To tak właśnie jest jak faceci mogący się żenić są jednocześnie Pastorami... No ok. Dość tych prowokacji :)

Ale po tylu wpisach atakujących kościół i wiarę aż się chciało to napisać :) Film bardzo dobry, klimatyczny, świetnie zagrane role. Pokazuje, że w imię bardzo źle pojętej wiary można: oszaleć, manipulować i robić diabelskie zło. Choć tak naprawdę zło popełnia także seryjny morderca nie specjalnie wierzący. Film pokazuje po prostu Amerykę lat 50tych jakiej nigdy dotąd nie widzieliśmy. Mieliśmy (przynajmniej ja miałem) obraz cukierkowej, romantycznej miłości z tamtych lat, a nie handjobu na parkingu i wykorzystywania licealistek. Mieliśmy (tzn. ja miałem) obraz uczciwych szeryfów i złych bandytów, a nie Pastorów pedofili, policjantów zabójców i wiernych wyznawców Jezusa którzy z powodu choroby psychicznej zabijają żony...

Wracając do mojej prowokacji to zastanawiałem się czy przypadkiem film nie jest o tym jak bardzo można źle interpretować wiarę. Facet zabijający psa synka żeby dać "ofiarę" Bogu ? Przecież tak robią poganie i sataniści. Nie jestem za dobry z Biblii, ale chyba oprócz wątku Abrahama nie ma nic o poświęcaniu kogoś. Żaden Pastor czy ksiądz nigdy nie każe i nie kazał poświęcać żywej istoty. A jednak u bohatera filmu zrodził się taki pomysł. Tak samo ten zabójca żony. Film więc bardziej pokazuje jak bardzo można wypaczyć wiarę. Jednak ja uważam, że kwestie wiary mimo, że wydają się pierwszoplanowe, tak naprawdę są tylko pretekstem do pokazania Ameryki tamtych lat... Prawda jednak myślę, że leży pośrodku i ani nie było tak cukierkowo jak np. przedstawiają świat filmy z tamtych lat, ale nie też aż tak satanistycznie jak w tym filmie...

Film niewątpliwie godny uwagi. Klimatyczny. Dobrze się go ogląda. Choć dosyć ponury. POLECAM