Trochę misz-masz, polsko-amerykańska zupa, zadziwiająco dobrze zagrany, przy czym nie sądzę, że film jest w klimacie bądź co bądź ograniczonych(nie oszukujmy się) fanów disco-polo. Prócz muzyki raczej nic z tego filmu do nich nie przemówi.
Nie wiem czy to w ogóle musiało iść akurat tym torem...discopolowców, bo realizacja, aktorstwo...hm to mogłaby być historia zupełnie o czym innym i też mogło być ok. Czy tak naprawdę o tę muzykę tu głównie chodziło?