Dawida w filmach lubię i cieszy mnie jego rozwijająca się kariera. Jednak olbrzymi problem miałem z tym, że przez cały ten film widziałem w nim... Mikołaja Krawczyka... No on niby też jest spoko..., bywa spoko, stał się jakąś tam gwiazdą przy początkach Pierwszej miłości..., ale tutaj wolałbym widzieć Dawida jako jego samego. Chyba, że był to celowy zabieg. To niestety się udał. :D