Nie było tak źle jak wskazały na to oceny jakie mignęły mi przed pójściem na seans Domu Gucci. Było sporo humoru i też szoku,że część wydarzeń zawartych w filmie miała naprawdę miejsce. Jedynie co dla mnie na minus to,że klimat byłby jeszcze lepszy gdyby cały film był po włosku, a nie pojedyncze zwroty typu buongiorno czy signor. To też śmiesznie trochę wyglądało gdy nagle aktorzy mówią po włosku, a później przeskakują od razu na angielski. Plus za muzykę i charakteryzacje. Szczególnie Jared Leto to kosmos. Morderstwo Maurizio Gucciego dla mnie potraktowane dość po macoszemu jak na trwający na tyle minut film, tak samo cały proces skazania jego żony.