SPOJLERY
Nie wyobrażam sobie jak Lauren Weisberger mogła zgodzić się na taką okrojoną i pozbawioną duszy wersję swojej książki. Mam wrażenie, że książka niosła ze sobą zupełnie inne przesłanie, niż film, który jest chyba zwykłą komedyjką dla trzepania kasy.
Zmiany jakie tyczą się filmu, dla mnie fana książki, są naprawdę kolosalne i pozbawione sensu. Chyba Anna Wintour zapłaciła im, żeby tytułową Diablicę pokazali jednak jako osobę dobrą.
Najbardziej nie podobała mi się cała kreacja Mirandy, która na koniec pokazuje ludzką twarz, a której w książce w ogóle nie miała. Dobrze wiemy, że kiedy Andrea kazała Mirandzie się "odpie*dolić" bardzo trudno było znaleźć jej pracę, a w filmie "wielkoduszna Miranda" wysyła jej rekomendację. Na drugim miejscu jest całokształt Lily, która w filmie jest moralizatorką, a w książce namawiała Andy do spotkania z Christianem. Dalej Emily i motyw z chorobą, która w książce tłumaczy, dlaczego Andrea pojechała do Paryża, w filmie jest pokazane, że zdradza Emily, co później jest jej wypomniane. Samo zakończenie i to, że chcieli wyrzucić Mirandę ze stanowiska i , że Christian spiskował z francuskim Runway'em. Wymieniać można długo i namiętnie, jednak nie ma chyba większego sensu. Ale to co zrobili z ekranizacją nie zasługuje nawet na jedną gwiazdę!
każdy ma inne zdanie. Nie czytałam ksiązki i żałuję, ale chyba nie zmieniłaby oceny gdybym ją przeczytała. z większością ekranizacji tak jest, że nie oddają wszystkiego. Nie chcemy robić przeciez klasyki z Indii i siedzieć w kinie 4 godziny.
zgadzam się z załozycieelką topicu, dlatego że odejsce "Adreah" od mirandy powinno wlaśnie się tak skończyc, powinna powiedziec zeby się odfajkowała, bo to właśnie był najlepszy moment w książce, a nie że jest grzeczniutka i niczego nie robi. poza tym z tego co apmietam, w ksiazce jest moment, gdzy miranda docenia własnie to, ze Andrea tak powiedziała i postawiła się.