Być może, gdybym nie czytała książki i nie spodziewała się tak wiele po tym filmie, ocena byłaby wyższa. Niestety... film ciągnął się w nieskończoność. Wiele wątków zostało pominiętych, zmieniono parę rzeczy (normalka w ekranizacjach, tego nie mogę się czepić), ale mogli zachować chociaż odrobinę zgodności z książką. Chodzi mi m.in. o: chłopaka Andrei (w filmie-kucharz, w książce-nauczyciel z powołania LOL!), sytuację z wyjazdem do Paryża (w książce Emily sama poprosiła A. żeby poleciała zamiast niej), no i wisienka na torcie... happy end! W tym momencie nie miałam już wątpliwości, że to typowo amerykańska produkcja (chociaż zdarzają się i dobre, nie powiem). Plusem była gra aktorska Meryl Streep i Stanley'a Tucci. Jednak cała historia została przedstawiona zbyt płytko i ze sztucznym dramatyzmem. Rozczarował mnie ten film. Mogę go polecić jedynie tym, którzy lubią taki typ kina.