sympatyczny filmik - przyjemnie się go oglądało. a nazwałbym go znakomitym, gdyby skończył się odrobinę wcześniej, a mianowicie wtedy, gdy miranda mówi "everybody wants to be us" i wysiada z limuzyny, by wdzięczyć się do reflektorów. to byłoby takie bardziej gorzkie i prawdziwsze zakończenie, które nadałoby inną wymowę całości. ale oczywiście musiało być typowo amerykańskie i hollywoodzkie. nie winię twórców - taki typ filmu i takie oczekiwanie publiczności.
PS meryl jak zawsze genialna - choć nie jest to jakaś wybitna kreacja jej życia (myślę że specjalnie nie musiała się wysilać - taka rola samograj).