Na taki liczyłam i taki faktycznie był filmu początek. Ale potem, gdy te słodkości i "wiem, że wiesz, bo ja wiem, że wiedziałeś, że będę wiedzieć" ciągnęły się w nieskończoność... Cóż, to kolejny znak, żebym naprawdę dała sobie spokój z wiarą, że ktoś kiedyś zrobi/ł dobrą, nieprzewidywalną i pozbawioną wylewającego się zza ekranu różu komedię romantyczną.

Nie był zły. Co prawda, moment w którym oboje się demaskują jest naprawdę tragiczny, ale cały film jest naprawdę milutki. Jak mówi autor postu - lekki i przyjemny :)

Stawiam wielkiego plusa za kreację Davida Pierce'a. Ujmująca :)