Ponad godzinę bobrowałem po wątkach i wyłoniła się istna pajęczyna argumentów logicznych i alogicznych. Pokrótce - z dodatkiem swoich spostrzeżeń, jako że dopiero teraz obejrzałem film:
Nie da się uratować tezy, że bohater skakał jeden raz w przeszłość. Z większych błędów takiej tezy: napis na lodówce, odciski palców Douga w mieszkaniu dziewczyny, karetka wbita w dom pod miastem (ktoś tę karetkę ukraść musiał), sukienka dziewczyny.
Być może nie da się uratować również tezy, że skakał tylko dwa razy - tu też są ku temu przesłanki (że skakał więcej, niż dwa razy), ale nie będę się w to wikłał, a przejdę do sedna.
Cała fabuła zasadza się na tym, że po wybuchu promu Doug, spostrzegawczy gość, chce złapać złoczyńcę. Dostaje zaproszenie do zespołu (bo przełożony z ATF - źle tłumaczonego na polski, bo agencja zajmuje się nie tylko alkoholem, tytoniem i bronią palną, ale i materiałami wybuchowymi - rzeczywiście jest na urlopie, choć nadal mam wątpliwości, czy rzeczywiście zaprosiliby akurat Douga, a nie jego szefa), który ma fajną maszynkę do patrzenia w przeszłość (i zaznaczam - instytucja ta będzie istniała niezależnie od działań Douga - po prostu ktoś kiedyś porobił eksperymenty i żadna podróż w czasie nie ma wpływu na fakt istnienia konstrukcji). Ma im pomóc złapać złoczyńcę. W którymś jednak momencie orientuje się, że maszynka nie tylko daje możność podglądu, ale również i ingerencji. Więc - co by się stało, gdyby tak wysłać do siebie informację i zapobiec wybuchowi? Jak myśli, tak robi. Sęk w tym, że kartkę dostaje szefu, co nie zmienia faktu, że prom wybucha. Ale dodatkowo ginie właśnie szef i przypadkowa dziewczyna, właścicielka samochodu, który był potrzebny zamachowcowi do przeprowadzenia ataku (bo jego auto było podziurawione kulami agenta).
Tutaj Doug decyduje się pierwszy raz skoczyć - najpewniej żeby ratować dziewczynę, do której śmierci bezpośrednio się przyczynił. Sęk w tym, że umiera po skoku, bo nikt go nie reanimował. Na ten drobny szczegół nikt na forum nie zwrócił uwagi - że Doug ma na klacie napis "Reanimujcie mnie".
Drugi skok już się udaje. Doug kradnie karetkę, dociera pod miasto i... Tu są dwie opcje. Albo zakładamy wariant z jedną/dwoma ingerencjami, albo zakładamy, że Doug skakał kilkakroć, ciągle coś tam zmieniając i zbliżając się coraz mocniej do ocalenia dziewczyny. W tym drugim przypadku liczba skoków może być spora. Bo np.:
1. nie zdążył uratować dziewczyny, która po spaleniu - jak szef Douga - trafiła w żołądki krokodyli (bo w końcu po to była tu przywieziona i zamachowiec nie miał po co jej wozić z powrotem pod most); być może sam Doug również trafił do krokodyli
2. dotarł, ale nie uratował dziewczyny, ta zaś - jako że słup dymu musiał zwabić policję (i to jest właśnie dziwne w filmie, że nikt się nie zająknął, że był tam jakiś wybuch, że w rejestrach nie ma nic o kradzieży ambulansu) - została przewieziona pod most i podrzucona. Za tym świadczy częściowe spalenie ciała, co mogło nastąpić po eksplozji karetki
3. dotarł, uratował (ale już bez palców), dziewczyna się przebrała (bo oryginalnie miała sukienkę w kwiaty, a znaleziona pod mostem miała tę czerwonawą, zmienioną w domu), ale Doug zostawił ją w domu i pojechał ratować ludzi na promie. Promu nie uratował, a dziewczyna ginie zabita przez zamachowca, który się wrócił do dziewczyny, i ląduje pod mostem
Teraz następują skoki, w których Doug uratował dziewczynę i dowiózł ją do domu. Też raczej trudno wybronić się jednym, ale - żeby nie mnożyć bytów nad potrzebę - zadowolę się wyszczególnieniem śladów poprzedniej bytności Douga: napis na lodówce (ewidentnie przez niego samego zostawiony jako wiadomość - być może chodzi o to, że poprzednim razem nie uratował dziewczyny i dopinguje "siebie", żeby podejmował kolejne starania, bo rzeczywistość ulega zmianie i jest szansa, że za którymś razem się uda wszystko naprawić); różne okrwawione waciki, plastry, szmaty (pierwotnie być może z opatrywania ręki dziewczyny); zmieniona sukienka (mogła być zmieniona wyłącznie wtedy, jeśli Doug wyratował dziewczynę od spalenia); oswojony kot, który ponoć nie lubi obcych, a w pierwszych scenach bez zażenowania wita Douga; nagranie na sekretarce (oczywiście jest kwestią niejasną, czy któreś z nagrań nie zostało dokonane w obecności zamachowca, który właśnie był u dziewczyny).
