Początkowo bardziej niż fabułą, która jakoś zbytnio nie rzucała na kolana, ale też nie nudziła, byłem zainteresowany opakowaniem i otoczką zamierzchłych już czasów. Pewnie nie nie tylko ja odniosłem wrażenie prostego, kolorowego i nieskomplikowanego życia. Do tego urocza główna bohaterka (być może część kobiet zachwycała się główną rolą męską), czyli wizualnie kolorowa i przyjemna dla oka bajeczka.
Historia jakoś nie orała mojego mózgu. Co najwyżej były to kolorowe plastikowe grabki, takie jakimi dzieci się bawią w piaskownicy. Pewnie jakby się skończyło jak można było się od samego początku to ocena oscylowałaby zapewne między dobrą i bardzo dobrą. Jednak ktoś się tutaj naprawdę postarał i w końcówce bardzo miło mnie zaskoczył. Uznałem, że ten rozkoszny film zasłużył na miano arcydzieła.