejna nitka, no i bohater NIE może mieć róniez w takim przypadku dostępu do wcześniejszych "nitek rzeczywistości".
a tutaj - doug sprzed skoku z rzeczywistości 1 widzi literki, ułozone po którymś tam (wg twojej teorii) rozszczepieniu.
i mi karzesz wierzyć, że czas w którym Doug tworzy napis to tylko kolejna "nitka rzeczywistosci", tylko autorzy filmu zapomnieli o tym wspomnieć licząc na domyślność widza.
jeju wybacz ale to dopiero naciągana teoria. :):)
i nie umiem niestety załączyć obrazka w sieci
moj adres to mój nick i małpa i interia. jakbyś chciał napisz. jak sie nie zniechęcę to narysuje ci obrazek i poślę. ale najwcześniej po 21:) i nie jestem pewien czy dam rade fizycznie dzisiaj ( z powodów niezależnych:)
serdecznie pozdrawiam
"tylko że do rozszczepienia czasu potrzebna jest ingerencja elementu TERAŹNIEJSZEGO w przeszłość
przyjmując twój tok rozumowania musielibyśmy uwiezyć, że
bohater aby rozszczepić linie rzeczywistości, za jednym razem potrzebuje "wechikułu" a za "innymi razami" wystarczy mu tylko zmienić coś w tym świecie wokół siebie - to nielogiczne:). "
Troche nie lapie tego :) Ale piszac : "Ja zakladam, ze kazda zmiana tworzy nowa nitke." mialem na mysli to, ze po cofnieciu zmieniajac cos tworzy nowa nitke, ale dalesze zmiany(poki znowu sie nie cofnie) zachodza w obrebie tej samej nitki. Moze zle to ujalem, sry :)
"TEORIA skoku w tym filmie jeśli by ją interpretować najrozsadniej (bez uciekania w kolejne niemozliwe ścieżki rozwiązań) wyglada tak:
świat w którym wybucha statek jest rzeczywistością pierwszą.
doug cofając sie w czasie trafia do tej pierwszej, jednocześnie roszczepiając ją - tworząc odnogę - czyli rzeczywistość drugą i wszystkie późniejsze jego działania dokonują się (a przynajmniej powinny być dokonywane) juz poza wszelkim kontaktem z czasem 1szym. i tu wychodzą właśnie dziury w scenariuszu.
Czas "pierwszy", to ten który obserwujemy od poczatku filmu, do momentu skoku w czasie. Po skoku zaczyna sie rzeczywistośc nr 2 "
Zgadza sie, tylko ze zamiast linii pierwszej mamy druga, a zamiast drugiej trzecia. Pierwszej nie widzimy.
"a tutaj - doug sprzed skoku z rzeczywistości 1 widzi literki, ułozone po którymś tam (wg twojej teorii) rozszczepieniu.
i mi karzesz wierzyć, że czas w którym Doug tworzy napis to tylko kolejna "nitka rzeczywistosci", tylko autorzy filmu zapomnieli o tym wspomnieć licząc na domyślność widza.
jeju wybacz ale to dopiero naciągana teoria. :):) "
Mniej wiecej tak.. ale nie jest tak, ze w ogole nie wspominaja o tym, poniewaz murzynka z tej super grupy od cofania sie w czasie wspomina o teorii rownoleglych czasoprzestrzeni.. Tak czy siak widze, ze na pismie ciezko to naprawde wyjasnic, takze w mailu posylam graficzna wersje deja vu :)
wiesz co zobaczyłem twój rysunek, ale jak na mój gust za dużo tam domniemanych cofnięć, nie umotywowanych niczym w fabule, i za bardzo nieprawdopodobnych:) wiem ze sie powtarzam ale uważam za niemozliwe twoje rozwiązanie za niemozliwe, bo wg mnie doug widzi napisy przed jakimkolwiek skokiem. wiem ze na rysunku zaznaczyłes inaczej. Ale ja mowie o tym co widać w filmie, ty swoim rysunkiem stworzyłeś drugą "domniemaną fabułę" której w filmie nie widać, ani się o niej nie wspomina. narysuje ci jutro swój rysunek zobaczymy co powiesz.