No i oczywiście finalny skok, którego jesteśmy świadkami...
Nie będę się rozpisywał o różnych kwestiach padających w filmie, a jednoznacznie wskazujących na istnienie wcześniejszych skoków (bardzo silnie to widać podczas rozmowy z zamachowcem, który ewidentnie kpi z Douga i jego nieporadnych usiłowań zmiany przeznaczenia)
Pozostają dodatkowe pytania:
- kto włączył radio w samochodzie z bombą (już w trakcie rejsu)? Dlaczego kluczyki wozu się kołyszą? Być może chodzi tu o podkreślenie czegoś, ale czego? Że dosłownie moment wcześniej ktoś tu był, ale "zniknął"? Kolejny Doug?
- czyje ciało jest w worku? Doug ma inny dzwonek w swoim telefonie, aczkolwiek z niedowierzaniem sprawdza swoja komórkę. Poza tym nie mógł skakać ze swoim telefonem, a na dokładkę zamoczone telefony średnio działają (oczywiście, telefon mógł należeć do osoby, która zginęła na lądzie np. _próbując_ się dostać na prom). Błąd w scenariuszu? Mrugnięcie okiem do widza?
Pewnie parę innych pytań mi umknęło. ;)
I nie zamierzam się czepiać innych błędów - jak możności pomrugania laserem PRZEZ ZWYKŁY EKRAN (wiadomo, jakoś trzeba było wprowadzić w miarę łopatologicznie informację o możności ingerencji w przeszłość), małych zniszczeń hummera podczas rajdu po ulicach (takie wielkie ciężarówki robią nawet z hummera mielonkę), braku zainteresowania służb gnającym autem (wojsko - przecież to wyglądało na kradzież i ucieczkę z bazy z tajnym sprzętem; policja - przecież facet zrobił niemal rzeźnię na ulicach) czy zastanawiającej sceny z koszulą, poruszonej parę wątków niżej. Ta ostatnia niby jest błędem, ale nie wierzę, żeby w trakcie produkcji nie odłowili takiego babola. Być może też ma to być sugestia na coś, np. na to, że każdy skok wygląda w sumie niemal tak samo za każdym razem. A może to po prostu rzeczywiście błąd. ;)
Jak by nie kombinować, zawsze jakiś drobny element się gryzie, i właśnie dlatego film dostał u mnie 7/10. Niestety, nie dorasta do piet innym produkcjom Scotta...
Z przyjemnością przeczytałem Twój powyższy komentarz. Akurat, tak się składa, że właśnie obejrzałem "deja vu" po raz pierwszy i zostałem bardzo miło zaskoczony. W moim odczuciu jest to jeden z lepszych filmów Sccota. Oglądając, staram się nie doszukiwać błędów logicznych itp. od tego są ludzie tacy jak Ty i inni filmowi węszyciele:-). Naprawde sporo pogłówkowałeś istworzyłeś kilka ciekawych hipotez.
Ogóne wrażenie film zrobił na mnie znakomite. Nie wiem czy ty też, ale sam początek filmu, moment katastrofy i pierwsze wydarzenia z udziałem douga są już jak deja vu. Nie wiem czemu, ale miałem odczucie jakby to wszystko było i oglądam to po raz kolejny, choć zupełnie nie znałem fabuły. MIałem poniekąd wrażenie jakby Scot początkowe sceny kręcił niedbale, jakby robił to znużony po raz setny. Zarówno zdjęcia jak i gra Denzela sprawiała, że czułem lekkie znużenie i poczucie jakbym to już widział. Pozorne niedbalstwo i brag drobiazgowości w odwzorowaniu całej katastrofy i wszystkich niuansów śledczych miało coś jednak na celu. Zwłaszcza pierwsza części filmu to znakomity pokaz umiejętności reżyserskich Sccota.
Oczywiście dalsza częśc filmu również znakomita. Mimo wielu niepochlebnych opini jakie słyszałem i czytałem jestem naprawde pozytywnie zaskoczony.