Podobnie jak w o wiele bardziej udanym pierwowzorze mamy tu ubogiego chłopaka z mazurskiej mieściny, który marzy o karierze muzyka i wyjeżdża w Polskę. Współpracuje z dobrym producentem, a ściga go zły producent. Ostatnia scena gali jest niemal żywcem przeniesiona z filmu Glińskiego, a kulminacyjna piosenka - ta sama (hit Świerzyńskiego). Po co więc powstało "Disco polo"? Moim zdaniem dla kilku efektów i nieco psychodelicznego sposobu narracji. Czy to wnosi coś ciekawego...? Myślę, że jedynie do zawodowego CV młodych twórców.