Film niezły, ale miejscami przerażająco nudny i dłużący się. Jak dla mnie kolejna pozycja do zapomnienia, ale jak znam życie to pewnie jakiś Oscar wpadnie. Po seansie przeczytałam historię Patrizzi i rzeczywiste wydarzenia są naprawdę ciekawe. Mógł być z tego zaj.bisty film.
Tak na szybko: W rodzinie nazywali ją "Tutenchamon", bo lubiła złoto i się nim obwieszała. Wydawała tysiące dolarów miesięcznie na storczyki. Ona i Maurizio mieli kilkaset samochodów, a każdy z nich miał rejestrację "Maurizia" (połączenie ich imion). W ogóle uwielbiała wydawać kasę czego w filmie aż tak bardzo tego nie widać. Patrizia i Maurizio mieli dwie córki, a w filmie jest mowa o jednej (chyba że przysnęłam i coś mnie minęło). Jeszcze przed sprawą rozwodową Patrizia dowiedziała się, że ma guza mózgu - udało jej się przeżyć dzięki operacji. Rozwodzili się 9 lat. Patrizia chodziła po mediach i oczerniała ex męża. W więzieniu opiekowała się fretką. Miała szansę na zwolnienie warunkowe, ale musiałaby iść do pracy, więc się nie zgodziła.