...niż Spidermany, X-many, Supermany, Ro-many, Sro-many, Hu-jany...
Bo tak lepiej rośnie :P ... Nie ważne jaki powód podam, to jeżeli wolisz te amerykańskie produkcje, to się nie dogadamy, to tak jak dla przykładu jest dwóch wyznawców, powiedzmy katolicyzmu i islamu i każdy z nich uważa, że jego wiara jest jedyna, słuszna, prawdziwa i jeden drugiego nie przekona, bo każdy myśli, że to jego wybór jest najlepszy... Jeżeli natomiast uważasz tak jak ja, to dziwie się temu pytaniu... Trzecia najmniej prawdopodobna możliwość, to taka, że nie oglądałeś żadnego z tych i pytasz się dlaczego, bo powiedzmy nie wiesz który z tych filmów oglądnąć, ale wydaje mi się, że ty już masz wyrobione zdanie na temat tych filmów, więc ta wersja odpada... Pozdrowionka dla fana DB :)
dzieki db to jak moja religia.A w zwiazku z devilman to nie ogladalem ale mam zamiar bo mnie zaciekawil pozdrawiam
Mnie też zaciekawił aczkolwiek nie zachwycił. Jednak i tak wolę ten film od tych amerykańskich superbohaterów. Choćby ze względu na ten charakterystyczny styl postaci, relacji międzyludzkich i takiego ich jedynego w swoim rodzaju dramatyzmu.
To chyba mamy wspólny pogląd na te sprawy, bo w porównaniu do amerykańskich filmów, azjatyckie pokazują wszystkie uczucia w alternatywny, ciekawy, nieraz dziwny sposób i ja wolę ten sposób niż w amerykańskich. Mam tu na myśl ogólnie kino azjatyckie, nie jak raz ten film, w szczególności dramaty/obyczajowe koreańskie, ale i każde inne, to jak się zachowują, jak te same uczucia, sytuacje przedstawiają, ta swoboda w grze aktorskiej, tak jakby ci bohaterowie nie grali, tylko zachowują się jakby to było życie, a nie film. W azjatyckim kinie główni bohaterowie tak jakby odgrywają siebie, jakby świetnie byli dobierani do ról, a w amerykańskim po prostu grają, ma być mordercą, to gra mordercę, ma być komediowym aktorem, to takiego też zagra, ale jest to gra, oni nie muszą być tacy na co dzień, oni tylko mają po prostu dobrze zagrać taką czy inną postać, a w azjatyckich oni są taką postacią, jakby nagrywali życie danego bohatera, a nie film... Można by powiedzieć, że tak jak w amerykańskich filmach wszystko już jest grane tak samo na jedno kopyto, to tak samo w azjatyckich może ktoś zarzucić, że owszem, jest to jakiś inny sposób pokazania uczuć, ale w każdym azjatyckim filmie tak samo, ale ja wole to samo po azjatycku niż po amerykańsku. W filmach amerykańskich częściej są pokazywane uczucia prosto i infantylnie (w większości), natomiast w azjatyckich za każdym razem jest głębia tych uczuć przedstawionych w ambitny sposób, zawiły (oczywiście też są wyjątki, np. filmy specjalnie robione aby były głupawe)... No jak raz ten film tutaj może nie jest świetnym filmem, ale pisze tak ogólnie o kinie azjatyckim. Co do efektów specjalnych, to wielokrotnie amerykańskie kino pokazało, że azjatyckiemu jeszcze daleko do niego, ale są perełki, w których efekty są świetnie pokazane i nie mają się czego wstydzić, ewentualnie jest taki klimat w filmie, że niezbyt udane efekty nie wpływają zbytnio źle na odbiór filmu. No i to chyba byłoby na tyle.
Rzeczywiście, mamy taką samą opinię. Do bohaterów w filmach azjatyckich można się w pewien sposób zbliżyć, przez to że sprawiają wrażenie jakby to naprawdę było ich życie (tak jak wcześniej wspomniałem te sceny w Japońskich domach z rodziną), w amerykańskich filmach nie skupiają się na przeżyciach bohaterów, a ja, jako osoba wrażliwa taki odbiór to dla mnie żaden odbiór. Tylko w filmach azjatyckich można to poczuć. I właśnie przez to, jest coś w tym filmie magicznego, już nawet nie patrząc na słabsze wykonanie. Co do efektów no to jednak trzeba przyznać, że tamci mają lepsze techniki, lecz i tu wolę te azjatyckie efekty. Dokładnie chodzi mi o efekty w chińskich filmach np. Zhong Kui. Też bardzo się różnią od tych choćby w 47 roninach. Mimo że film jest słabszy to i tak zawsze staram się wyciągnąć z niego coś dobrego. I to jest właśnie to "coś" co oboje wolimy. Aa, no i jeszcze ja tutaj dodam Asukę Shibuyę, zakochałem się :)