to że jakaś murzynka z super grupy napomknie o teori światów równoległych nie oznacza ze już mamy klucz do rozwiazania zagadki w stylu "doug cofał sie kilka razy":)
mówiac o ingerencji elementu TERAŹNIEJSZEGO w przeszłość, mam na myśli douga i jego skok wstewcz. powtórzyłem to zdanie później i dopisałem o co mi chodzi. nie czytałes uwaznie:) z reszta nie martw sie jakbym ja to czytał po kimś też bym pewnie od razu nie załapał.
i nieustannie twierdze ze są 2ie linie czasu, jedna od poczatku filmu do skoku. i druga od skoku do końca filmu. na istnienie innej teorii nie ma przesłanek.
posle ci rysunek jutro po 21, wcześniej nie mogę. nara.
profix w innym temacie, w ktorym dyskutowalem o ilosci podrozy w czasie w filmie DeJa Vu:
"...więc uważam za mocno infantylne (czyli dziecinne) przeprowadzanie analiz filmów, które juz z samego założenia i przyjętej teorii podróży w czasie nie mogą byc logiczne..."
a co teraz robisz w paru powyzszych postach znawco kina, he? hahahahahah
kolejna niekonsekwencja twoich slow i poczynan ;] bywaj...
ps: nie staraj sie mi (chyba, ze chcesz sie zow osmieszac) kolejny raz dopiec wjezdzajac mi na psychike itd, jak widzisz splywa to po mnie dosyc gladko...wole skupic sie na tym co tu piszesz (co kazdy czytajacy moze sobie sam ocenic) i wytykac ci kolejne bzdury :)
kolego drogi nie wcinaj sie między dorosłych jak dyskutują, bo nadal nie mozesz zrozumiec o czym mowa i sam sie ośmieszasz. a że wszystko po tobie spłynie to nie wątpie.
A już tłumacząc tobie wcześniej, mój sposób patrzenia na deja vu popadłem w infantylizm i dziecinadę, z pełna świadomością popełnianego błedu, wbrew wcześniejszym zapewnieniom, ze tego robic sie nie powinno.
no cuż przyłapałeś mnie NIE JESTEM ŚWIĘTY, czsem robie cos mimo iż doskonale wiem ze nie powininem robić; i przyrzekałem sam przed soba ze tego robic nie bedę. Na tej zasadzie wypije tez np. piąte piwo a wiem ze powinienem tylko 4 bo inaczej głowa będzie mnie rano bolała.
Rozumiem że jesteś jednostką genialną, nieomylną, zawsze stałą niczym spiżowy pomnik, nieskorą do kompromisów - jednym słowem duma rodziny i narodu:)
startuj na prezydenta, takiej opoki państwo nigdy nie miało:)
jeśli zacząłem dyskusje z kolegą dpo, to tylko dlatego ze jest on osobą inteligentą i kulturalną nie zamykającą się na teorie i interpretacje innych użytkowników filmwebu. A jeśli nawet z jakimiś opiniami się nie zgadza to w przeciwieństwie do Ciebie nie obraża swego rozmówcy:). Dla Ciebie niestety taka „sztuczka” jest niewykonalna, więc odpłacam Ci pięknym za nadobne:)
serdecznie pozdrawiam
napisze to jeszcze raz, bo chyba zapomnales:
TY zaczales obrazac ludzi piszac, ze ich (moja i mojego oponenta) dyskusja na IDENTYCZNY jak wasza temat, jest jalowa, bezcelowa i dziecinna...
jesli napiszę ze dyskusja na jakiś temat jest bezcelowa i dzieninna ba nawet głupia, a ktos sie o to obrazi to znaczy że totalnie nie ma dystansu do siebie, albo faktycznie wie że jest dziecinny.
to jest tak jakbym krzyknął w tłum nieznanych mi ludzi "ty głupku" a jeden z nich by wystartował do mnie, że go obraziłem.
