Hero był obrazem bardzo epickim, pomieszanym wątkowo, alternatywnie ciągnącym się scenariuszem, chcieliście Hero2?
Zawieście czerwone latarnie był melancholijny bardziej poetycki
Flying Daggers jest trudny byłem na nim 2 razy bo po 1 miałem mieszane bardzo uczucia a lubiąc tego reżysera nie mogłem dopuścić myśli że nie kryje się coś więcej za tym jakże niesamowitym obrazem.
Fakt scenariusz zostawia bardzo wiele niedopowiedzianych kwestii, scena na śniegu była troche przeciążona jak na mój gust miała wiele błędów, lecz idea tej sceny była czymś czego w kinie nie widziałem, przypominała grę w szachy, myła kwintesencją chińskiej "Sztuki Wojny" i strasznie nasycona mentalnością tego narodu. Nie chodzi tu już o to że ona wstaje z nożem w sercu nie chodzi już o to że spadł śnieg nie chodzi nawet o to że krew się leje strumieniami.
Sceny wprawiające w zachwyt:
Taniec w domu peonii
Wytrącenie miecza rękawem Tkanina + Miecz - czegoś takigo nie widziałem a widziałem dużo
Bieg po drzewach, było to w Croutching Tiger Hidden Draggon ale nie na tą skalę nie z takim dzwiękiem a element cisania włóczni z bambusa robi niesamowity efekt
Całość zdjęć jest typowa dla tego typu filmu - jest pięknym obrazem, tylko jest jakieś ale niedosyt, z 2 strony hero był przesycony walką w wielkim stylu tutaj tego jest mniej co sprawia że ta legenda jest prawdziwsza, bardziej przemawia chociaż jest mniej atrakcyjna
Takie moje zdanie czekam na komentarze
Mialem napisac pelny komentarz dotyczacy filmu, ale moje zdanie jest bardzo zblizone do Twojego. Zgadzam sie w 99%. Dobra jest tez koncowa scena gdy rzucaja tymi sztyletami, a wlasciwie tylko ona to robi (+kropla krwi).
Po prostu nie mam az tak dobrego zdania o tym filmie. Fakt, mial kilka genialnych scen, ale sam scenariusz, dialogi tragedia..
Dołączam się do was. Oglądając ten film czułem, że jest on przepełniony metaforami. Na każdym kroku reżyser traktował nas różnymi przenośnami. I od razu zrozumialem, ze nie można tego filmu porównywać do Hero (a szedłem tylko ze względu na twórców i kulturę chińską). Hero był chińską baśnią, przepełnioną patosem. Stawiano także w nim na efektowne walki. Natomiast w Domie Latających Sztyletów walki idą na drugi plan. Najważniejszy staje się wątek miłości. To wszystko czyni go wybitnym filmem.
Ja nie widziałem Hero i patrzę na film z innej perspektywy. Przez pierwszą połowę filmu walki wraz z rozmowami, są ułożone nazmienie po 8 minut. Nie ma takiej większej walki, ani takich długich dialogów. Dopiero po połowie jest element spokoju, taka cisza przed burzą (walka na śniegu). Ale zgadzam się z tym że śa tam piękne sceny, taniec w Peonii, walka na śniegu. I te widoki...