kompletnie nie zrozumialam pomyslu na zakonczenie, skoro Anna dostala ta wize i mogli byc razem to skad to jak dla mnie smutne zakonczenie? Bez sensu
też sądze, że to nie miało sensu.. niby byli szczęśliwi, że są znowu razem, ale już nie było między nimi takiej 'chemii'. a sam film skończył się strasznie smutno
no wlasnie, troche bez sensu...
bo ja rozumie, ze wiele sie zdarzylo mdz nimi i ja odbieram to tak, ze oni juz po prostu nie potrafili tego odbudowac i nie potrafili byc razem tak, jak kiedys.
Ale to i tak bez sensu jak dla mnie, bo przeciez musieli wiedziec to wczesniej, a mimo to Anna i Jacob zerwali swoje zwiazki by byc razem, mimo iz ten zwiazek nie ma sensu../
Bez sensu xD
Chyba nie do końca rozumiesz końcówki filmu,a raczej rozumiesz, lecz błędnie ją interpretujesz. Myślę,że reżyser pragnął pokazać widzowi, że nie wszystko w życiu układa się idealnie. Na samym końcu wyraźnie pokazane jest, że para, która porzuciła dla siebie wszystko co było i wróciła do siebie po dłuższym czasie nie może odnaleźć 'tego' uczucia, które wiązało ich wcześniej, gdy byli razem. Myślę, że na tym opiera się ta problematyka, wracając do siebie, porzucając swoje poprzednie życie nie spodziewali się tego,że coś takiego może się stać, że ich uczucie 'wyparuje', bądź nazwijmy to 'stanie się pozbawione chemii, która ich ze sobą trzymała'. Zauważ, że cieszyli się z powrotu do siebie, nie spodziewali się, że ostatecznie widząc siebie ponownie zatracą gdzieś to uczucie.
Moim skromnym zdaniem zakończenie jest idealne, bo nie jest przesłodzone, lecz pokazuje, że w życiu nie do końca wszystko układa się tak prosto. Nic nie jest bez sensu :)
hmm no ale ok, stawiam sie w ich stuacji i przeciez oboje musieli wiedziec i czuc, ze to juz nie jest to co bylo wczesniej, ze to co bylo kiedys po prostu po drodze wygaslo. I nie rozumie dlaczego mimo wszystko rzucili cale dotychczasowe zycie, tylko po to, by znow byc razem, mimo tego, ze juz nie bylo tej magii co kiedys...
W sumie to tylko film i nie ma co sie zastanawiac i gdybac, ale jesli taka sytuacja byla by naprawde, to raczej nie zrozumialabym toku myslenia tej dwojki : )
Uchwyć istotę tego, co napisałem - właśnie wszystko opiera się na tym, że oni rzucając wszystko nie wiedzieli, że nie wiąże ich już to uczucie,co kiedyś. Nie zdawali sobie z tego sprawy, mysleli,że będzie jak dawniej i z radością czekali na powrót do siebie. Nie widzieli się dłuższy czas i nagle bum. Zgrzyt dostrzegli dopiero wtedy, gdy się zobaczyli, gdy pobyli ze sobą, gdy do siebie wrócili i zobaczyli, że to nie jest to. Reżyser zostawia widzowi pytanie - czy mimo wszystko próbować to odbudować, czy porzucić, gdyż tego, co było kiedyś nie potrafią ponownie w sobie rozbudzić :)
ja myślę ,że nie dali rady odbudować związku. Opierał się on głównie na tym, że czekali na siebie, czekali na ten moment, kiedy znów będą razem. Przez resztę czasu żyli wyobrażeniem jakby to było, gdyby on/ona był tu teraz. A kiedy minęły lata, oni dorośli, nabrali nowych zwyczajów, zebrali jakieś doświadczenie życiowe. Zapomnieli w tym wszystkim, że ta druga strona też się zmieniła, że rzeczywistość, to nie zawsze to, co sobie wyobrażamy, że mało mają ze sobą wspólnego. Piękny film
Dokładnie zgadzam się z Wujek92 oraz z goswork. Bardzo podoba mi się zakończenie, na początku lekki szok, zaskoczenie i żal, ale takie jest życie, nic nie trwa wiecznie nawet miłość niestety. Film warty obejrzenia. Chociaż na początku kamera mnie irytowała.
Zakończenie pozwala nam napisać dalszą, własną historię tych młodych, zakochanych ludzki, zmusza nas do myślenia, co stanowczo wpływa pozytywanie na ocenę tego filmu. I jak widać, plany reżysera powiodły się, wszyscy debatujecie nad końcem tej opowieści i wydaje mi się, że to też było celem tego "niedokończonego końca".
A ja Wam powiem, że jak zobaczyłem napisy końcowe, to w pierwszym momencie byłem po prostu wściekły: "Co? Już???? Koniec?" Ale gdy sobie to przemyślałem, uznałem, że lepszego zakończenia sobie nie wyobrażam. Scenarzysta nie podał rozwiązania na tacy. Niech widz się zastanowi, czy para sobie odpuściła, czy ze względu na to co było (sceny z przeszłości, gdy brali prysznic) postanowią odbudować dawne emocje. Chociaż Anna wyszła spod tego prysznica, a Jacob opuścił smutno głowę.... to daje marne szanse.
