Wiele osób zachwyca się muzyką w tym filmie. Dla mnie była ona jedynie irytująca. O ile w niektórych momentach pasowała bardzo dobrze, to już w scenach walki Django była
beznadziejna - jak można było tam wstawić jakiś wiejski rap? Rozumiem - tę muzykę wynaleźli potomkowie niewolników w USA, ale w tym filmie to nie pasowało ani trochę i
odechciewało się oglądać przez nią momentami. Mam nadzieję, że bezkrytyczni fani Tarantina mnie nie zaatakują od razu, bo każdy czasem po prostu coś sknoci. Tarantino
sknocił wstawiając tak niepasującą muzykę w tych scenach.
Nie ma mowy o pasującej lub niepasującej muzyce u Tarantino. Ona jest zawsze komentarzem, zabawą, kontrapunktem - tu genialnym kolejny raz. Przecież "Requiem" Verdiego w scenie ataku a'la Ku Klux Klan to smaczek sam w sobie i pokazuje przede wszystkim odwagę Tarantino i jego niebywałą wyobraźnię. Dla mnie super, ale możesz przecież myśleć inaczej. A może obejrzyj jeszcze raz nie szukając "pasującej" muzyki - posłuchaj dowcipu tejże.
Lol, wiejski rap. ; D
Widzisz, Tupac to legenda, James Brown również, a nie wyobrażam sobie - aby inne słowa pasowały bardziej do konwencji Django - pierwszego czarnego Django (poprawcie jeżeli się mylę) - aniżeli te w scenie walki Foxxa.
"Only wish to breed
I explode into a million seeds
Ya'll remember me
Legendary live eternally
Bury me in pieces cause they fear reincarnation(..)"
nie będę wszystkiego cytował, w każdym razie, ostatnie słowa:
"Expect me nigga like you'd expect Jesus to come back. Expect me nigga, I'm coming."
mówią wszystko, powróciła największa legenda westernu (Django).
Możesz nie doceniać, ale nie obrażaj. Wielu ludzi kocha takie smaczki w filmach Tarantino, nawet jeżeli jest to wiejskie jak Los Angeles - gdzie tekst nagrano.
a ja tam sobie nawet główny motyw na mp3 wstawiłam i nie mogę się od niego oderwać ;D
dobre słowo ; uzależnia. Zgadzam się. Dziś chyba sobie zrobię powtórkę z filmu, wczoraj po 0.00 obejrzałam znowu Perks of being Wallflower
Miałem obejrzeć go jeszcze raz, ale wróciłem już tyle razy do poszczególnych scen, że nie ma sensu ruszać teraz całości. : )
Perks of being Wallflower jest daleko na mojej liście do oglądania. Nie mam chęci na taką tematykę.
Tam został użyty kawałek Tupaca? Nawet ja, który takiej muzyki nie lubi, wie, że to legenda. Użyłem przymiotnika "wiejski", ponieważ trudno mi było opisać moje poczucie zażenowania i kiczu, gdy słyszałem ten motyw w WESTERNIE. Nie mówię od razu, że cały soundtrack był kiepski - był dobry, ale te rapowe wstawki były moim zdaniem bardzo chybionym i irytującym pomysłem, który sprawiał, że całkowicie (w moim odczuciu oczywiście) burzył klimat.
Ale jeśli innym to się podoba, to ok, raczej jestem w mniejszości w swojej opinii :)
Ten motyw z rapem to jeden z lepszych momentów filmu. Jak mogło to się nie podobać? No, ale o gustach się nie dyskutuje.
rap jest tu świetnie wpasowany - o ile na początku słyszymy motywy niczym z spaghetti westernu - to potem z każdym momentem muzyka jest jeszcze lepsza...
'Wiejski' rap pasowal doskonale - najlepsze momenty. Nie wiem, co w tym irytujacego, ja oceniam jak najbardziej na plus. :)
Muzyka była super. Bardziej denerwowało mnie dziewczę, które siedziało obok i tańczyło i śpiewało w rytm muzyki. Jakbym miał taki młotek jak DiCaprio to bym chyba użył.