Próbuje Ci wytłumaczyć, obrazają sie ci co się poczuwają do takiej obrazy, człowiek mądry nie obrazi się bo uzna, ze moje "ty głupku" nie było skierowane do niego:)
Z całego "tłumu" ludzi we wspomnianym temacie tylko ty sie rzuciłeś na mnie. Wiec sam sobie wyznaczyłeś miejsce w dyskusji:):)
pozdrawiam i dziekuje za rozmowę
mam nadzieję że się jeszcze odezwiesz:)
i zrozum wreszcie, ze swoim brakiem konsekwencji sam sie obrazasz....ja do tego palca nie przylozylem :)
i dyskusja nie była identyczna bo ja i kolega dpo nie obrzucamy sie błotem, jak równiez tamta dyskusja opierała sie na tym ile razy cofał sie doug. z tego co udowadniam tutaj - biorac pod uwagę materiał fabularny, nie może być mowy o wielokrotnych cofnieciach. bo ich po prostu nie ma.
jesli zaś załozymy że doug zeby dokonac wszystkich zmian musiał by się cofnac wiele razy, to musielibysmy nakręcic drugi film. bo ten w aktualnej "skończonej" wersji nie zakłada kilku skokow.
oczywiscie bedziesz twietrził cos innego, zapewne jak wiekszość, ale kidyś wiekszość twierdziła, że ziemia jest płaska.
pozdrawiam po raz kolejny
ps: wroc moze do tamtej dyskusji i zobacz jakie jest moje zdanie w tej (filmowej) kwestii... moze przestaniesz sie kolejny raz osmieszac.
przecież na jedno wychodzi
czy powiem "ty głupku" w tłum, albo "grupkę"
czy "wy głupki" a z tłumu wyskoczy tylko 1 osoba to znaczy, ze poczuła sie urażona. reszta pomyślałaby ze to nie do nich. w myśl zasady uderz w stół a nożyce się odezwą - wyskoczyłeś ty:)
tłum to tez grupa osób:)
i tylko ty to odebraleś mój tekst jako "wy głupki"
a ja tylko napisałem że rozmowa jest infantylna:).
i obiecuje że wrócę, przecież nie sledziłem juz dalej wszystkich wypowiedzi, bo rozmowa w tamtym temacie coraz bardziej schodziła na psy:)
Sam się ośmieszasz od pierwszej rozmowy, kiedy próbowałem Ci wytłumaczyć, na czym polega ocenianie "czegoś" a nie "o czymś". taka prościzna a się wyłożyłeś.:).
Oj chyba urywałeś się z lekcji języka polskiego:):).
pozdr
ok czepiam sie, mógłbym sobie darowac, ale sam zacząłeś czepiać moich "teoretycznych błedów" i tak już poleciało. żeby dowiedziec sie co myślisz na temat filmu deja vu trzeba było zobaczyc wszystkie twoje wczesniejsze wpisy, a nie tylko te z rozmowy z panem piotrydem.
przeleciałem je tak pokrótce i musze przyznac, ze mówisz mniej wiecej to samo co ja.
ale zauwazyłem tez że tobie najcześciej w dyskusjach pierwszemu puszczają nerwy i zaczynasz sie posługiwac słownictwem rynsztokowym w stylu "sram na to" a to odrazu powoduje agresje u twoich rozmówców, jaki niechęć osób postronnych które to czytają. i zamiast skupić sie na wartosci merytorycznej wypowiedzi, pierwsze co sie rzuca w oczy to wulgaryzmy, a to zniecheca od dokładnego zaznajomienia sie z twoimi wywodami.
przy czym jak Ci puszczą nerwy tez robisz sie głuchy na argumenty drugiej strony choćby były racjonalne (jak te o ocenianiu) i wszystkich traktujesz jedna miarą. wkurzony na nieporadnośc wywodów piotryda zagrały ci styki ze mogłem Cię z nim pomylić, a to na prawde był czeski bład. ty sie nigdy w niczym nie walnąłeś?
pozdrawiam
tak czy siak, mily ze mnie gosc, ale jak widze jak ktos taki jak moj poprzedni oponent wprost mowi, ze jego zdanie jest nieomylne itd (sprawdz ile razy tak pisal) to po prostu nie widze sensu normalnej rzeczowej dyskusji, po co....wole sie wtedy troche popastwic :]
btw: mam nadzieje, ze nie urazasz sie zbytnio, milego dnia, serio serio :)
pisalem: 'nie tobie oceniac o czym ludzie dyskytuja', tak?
temat dyskusji to 'cos'...
