Mieli tak świetną historię, na zrobienie dobrego filmu, a wszystko zniszczyli. Historia romantyczna nie różni się prawie niczym, od tyopowych komedii. Prawie, bo tutaj główną rolę zajmuje taniec. I praktycznie nic więcej. Film jest po prostu nudny. Ratuje go jedynie dobra muzyka i choreografia.
Za mało wątków o rewolucji kubańskiej i czemo do jasnej choinki musieli dać szczęśliwe zakończenie?! Główna para mogła już więcej się nie spotkać po ich przerwanym konkursie tanecznym. To dopiero byłoby romantyczne. I jeszcze do tego ostatnia scena, kiedy rodzice filmują tańczącą córkę... Jak dla mnie, było to zupełnie nie trafione.
Cóż, wszyscy tak się nim zachwycają, a ja tak właściwie nie wiem czym. Owszem, muzyka i taniec były dobre (ale znowu nie rewelacyjne), ale fabuły w tym filmie prawie w ogóle nie było. Producenci chyba wyszli z założenia, że coś za coś.
Zupełnie się z tobą nie zgadzam
napisałaś jednocześnie że mieli świetna historię i że film nie miał fabuły. Zdecyduj się
piszesz że za mało wątków o rewolucji- ale przecież ten fil nie jest o rewolucji tylko o miłości
zakończenie wcale nie jest takie szczęśliwe ( jakby było szczęśliwie to albo on by z nimi pojechał albo ona została na kubie)
gdyby się więcej nie spotkali wcale nie byłoby romantycznie, tylko bez sensu ( przynajmniej według mnie)
Oczywiście, że gdyby więcej się nie spotkali, byłoby bardziej romantycznie. Z tym, że wtedy byłaby ta bardziej tragedia i według mnie, to byłoby viekawsze, ale to nie taki typ filmu.
Mieli świetną historię, ale nie umieli jej wykorzystać i wyszło to tak, jakby film w ogóle nie miał fabuły, bo była ona skupiona głównie na tańcu i muzyce.
I co z tego, że nie jest to film o rewolucji. Byłby ciekawszy, gdyby przemieszali trochę historii z miłością.
Nie podobało mi się, jak film się skończył. To, że zostali królem i królową w La Rosenegra (przepraszam, wiem, że poprzekręcałam)i to, że filmowali to jej rodzice... Czuło się taki niedosyt, chyba rzeczywiście lepiej by było, żeby już się więcej nie spotkali po tym tańcu finałowym. Któreś znich mogło zginąć lub coś... ;)
Jeśli chodzi o fabułę, to ja myślę, że w filmach o tańcu nie chodzi o jakąś powalającą głębię i piąte dno, tylko atmosferę. Gdy patrzałam na scenę w tym La Rosenegra, po prostu chciałam się tam znaleźć. Lubię czuć potrzebę, żeby wstać i tańczyć. Tak, jak w filmie.
Co do ostatniego akapitu, to się zgodzę. Mógłby wyjść całkiem interesujący film, gdyby wplotli w to więcej historii.
Z aktorów (nie, żebym się znała), podobali mi się rodzice Kate. Wogóle dobre było dla filmu to, że im się to na poczatku nie podobało, że ona tańczy z Javierem. Gdyby było inaczej, to film by już całkiem leżał i nie kwiczał pod względem fabuły. ;) Również ten aktor grający Javiera... Był charyzmatyczny, aż się czekało, żeby się pojawił na ekranie, choć wcale przecież powalająco przystojny i męski nie był. ;)
Dość wkurzająca była muzyka, to fakt. Nie chodzi mi o to, że mi się nie podobała. Po prostu, jak już wspomniano, co ona do jasnej Anielki miała do tamtych czasów? Gdy słuchałam tej muzyki, nie czułam, że to lata pięćdziesiąte. Raczej dzisiejsze. ;/
Dlaczego tak myślisz? Moim zdaniem tej historii lepiej nie dało się wykorzystać,no oczywiście są jakieś błędy, zrobić inaczej mogli, ale nie musieli. Wiesz w filmach o wątkach romantycznych zakończenia zwykle są happy, ale tu też nie był do końca pięknie: tańczyli,rodzice nagrywali, ale mogli się już nigdy nie spotkać. A muzyka i choreografia były świetne;]niewiem co do nich masz.. A Ty chyba nie czujesz tej magii, która jest w tym filmie: kubański,pełen namiętności taniec,połączony z różnymi stylami,muzyka,romantyczność.. film był cudny. a jak Ci się nie podoba to już Twoja sprawa.
To jest film taneczny, tutaj nie chodzi o fabułę, najważniejszy jest taniec! Mi się bardzo podobał. Tak jak wcześniej napisali, magią tego filmu jest ten pełen namiętności taniec. Rodzice pogodzili się z tym, że ich córka nie jest małą dziewczynką i że pokochała Javiera, więc kręcili ją w klubie. I żaden happy end, bo mogli się już nigdy nie zobaczyć. Ok, smutny nie był, bo zatańczyli ze sobą i nikt nie umarł. No, ale jak Tobie się nie podoba to OK. Każdemu podoba się co innego. Ja będę bronić tego, że film był cudny!