Smutne były też wątki z Samanthą i Simonem. Serce mi się krajało, jak Jacob mówił Sam, że to nie uczciwe być z kimś, kto nie jest w pełni z tobą. To samo z Simonem. Scena jego oświadczy była bardzo przejmująca. Było mi go żal, bo facet ją szczerze kochał, ale za nic w świecie nie mógł się dostać do jej serca, bo było już zajęte.
Poza tym bardzo podobała mi się praca kamery. Te ucinane sceny, przeskoki, blackouty, to wszystko budowało atmosferę. Niesamowita zbitka ujęć po oświadczynach Simona. Rodzice wyszli, Anna zaczęła sprzątać, potem siedziała na krześle, Simon stał za nią, potem stał już po przeciwnej stronie stołu. A następna scena, to już dzień, Simona nie ma, Anna jest spakowana... i nie wiem, czy zauważyliście. Nie było też krzesła, które dał jej Simon. Bardzo wymowne ;)
Moim zdaniem oni nie rzucili wszystkiego, bo wierzyli, że łączy ich uczucie takie jak kiedyś, ale dlatego, że w innych związkach nie byli szczęśliwi. Nie znaleźli w innych relacjach czegoś lepszego niż we dwoje wcześniej zbudowali. Myślę, że będą razem. Anna wyszła spod prysznica, ale wcześniej prawdziwie przytulała Jacoba. Jacob wytarł łzy, gdy przypomniał ich sobie sprzed wielu lat, a na samym końcu delikatnie się uśmiechnął.
Już w momencie przywoływania wspomnień wracała do nich zapomniana bliskość, widać to było w sposobie przytulenia. Jest nadzieja.
zgadzam się z goswork. było pod koniec wiele detali, które potwierdzają to myślenie.
chociaż chciałbym wierzyć, że w prawdziwym życiu, nawet przy tych zgrzytach oni czuliby, że bez siebie nie potrafią być szczęśliwi i są dla siebie wciąż na to jedyną szansą. jeszcze nie wszystko stracone.
Dokładnie, zakończenie pokazuje, jak skomplikowane sa relacje międzyludzkie, a dziecięca wiara w "że cie nie opuszczę aż do śmierci" jest jak wiara w Świetego Mikołaja, urocza, aczkolwiek naiwna. Bohaterowie poniesli konsekwencje swoich czynów, zmienili się, ta idylliczna "kompatybilność" zagubiła się gdzieś po drodze.
Sądzę, że byli razem. Przełamali to zmieszanie, to odzwyczajenie od siebie. Wierze, że w końcu będą szczęśliwi razem po tym jak stracili na to nadzieję.
Oczywiste jest to, że się rozstali. Ich uczucie się wypaliło, nie przetrwało tak długiego okresu rozłąki
A jednak niby się zeszli na końcu... ale to już nie było to co na początku. Oboje nie wiedzieli czego chcą... Fakt film trochę długi, a akcja wolna jak na taki rozwój zdarzeń. Chociaż historia ciekawa.
To jest tylko film,ich nie ma. Debatujecie nad przyszloscia fikcyjnych postaci,tu cytuje "Wierze,że w koncu beda szczesliwi".Swoja droga tak niejednoznacznego zakonczenia dawno nie widziałem.
Dodam jeszcze że Felicity Jones urzekła mnie w tym filmie,jest taka naturalna.Ogladanie jej gry to czysta przyjemnosc
Cóż, życie. Za dużo się wydarzyło, za bardzo ich drogi się rozeszły, stali się innymi ludźmi, nie dadzą rady odbudować tego co było między nimi. Kiedyś kochali się jak wariaci, było między nimi coś pięknego, wspominają to, ale wiedzą, że to utracili. O tym mówią, moim zdaniem, ostanie minuty filmu
Anna I Jacob tak długo szukali sposobu by móc w końcu być razem, że po drodze zgubili to co najważniejsze. Ostatecznie zamieszkali ze sobą ale chyba zapomnieli że cała ta afera z wizą, rzadkie spotkania itp miały na celu to, żeby w końcu byli razem. A jak już byli, to zrobiło się jakoś tak dziwnie. Jakby nie było już o co walczyć, bo wszystko się już ułożyło. Ja to tak odbieram.
Ta końcowa scena jest dziwna, można wręcz odnieść wrażenie, że stali się sobie obcy. Nie ma już między nimi tej chemii, radości, ufności, spontaniczności którą mieli wcześniej. Wszystko przepadło bezpowrotnie. Problemy i upływ czasu wszystko zniszczyły. Udręka której musieli doświadczyć kojarzyła im się ze sobą nawzajem :( Często wydaje się, że rozłąka cos wzmocni, ale rzadko tak się zdarza. I tak jest z wieloma rzeczami. Wręcz człowiek jakby się odzwyczaja od danej osoby, miejsca bądź rzeczy. Ostatnia scena boleśnie udowadnia, że w ich przypadku tak było.