oceniales temat dyskusji = oceniales cos
kwestia twojej interpretacji prostego zdania, ale nie moj problem, ze tak cie to boli i kolejny raz do tego wracasz (najwyrazniej nie masz innego punktu zaczepienia), olewalem dotad, ale sam sie prosisz....idz juz i sie nie kompromituj...
i nie mysl sobie, ze jak kolejny raz sie bedziesz produkowal na ten sam temat to cos ci odpowiem, przykro mi....nie lubie sie powtarzac, a skoro raz ci cos napisalem to staram sie nie pisac po raz wtory (czasem jednak trzeba), madry czlowiek zrozumie od razu :]
podobnie ma sie kwestia z pierwsza czescia twojej odpowiedzi: na to juz odpowiedzialem wyzej, nie widzisz roznicy w tych zdaniach? no nic, nie znam sie na nauczaniu poczatkowym i prosciej tego napisac nie umiem :]
bywaj do nastepnej wtopy... nie zawiedz mnie :]
PS: nie wiem czy sie akurat w tej dyskusji przewijalo, ale w tamtej wspominalem o tym....obu wam polecam obejrzec sobie film pt. 'Primer' (Wynalazek), tam bedziecie musieli sie bardzo ale to bardzo naglowic zeby rozkminic co do czego :) no offence, po prostu Wam POLECAM :)
przeciez sam się kompromitujesz, przeklejając swoje niepoprawne wypowiedzi- 'nie tobie oceniac o czym ludzie dyskytuja' nadal jest błedem
musiałbyś napiac "nie tobie oceniać temat dyskusji" - wtedy było by poprawnie. ale to szczegół.
i już starsznie się zaplatałes w kolejnych wyjasnieniach sam już widze nie wiesz, w która stone się odwrócić żeby wyszło "na twoje". No i faktycznie rozmowa z tobą chyba faktycznie nie ma sensu, bo tez mnie nie bawi powtarzanie tych samych argumentów w coraz prostszy i bardziej łopatologiczny sposób, żebys je zrozumiał.
Zdanie w którym się pomyliłeś wyciągałem nie dla tego ze mnie bolało:P, ale żeby na zasadzie analogii coś ci wytłumaczyć.
A mianowicie, że skoro nie jesteś w stanie pojąc gdzie walnąłeś gafe, to tymbardziej nie będziesz w stanie załapać innych moich wywodów.
pozdrawiam
ps. film sprawdzę.
ok
to sie wygadałem,
nie urażam sie, jak wyskakuje z cięta polemiką, to tez często dla sportu, i w przeciwieństwie do piotryda, jestem w stanie sie przyznac ze wszystkich rozumów nie pozjadałem. proponuje rozejm. chwilowy do następnego filmu. no chyba ze jeszcze coś ci wskoczy. :):):):):
naskoczyłem na ciebie w ostatnim wpisie moze troche niepotrzebnie, nie zauwazyłem twojego "pojednawczego" postu(? nie zapamietam jak to jest z postami i topikami nie moja epoka)
pozdrawiam powaznie powaznie.
tak jeszcze na koniec, apropo twojego pierwszego akapitu...
po to to przykleilem 'z bledem' (wg ciebie), bo to cytat ;]
a na bazie podanej tam analizy wyprowadzilem wzor, ze to jednak nie do konca jest blad, a jedynie kwestia (nad)interpretacji nietypowej konstrukcji zdania i zlej woli robi z tego blad :) kazdy wie o co chodzi po prostu...
no pewnie że kazdy wie o co chodzi, ale błąd jest bedem i co by sie tu nie przyczepić:):) taka właściwośc forum internetowego, ludzie z regóły się czepiają:)
wiesz co pół nocy nie spałem mysląc o twoim schemacie. faktycznie sie zgadza.
