film ogląda się dobrze, tradycyjnie - kapitalnie dobrana ścieżka dźwiękowa, aktorzy bez uwag i byłby film świetny gdyby właśnie nie ten sam schemat scenariusza po raz kolejny...
podobnie jak w bękartach wojny tytuł wygrzebany z lamusa zapomnianych przez boga filmów i podobnie jak w tamtym filmie schemat polegający na świetnym zagajeniu, bardzo fajnym rozwinięciu i.... braku pomysłu na zakończenie skutkującym do absurdu przegiętą masakrą wszystkiego i wszystkich. za pierwszym razem jest to zabawne ale przy kolejnym rozczarowuje. tak ja wiem, zabawa konwencją, blablabla - był wojenny, był western a teraz pewnie wyciągnie z lamusa jakiś zapomniany film sci-fi i też będzie to samo kiczowate, błyskotliwe i inteligentne załogi statków kosmicznych powoli zaczną zdążać do wielkiego kabum na końcu filmu.
no i jeszcze ten pomysł na uwolnienie bohatera z sytuacji beznadziejnej...
film nie jest zły - ale z tymi oskarami to trochę śmiesznie wyszło, nie mówiąc o tym, ze Waltzowi jak już to się właśnie raczej za bękarty wojny należało - wg mnie.