Z jedynką film ma niewiele wspólnego: tylko tytuł, Patricka Swayze- który gra tu jednak tylko epizodyczną rolę- i to że, główny motyw to taniec. Nie należy więc traktować tego filmu jako części dalszej, lecz zupełnie odrębny film muzyczny. Zresztą do poziomu jedynki sporo temu filmowi brakuje. Wszystko przez aktorów, którzy są po prostu słabi, a sama fabuła jest ani imponująca ani zaskakująca. Rozczarował mnie zbyt idylliczny związek głównych bohaterów, bo po prostu ta ich miłość jakoś do końca mnie nie przekonuje, choć to jeszcze ujdzie. Za największy błąd uważam to, że taniec i sam klimat Kuby, który miał być głównym wątkiem tego filmu, stał się tylko tłem dla miłości Kate i Javiera. Bo strona muzyczna to w sumie tylko jedyny plus tego filmu. Wyrafinowana choreografia, cudowna kubańska muzyka, bardzo gorące rytmy i układy taneczne stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie. To jednak za mało, by film mógł powalić na kolana, jak to miało miejsce w przypadku części pierwszej (sam oglądałem ją kilka razy). Co prawda żeńskiej części widowni film z pewnością się spodoba (wiadomo- wątek miłosny, w dodatku podobać się może Diego Luna, no i jest jeszcze Patrick Swayze, który, trzeba przyznać, że trzyma się bardzo dobrze jak na swoje lata :D), ale ja dziewczyną nie jestem i film mnie rozczarował. Na siłę próbowano wykorzystać sukces jedynki, ale zrobiono po prostu nieudolną kalkę, rzucając na plan dwoje dzieciaków i robiąc bajeczkę dla nastolatków. Filmowi brakuje po prostu owej żywiołowości, magii, i... ostrości, które przyczyniły się do tego, że część pierwsza stała się przebojem końca lat osiemdziesiątych.