tak powinna wygladać fabuła, żeby nie było w niej dziur:)(ale tak niestety ta "kinowa fabuła nie wyglada). Czyli film powinien zacząć się od "twojej" Pierwszej rzeczywistości, powinien być pokazany jeden skok, pdczas którego dougowi na razie nie udaje sie uratować statku i dziewczyny, ale udaje mu sie ułozyć napisy(i zrobic kilka innych rzeczy) ale nie powinien jeszcze stykac sie z dziewczyną no i powinien zginąć (tak zeby nie zostało po nim sladu). Potem powinien być pokazany doug nr 2 (w rzeczywistości nr 2) który znowu prowadzi śledztwo i widzi napisy ułozone przez douga 1, po czym powinien dokonać skoku nr 2 z rzeczywistości 2giej - tworzący trzecią:) podczas, której doug 2 znowu jest w mieszkaniu claire przypomina sobie że juz raz widział rozsypane literki na lodówce i znów je układa w wiadomy napis. po czym dzięki pomocy duga nr 1 (o którym nic nie wie) udaje mu sie uratowac dziewczynę i statek, ale sam musi znowu zginąc, żeby Doug z rzeczywistości trzeciej nie miał "dublera" w swojej (trzeciej już) rzeczywistości.
oczywiście jest to uproszczony schemat bo takich skoków mogło by być wiecej, w zależności od tego co by tam "kolejemu" dougowi udało się zmienić. jest jeden warunek, po kazdym takim skoku, w którym doug nie ratuje statku i laseczki, koleś powinien ginąć.
a naszym filmie wszystko co widzimy przez 128 min. okrojone jest wyłącznie do "twojej" lini czasowej nr 2, która robi sie (wg filmu) tą nr 1) i lini nr 3 która staje sie linią nr 2. iiiiiiiiiiii stąd właśnie wykluczające sie mowywy na ekranie i dziury:)
tylko nie mów ze te wszystkie linie tam są tylko ich nie widać, bo tak nie mozna:)
nie mozna interpretować filmu SF tłumacząc niedociągnięcia fabularne wydarzeniami spoza kadru (których tylko nie widać). bo takie tłumaczenia są własciwe tylko w przypadku filmów opartych na faktach, albo głeboko osadzonych w naszej rzeczywistości. TYLKO w ich przypadku mozna powoływac sie na rzeczywistość pozakadrową. Bo ze jeśli "czegos tam" nie widzeliśmy na ekranie, to wiemy na 100% że miało miejsce w naszej rzeczywistości. w filmie Deja vu coś co nie jest pokazane na ekranie po prostu nie ma racji bytu. I tak samo np. w przypadku analizy takich Gwieznych wojen, wszelkie interpretacje fabuły powinny zamykać sie w granicach swiata Gwieznych wojen. tak samo jeśli bierzemy na warsztat takie Deja vu, to możemy go interpretowac tylko na podstawie tego co było nam pokazane przez 128 min projekcji.
twój schemat jest fajny, ale tworzy drugą, nie nakręcona jeszcze fabułę.
jedyne co możemy zrobić, to spotkac sie, powiedzmy, za 20 lat, nakręcić remake tego filmu i pokazać Scottowi jak to powinno wygladać:):). hehe.
dzieki za rysunek, dzieki niemu okazało sie, że jest drugi sposób na ewentualne poprawienie filmu, żeby nie było błędów. Pierwszym było by zamkniecie pętli czasowej, w której statek jednak wybucha a laseczka ginie. Ale powtórze sie, jest to motyw na inny już film, bo ten stanowi już zamknięte "dzieło" i nie mozna mu dokładać nic z zewnątrz:)
pozdrawiam
zrobie ci jeszcze rysunek omawiający wpadki jakie powstały przyinnych filmach z równoległymi rzeczywistościami, bo myśle ze w przypadku deja vu juz sie wiecej nie da wymyslec.
pozdrawiam
"tylko nie mów ze te wszystkie linie tam są tylko ich nie widać, bo tak nie mozna:) "
Nie widac powiadasz.. Ale przeciez, az do momentu kiedy Doug sie cofa widzimy na ekranie elementy przez niego zmienione (kot, literki, zniszczony dom zamachowca). Jesli cofal sie raz, to w jaki sposob te elementy sie tam znalazly ? Mowiac w skrocie: kto ulozyl napisy w domu Claire ? Mam wierzyc, ze ingerencja w przeszlosc, ktora sie jeszcze nie odbyla (ale odbedzie) ma wplyw na terazniejszosc ? :) To dopiero abstrakcja :)
I jeszcze jeden szczegol: Doug bedac razem z Claire w jej domu, mowi: "nic nie zmienilem" . Jesli nic nie zmienil, to skad Claire razem z nim ? Przeciez zamachowiec ja zwiazal i oblal benzyna, wiec skad sie znalazla w domu ? Bo Doug juz tam byl i juz ja raz ratowal. Przeciez Claire oblana benzyna byla w innym ubraniu, przebiera sie dopiero w domu i w takim stroju widzimy ja w czasie sekcji na poczatku filmu. Drobne szczegoly wyjasniajace cala fabule. O szczegolach jeszcze bedzie :D
Dlaczego nie zalozyc, ze jednak scenarzysta od poczatku do konca wiedzial co napisal a film jedynie tego nie pokazuje ?
