Jeśli opowieść potrąca o tematykę żydowską - to szanse sprzedaży na rynkach zagranicznych rosną.
Przed wojną w Polsce kręcono filmy o dybukach w języku jidisz. Ale w języku polskim - chyba nie. Prawdą jest, iż przez całe wieki kilka milionów Żydów żyło obok Polaków. Prawdą jest, że w miasteczkach Polski centralnej, wschodniej i południowej stoją tysiące domów niegdyś żydowskich. Ale raczej nie jest prawdą, że ich dzisiejszych mieszkańców nawiedzają z tego powodu jakieś zjawy burzące ich spokój.
Pod koniec "Demona" Andrzej Grabowski wygłasza takie oto przesłanie - do weselnych gości a zarazem pośrednio do widzów - by traktować to, co się właśnie wydarzyło/nie wydarzyło jako jedynie koszmarny sen. No i to wydaje się jedynym racjonalnym zinterpretowaniem filmu. Ja osobiście do sennych koszmarów powracał będę bardzo niechętnie.
Pokazywane w filmie wesele też takie jakieś mniej typowe. Prawie sama ludowość? Toż na weselach prawdziwych znacznie częściej tańczy się do muzyki disco polo. Być może to rzecz godna ubolewania, ale tak właśnie jest.