Gdy będziecie na tym filmie, to nie powtórzcie błędu wielu osób, które dziś wyszły z kina od razu wraz z pojawieniem się napisów końcowych. Po nich jest dodatkowa scena, w której pojawia się prawdziwy Tommy Wiseau.
Ja zrobiłem ten błąd aaaż dwa razy we Wrocławiu. Wyszedłem zaraz, gdy skończyły się sceny z "The Room" i zaczęło grać "Rhytm of the Night", a potem zastanawiałem się, w którym miejscu był Tommy w tym filmie, Grega udało mi się wychwycić. W Katowicach nie popełnię tego błędu trzeci raz :D
Mam tylko nadzieję, że nie idziesz kolejny raz na ten film wyłącznie dla tej wisienki na torcie ;)
Idę kolejny raz na niego głównie dlatego, że go kocham. James Franco jest tutaj idealny. Dave nie jest idealny, bo nie był Gregiem w 100%, tak jak James był Tommym w 100%, ale strasznie mi się podoba jego występ, jest energiczny i godny zapamiętania, w doskonały sposób ukazuje swoje emocje, ale brakowało mi właśnie tego, że jakoś mało w nim Grega jest, bo ani wyglądem ani tym bardziej głosem go nie przypomina. A ta wisienka na torcie w postaci prawdziwego Tommy'ego po napisach jest tylko dodatkiem, bo to jest film, którego nie chce się obejrzeć jeden raz i na tym koniec. Zdecydowanie nie ma dużo filmów, które chciałbym obejrzeć więcej niż 2 razy, a ten taki jest, po prostu czuję niedosyt po dwóch seansach i bardzo trzymam kciuki za Franco, aby dostał Oscara :D Do tego, bardzo jestem utożsamiony z bohaterami, niejedna osoba dostrzeże w sobie cząstkę zarówno Tommy'ego, jak i Grega ;)
Zgodzę się z tym wszystkim, faktycznie James tak wysoko zawiesił aktorską poprzeczkę, że jego brat nie miał nawet jak do niej doskoczyć. Mimo to nie przeszkadzał mi brak fizycznego podobieństwa do Grega, pewnie dlatego, że sam Sestero nie jest tak ikoniczną figurą jak Tommy Wiseau.
Ja teraz właśnie jestem po swoim festiwalowym seansie i też zaczynam już za klimatem tego filmu. Był piękną pochwałą przyjaźni i determinacji, zdolności obracania klęsk w sukces. No i tak po ludzku cieszę się, że jakoś zrekompensował porażki Wiseau, to tak ujmujący człowiek, że siłą rzeczy się mu kibicuje. Bardzo krzepiący film, po wyjściu z kina niemal na każdej twarzy widziałem uśmiech :)
SPOILER
I jest nawiązanie do słynnego "oh, hi Mark!", tyle że tym razem Tommy (prawdziwy) zwraca się do jakiejś Betty ;)
Kurcze ja dopiero po chwili zorientowałem się że to prawdziwy Tommy. Dziwnych przyjaciół ma ten Greg hehe
No a gdzie był prawdziwy Greg bo nie wychwyciłem ? :/
Scena tego castingu, w trakcie którego kobieta pyta Tommy'ego skąd pochodzi i żeby próbował wymówić swoją kwestię bez akcentu.
W sumie sam już nie wiem. Wszędzie piszą, że Greg gra tego faceta od castingu, ale wg mnie ten facet wydaje się młodszy od Grega.
Greg zagrał faceta w firmie managerskiej i zatrudniał Grega :)
facet od kastingu? no w sumie od kastingu :)
Od 26 października do 8 grudnia było już parę pokazów przedpremierowych, geniuszu :)
Na American Film Festiwal we Wrocławiu (26-27 październik), w Łodzi (2 grudnia), Katowicach (7 grudnia) oraz Warszawie (8 grudnia).
Przepraszam bo chyba coś przegapiłem - w którym momencie pojawia się prawdziwy Tommy jako Henry? Czy to po napisach jakaś scena jest?
Dzięki, w tym wypadku do głowy by mi nie przyszło czekać aż napisy się skończą! Ale warto było.
Fucq, właśnie wróciłem do domu z kina. Nienawidzę tej praktyki dodawania scen po napisach >:(
A gdzie on napisał, że wyszedł przed napisami końcowymi? Ludzie są już przyzwyczajeni do wychodzenia z sali kinowej, gdy zaczynają się napisy.
Wyszedłem gdy napisy dopiero się zaczęły. Tu jest mowa o scenach PO napisach, a nie PRZED. Jeśli chodzi o sceny z The Room nakręcone na nowo i zestawione ze starymi, to je widziałem.
A, przepraszam za przejęzyczenie. Powinienem był napisać: "po napisach". Ale i tak: jak możecie wychodzić po napisach końcowych?
Nie każdy ma czas i ochotę siedzieć i patrzeć na przelatujące przez kilka minut napisy.
No to kiedy mam w koncu wg Ciebie wyjsc z kina? przed filmem? no bo skoro nie po napisach koncowych i nie przed napisami koncowymi... :)
Zawsze prawie do końca oglądam napisy końcowe, co w różnych kinach typu Cinema City nie jest łatwe, bo ciężko coś zobaczyć poprzez wstających przede mną i dziwnie,kiedy obsługa czeka na jak najszybsze wyjście, ale ponieważ dziś był OKF , na sali byłam jedna jedyna, dotrwałam do końca i dobrze;-) !!
Miałem tak z ostatnim Kongiem, gdzie do samego końca zostałem tylko ja i przyjaciółka. Gdy była scena po napisach czuliśmy przeogromną satysfakcję ;)
Ja miałem odwrotnie przy "Niezniszczalnych 3". Poszedłem z kumplami i mimo że wszyscy wychodzili namawiałem ich by zostać do końca bo a nuż coś będzie. Oczywiście nie było nic, a kumple przez kolejny tydzień mi to wypominali. :)