"
nie mozna interpretować filmu SF tłumacząc niedociągnięcia fabularne wydarzeniami spoza kadru (których tylko nie widać). bo takie tłumaczenia są własciwe tylko w przypadku filmów opartych na faktach, albo głeboko osadzonych w naszej rzeczywistości. TYLKO w ich przypadku mozna powoływac sie na rzeczywistość pozakadrową. Bo ze jeśli "czegos tam" nie widzeliśmy na ekranie, to wiemy na 100% że miało miejsce w naszej rzeczywistości. w filmie Deja vu coś co nie jest pokazane na ekranie po prostu nie ma racji bytu. I tak samo np. w przypadku analizy takich Gwieznych wojen, wszelkie interpretacje fabuły powinny zamykać sie w granicach swiata Gwieznych wojen. tak samo jeśli bierzemy na warsztat takie Deja vu, to możemy go interpretowac tylko na podstawie tego co było nam pokazane przez 128 min projekcji.
twój schemat jest fajny, ale tworzy drugą, nie nakręcona jeszcze fabułę. "
Z tym nie moge sie zgodzic :) O rzeczywistosci pozakadrowej niewiele wiem (:D), ale pare filmow w zyciu widzialem, i w przypadku kilku tytulow wlasnie drobne szczegoly pozwalaly logicznie wyjasnic cala fabule (Donnie Darko, Memento, 1 point 0, Pi, The Fountain, czy nawet Mulholland dr.) Wiekszosc z tych filmow slabo pamietam i ciezko poprzec to jakimis agrumentami, ale pamietam Memento :) Masz go w ulubionych wiec mam nadzieje, ze rowniez pamietasz.
Zarowno poczatek jak i koniec Memento pokazuje morderstwo (na poczatku to drugie, na koncu to pierwsze, wczesniejsze). Film ogladamy od tylu, na przemian z czarno-bialymi retrospekcjami puszczanymi chronologicznie. Na koncu dowiadujemy sie, ze zaden z dwoch zamorodowanych mezczyzn nie byl morderca zony glownego bohatera (Lenny'ego). Wszystko sie zgadza, prawda ?:) Ale.. w retrospekcjach mamy historie Sammy'ego Jenkinsa, ktory, podobnie jak glowny bohater, cierpial na pamiec krotkotrwala. Widzimy rowniez dziewczyne, ktora w domysle jest zona Lenny'ego). Na samym koncu jednak (chyba jest to nawet ostatnia scena) widzimy lenny'ego i ta kobiete w lozku, a na ciele leonarda jest juz tatuza: "on zgwalcil i zabil twoja zone. zabij go". Jasno z tego wynika, ze to nie jest jego zona. Inna scena z retrospeckji: widzimy S. Jenkinsa w szpitalu psychiatrycznym (trafil tam po zamordowaniu swojej zony, wstrzykujac jej zastrzyk na costam trzy razy w ciagu kilku minut. Zona chciala go sprawdzic czy nie udaja, ze nic nie pamieta). Na chwile S.Jenkins zmienia sie w Lenny'ego (doslownie na pol sekundy). Te dwa szczegoly(tatuaz i zamiana) pozwalaja tworzyc calkiem nowe teorie nt. Memento, lacznie z taka, ze to Lenny byl w szpitalu psychiatrycznym (z ktorego zreszta uciekl ;)), zamordowal swoja zone, a historia s.jenkinsa, ktora sam stworzyl, byla wynikiem urazu jakiego doznal po zamordowaniu zony :). Drobne szczegoly wyjasniajace cala fabule. Dodam, ze tatuaz zauwazylem przy drugim obejrzeniu, a zamiane przy trzecim, wiedziac dokladnie kiedy ona bedzie.
"twój schemat jest fajny, ale tworzy drugą, nie nakręcona jeszcze fabułę."
