"Veer-Zaara" i "Devdas" to dwa najlepsze filmy bolly jakie oglądałam. Nie podobają mi się te nowoczesne filmy, wolę te "tradycyjne". Np. "Gdyby jutra nie było" bardzo mi się podobało, ale dlatego, że prawie cały film się śmiałam, a nie płakałam... A za którą trzymaliście kciuki: Parvati czy Chandermukhi(czy jakoś tak)? Paro mnie straszne irytowała więc chciałam, żeby był z tą drugą;]
Racja. "Veer-Zaara" i "Devdas" to dwie perełki w kinematografii bollywood i w ogóle w kinematografii. Ja bym dodała jeszcze kilka tytułów. : ) Za kim "trzymałam kciuki"? Napisze tak: Paro bardzo kochała Devdasa. Kilkukrotnie dała mu szansę wykazania, jak bardzo on ją kocha. Trzy razy ich uczucie zostało wystawione na ciężką próbę. Paro zdała celująco. Nawet, jak jej rodzina została znieważona, ona przyszła do Devdasa narażając swoją reputację. A co zrobił niedojrzały i kapryśny Devdas? Napisał list i wypowiedział słowa nie licząc się z uczuciami młodziutkiej dziewczyny, która jemu ufała bezgranicznie. Nie twierdzę, że jej nie kochał, ani że był złym człowiekiem. Po prostu, co też było pokazane w filmie, za późno chciał podjąć ważną dla ich wspólnego szczęścia decyzję. Tak więc trzymam za Paro. A co do Chandramukhi, to ona na prawdę kochała Devdasa. Nie ulega wątpliwości. Jednak jaka byłaby ich wspólna przyszłość? Nie zapominajmy, że Devdas jej nie kochał a lubił. Pamiętasz? W wielu filmach odradzano taki kompromis w związkach. No i czasy były nie te. Dziś może by taka miłość przeszła. Wtedy chyba nie. Głosuję więc za Paro. Chyba nie była taka zał. To raczej Devdas nawalił. Pozdrawiam.
Oczywiście, że w grę wchodził jedynie związek z Paro;] I dziękuję Ci za taki dokładny opis tych relacji;] Swoją opinię wyraziłam jednak pod wpływem emocji, kierując się raczej ogólnym wrażeniem niż faktami (to u mnie typowexD) Devdas zachowywał się jak głupek (prawie przez cały film) co nie zmienia faktu, że go szkoda. A co do postaci Paro to sama nie wiem co mi w nije przeszkadzało... Wiem, że mnie straszliwie irytowała;]
P.S. Osobiście bardziej doceniam miłość kurtyzany; ja nie potrafiłabym kochać i opiekować się mężczyzną, który mną gardzi i pomiata. Paro była w nieco bardziej komfortowej sytuacji;]
to podobnie jak mnie. czegos w tych nowoczesnych filmach brakuje... sama nie wiem co to jest, moze po prostu pewien rodzaj filmowej magii. tak czy siak 'devdas' na pewno owo cos mial :)
Devdas... tu właśnie dzieje się to, co zawsze... Shahrukh Khan tworzy tak godne pożałowana kreację, iż nawet w "Bazzigarze" był dla mnie anielsko niewinny...choć dusił, wieszał, zabijał...bez litości.
Devdas - to postać jak najbardziej niepozytywna... jednak Paro też mi się tu nie podobała... w rozkapryszeniu i próżności o głowę przeskoczyła Devdasa...
Oni byli tak podobni w swych wadach, a jednocześnie tak różni... ta mieszanka charakterów nie mogła dać nic dobrego... Paro była też mściwa... Bo po co wyszła za tego arystokratę? Dla pieniędzy i pozycji, pokazać czym to ona nie jest... Chciała złamać Devdasa... i udało się jej po prostu... Nikt, sądząc po początku filmu nie powiedział by, że Devdas ma słaby charakter- dopiero gdy wydarzenia się rozwijają widać wyraźnie jak Devdas- popada szaleństwo i frustrację. Po części ze swojej winy, jednak tylko po części... Paro też pomogła mu upaść...
Oczywiście później chciała go ratować... ale wtedy kiedy alkoholik już pije to nie ma go jak uratować, a zwróćmy uwagę, iż chciał z nią uciec, chciał żeby byli razem... ale zapach pieniążków i tytułu zrobił swoje... sama zaczęła mu kopać grób...
To już wiecie po czyjej jestem stronie:P
Arcydzieło!!!??? No mam nadzieje ze to żart. Ok rozumiem ze może wam sie podobac (choc nie do konca) ale zeby nazywać cos arcydziełem nalezy wziac pod uwage cos wiecej niz przystojnego aktora i ckliwa historie.
Ja trzymałam za Paro. Właśnie przed chwilą obejrzałm ten film i teraz jak to pisze mam łzy w oczach. Ale film był super
Aktor de facto przystojny... ckliwa historia może nie dla nas, bo skala alkoholizmu się szerzy...
Jak mogłaś trzymać za Paro?? Jestem oburzona...
zacznę od tego, że moja przygoda z kinem Bollywood zaczęła się całkiem niedawno i jak dotąd 100% filmów jakie widziałam, były połączeniem komedii, musicalu i romansu i wszystkie kończyły się happy-endem. Parę dni temu ciocia dała mi "Devdasa" i, kierując się moją powierzchowną i niedogłębną wiedzą na temat bollywoodów włączyłam film, żeby wyleczyć się z doła... rezultat? Przez ostatnie pół godziny ryczałam jak bóbr, a jak Dev leżał pod tą bramą, umierający, to aż mi się serducho ścisnęło. Do końca bowiem (jak to ja :P) miałam nadzieję, że oni jednak będą razem, a tu proszę... Trochę ta moja opinia nie składna ale mimo że od obejrzenia filmu minęło już ponad dwadzieścia godzin, ja nadal nie potrafię o nim zapomnieć. Dla mnie to było coś pięknego. Zakochałam się dosłownie od pierwszego obejrzenia. I, nie wiedzieć czemu, od samego początku czułam sympatię do "rozkapryszonego" Devdala, ale to chyba dlatego, że Shahrukh Khana nie da się nie lubić (a raczej postaci, której wypożycza on swoją twarz :P), przez to ciepło i sympatię jaka od niego emanuje (ale i tak wolę Abhisheka :P). Jedynym minusem, który baardzo przeszkadzał mi w oglądaniu tego filmu było to, że moja płytka (stare wydanie) zawierała tylko angielskie napisy, a ten ichszny angielski to jest taki lekko pożal się Boże. Niemniej jednak, film uważam za jeden z najlepszych melodramatów jakie widziałam do tej pory i na pewno dłogo go nie zapomnę. I wiem już z całą pewnością, że Bollywood to nie tylko śpiewy i tańce i szczęśliwe zakończenia, ale też piękne i wzruszające historie miłosne :)
A ja wykorzystałam "Devdasa" do małych moich terapeutycznych zdolności. A mianowicie mam znajomego chorego na alkoholizm, a ze lubi Aishwariye Rai to mu pościłam z malutka nadzieja, ze sie nauczy czegoś z tego filmu. Jednak nie udało mi sie co bylo do przewidzenia:/ Nawet plujacy krwia SRK nie pomógł, a jak to nie pomogło to nic nie pomoze:/ pzdr