Po obejrzeniu takiego dzieła jakim jest "Hero" wiadomo czego się oczekuje po kolejnym filmie tego samego reżysera.
Cóż od czego tu zacząć. Bardzo zawiodły mnie sceny walki, niby dalej potrafią latać i robić różne matrixowe pierdółeczki, ale jakoś w walkach sam na sam (całe dwie! są w filmie) tego nie widać. Wolne i mało efektowne. Zobaczcie choćby walkę Bezimiennego z Niebem na poczatku Hero. To było coś. Więcej w DLSZ było walk w grupie, choć i tak za mało jak na dwugodzinny film. I kurde też nie zachwycały tak jakbym chciał, ale nawet ujdzie. Jak miałbym wybrać to najciekawszą akcją było uwolnienie Mii. Nieźle, szybko i efektownie Jin wywijał samymi nogami.
Dobra, lecimy dalej - fabuła. Dom latających sztyletów zafundował nam romansidło które jednych poruszło, dla innych było beznadziejne. Ja jestem gdzieś tak pośrodku. Ale ogólnie mówiąć nie jest źle jeżeli chodzi o ten aspekt.
Czas na największy plus tego filmu. A mianowicie zdjęcia. No kapitalne krajobrazy, fantastycznie się ten film ogląda. Kolory, aż wylewają się z ekranu. Tylko patrzeć i podziwiać.
Podsumowując, fani Hero mogą się zawieść, ale film sam w sobie zły nie jest. Można spokojnie łyknąc taką Wuxię 7/10.