Podkerślam MOIM zdaniem, film nie był specjalnie interesujący, super i w ogóle... obejrzałam go tylko ze względu Meryl Streep. Film mimo, że był beznadziejny... no może fabułe miał troche inną niż inne tego typu filmy. Oczywiście wątek miłosny też musiał być, bo inaczej filmu by nie było (lol2). Owszem niektóre momęty mnie rozśmieszyły, ale tylko niektóre i oczywiście były związane z chamstwem Mirandy Priestly graną oczywiście przez Meryl Streep. W sumie to cały ten film ratuje Meryl Streep, świetnie w nim zagrała. Natomiast młoda aktorka - Anne Hathaway, mająca nadzieję, że przestanie grywać we filmach fabularnych dzięki temu właśnie filmowi to może faktycznie przestanie grywać... ale wydaje mi się, że jakoś tak specjalnie się nie przyłożyła do tej roli. Szczerze mówiąc wcale za nią nie przepadam, moim zdaniem jest beznadziejną aktorką. Szanuje ją tylko za to, że zrezygnowała z pójścia do zakonu ze względu swojego brata, który jest homoseksualny. Ale nawet to mnie nie przekona do jej osoby i gry aktorskiej. Więc podsumując cały film to... nie był on specjalnie genialny ani nic. Cały ten film ratuje tylko genialna gra Meryl Streep, ale jak już mówiłam to tylko moje zdanie :).