Nie tworzy nowej fabuly.. wyjasnie jedynie w logiczny sposob elementy filmu, dokladnie, jeden po drugim.. tak ze wszystko trzyma sie kupy.
Taka mala refleksja mnie naszla.. Problemem Deja vu, jest to, ze jest to film akcji (niby thriller, ale zdecydowanie blizej mu do Die Hard 4.0 niz do Seven) no i zostaly wyrezyserowany przez T.Scotta a wyprodukowany przez J. Bruckheimera. Obaj panowie jednoznacznie kojarza sie z kinem akcji dla zjadzaczy popcornu. Gdyby rezyseria filmu zajal sie, dajmy na to Aronofsky albo Nolan, wielu osobom duzo latwiej byloby zaakceptowac fakt ze fabula nie jest taka glupia jak sie wydaje na pierwszy rzut oka.
pozdrawiam :)
Elementy takie jak, kot, sukienka, literki i kilka innych sa po to żeby wprowadzić zamieszanie na ekranie i zdezorientować nieco zjadacza popcornu, który jak je zobaczy będzie w swoim umyśle łączył to z tytułem Deja vu, które to uczucie ma niejasno dawać do zrozumienia że obcujemy z czymś co już było.
I zjadacz nasz, nawet jeśli na poziomie podświadomości zauważy, że zbyt wiele rzeczy w tym filmie do siebie nie pasuje, to wymienione wyżej elementy na tyle odwrócą jego uwagę iż zapomni natychmiast o kosmicznych niedoróbkach:).
Analizujac film opieram się tylko i wyłącznie na tym co jest dane naszym oczom.
Nie ma pokazane, że doug cofa się kilka razy, więc nie możemy tego uwzględnić. Może scenariusz w którejś tam wersji to zakładał, (wiemy ze robi się kilka wersji scenariusza) potem wersje kilku skoków wycieli, zapominając zmienić inne elementy, które do siebie nie pasują. -
- właśnie ten sposób tłumacze wpadkę z napisami (i innymi wpadkami) a nie „ingerencją w przeszlość, ktora się jeszcze nie odbyła”. Dlatego mówie: „że wielu linii rzeczywistości być nie może”
Kiedy mówie, że nie można analizować filmu SF (i nie tylko) na podstawie niedostępnej rzeczywistości pozakadrowej, to nie dlatego, że mnie się to nie podoba. Ale dokonujac takiej interpretacji popełnia się błąd rzeczowy. Głupio mi się powoływac na moje studia, ale jakbys u nas na zajeciach zaczą tłumaczyć jeden film drugim, to wybacz ale śmiech by poszedł po sali. Można oczywiście szukać analogii. Ale kategorycznie zabronione jest interpretowanie zdarzeń w jednym filmie, „elementami podobnymi” z zupełnie innej produkcji.
No i deja vu oraz memento to zupełnie inne filmy. W memento wszystkie możliwe niejasności zrzucane są na karb choroby bohatera, bo to jego oczami przez większą część filmu patrzymy na świat. Nawet jeśli jakieś tam fragmenty układanki do siebie nie pasują, to znaczy ze mają nie pasować. Bo bohater sam poprzestawiał je w swoim umysle.
W deja vu natomiast próbuje się racjonalizować podróże w czasie, nie starając się nijak wytłumaczyć nieścisłości fabularnych. Powoływanie się na ewentualne „skoki” douga (których nie ma w fabule) jak już mówiłem wiele, wiele razy, jest nierozsądne.
Dlatego twierdze że twój schemat - to schemat nie tego filmu, tylko innego bardzo podobnego, który mógłby powstać, ale tak się nie stało. Nie wiem jak już to prościej wytłumaczyć.
I oglądając film nie miałem pojęcia, że producentem jest bruckenheimer, więc podszedłem do produkcji bez uprzedzeń. Po obejrzeniu miałem te same odczucia co teraz, posiadając już wiedze na temat osoby producenta.
I w swoich sądach jestem na tyle cięty, ze nawet jeśli uznany reżyser zrobi kiszke, nie omieszkam tego wypomnieć. I nie ważne czy byłby to aronofski, wachowscy, czy wajda., wszystkich bym zrąbał za błędy:)
pozdrawiam