.Dyskusja na temat niewolnictwa okraszona litrami krwi i nadnaturalnymi zdolnościami głównego bohatera, nadal pozostaje bez jednoznacznego wniosku. Happy End, który tak naprawdę dopiero rozpoczyna walkę o wykształcenie głównej cechy amerykanów - tolerancji.
Zerknijmy więc szkiełkiem i okiem na obraz Quentina i sami wypracujmy swój wniosek.
Na co postawi Ameryka? Na nadal będący tematem tabu problem czarnoskórych amerykanów, czy na wzniosły monument "granitowego" patosu prezydenta
Normalnie nie udzielam się na filmwebie, bo mam słabe nerwy. Ale ,,Django" obejrzałam i, Chryste Panie, to chyba najlepszy film, jaki Tarantino wypuścił.
Nie wiem, jaki diabeł podkusił mnie, żeby zerknąć w komentarze. I bach, pierwszy to pseudointeligenckie, pachnące literackim pustosłowiem wypociny gościa, którego przerasta postawienie przecinka we właściwym miejscu. Jestem inteligentną, oczytaną osobą, ale ,,wzniosłego, <<granitowego>> patosu prezydenta" z żadnej strony nie mogę zrozumieć (podobnie jak cudzysłowu przy granitowym). Z tego tytułu mam do Ciebie, Peterze, pytanie: jaki to ma sens?
(Nie wspominając o tym, że jeśli ktoś buduje, ekhm, głęboką dyskusję na podstawie filmu Tarantino, to chyba źle go oglądał. Od tyłu może albo z palcami na oczach.)
Jeśli naprawdę podobał ci się film (dla mnie również najlepszy, jeśli chodzi o Quentina) , wiesz zapewne, że zakończenie filmu nie kończy dyskusji na temat niewolnictwa.Stąd moje pseudo inteligenckie wypociny:P. Fakt, że o tej porze może mnie przerastać postawienie przecinka. Jako, ekhm, inteligentna i oczytana osoba, zapewne zorientowałaś się, iż "granitowy patos prezydenta", to moja własna opinia na temat Lincolna, który jest konkurentem Django w drodze po Oscara. Według mnie, jest filmem gorszym od Django. Niewiarygodnie oczytana i inteligentna osoba jak ty, zapewne ma własne zdanie na temat dwóch ważnych dla USA tematów, poruszonych w nominowanych filmach. O tym ta dyskusja.