W tym filmie wszystko jest genialne. zaczynajac od tego że Tarantino z prostej jak budowa cepa historyjki zrobił opowieść która przez blisko 3 godziny nie pozwala nam się nudzić. Czas mija w kinie błyskawicznie i tylko po bolącym tyłku i zdrętwiałej lewej kończynie po seansie poczulem że przesiedziałem bez ruchu taki kawał czasu. Muzyka - rewelacyjna od klimatycznych westernowych melodyjek kojarzących sie z klasycznymi tego typu obrazami po rap w rytmie którego nastepuje kulminacyjna nawalanka w stylu Pana Q. Wyraziste wręcz "przerysowane" ale w granicach dobrego smaku postacie opowiesci. I wreszcie genialny Christoph Waltz moim zdaniem lepszy niż w Bękartach. Di Caprio pozostaje troche w cieniu Waltza ale nie przesadzę chyba jak powiem że rola w Django to jedna z lepszych w jego karierze. Dodajmy jeszcze Samuela L. Jacksona - jednego z moich ulubionych czarnoskórych aktorów i epizodyczną acz świetnie zagraną rolę Dona Johnsona i mamy pełną ucztę dla oka i ucha. Polecam bo naprawdę warto.