Obejrzałem tę produkcję wczoraj i jestem naprawdę pod wrażeniem, było tam wszystko, co trzeba, czyli akcja, dialogi, no i gra aktorska, która była naprawdę świetna. Każdy grał kogo innego(pod względem osobowości oczywiście) i wczuł się w swoją rolę, w wyniku czego dostaliśmy aktorski spektakl.
Jeden, jedyny minus to fakt, że Schultz zginął. Mogli go oszczędzić:) A ten mógł jednak przewidzieć, że do niego strzelą i natychmiast po zabiciu Candiego rzucić się w bok.
Zastanowił mnie też fakt, że murzyn, którego grał Jackson, Stephen bodajże, był na ty z Candim. To chyba jakiś ewenement.