rozczarował mnie podwójnie ten film.
po pierwsze, jako fan Zhanga Yimou nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż twórca moich ukochanych "czerwonych latarni" oraz niezgorszych filmów pokroju "szanghajskiej triady" lub "historii qiu ju" marnuje swój
niepowtarzalny talent kręcąc taki balet. dlaczego porzuca on wyrafinowane formalnie i treściowo zaangażowane dramaty na rzecz, nie bójmy sie tego powiedzieć, komercji. bo dla mnie ten film to czysta komercja. znakomite "czerwone sorgo" zapewne nie znajdzie choć w połowie tylu adoratorów, co ten film. film wydaje mi sie z założenia niegodny talentu tego wspaniałego twórcy. ale gdyby sam w sobie był dobry moglbym przymknąć na to oko.
ALE niestety nie jest. i to jest drugi powod mojego rozczarowania. film sam w sobie mi sie nie podobał, abstrachując juz od tego kto go nakręcił. scenariusz jest okropny, słaby i naciągany. ciągłe wolty głównych bohaterów zamiast intrygować mnie zirytowały. strona wizualna zaprojektowana została by w prostej linii wszystkich zachwycić, jest to takie piękno oczywiste-kolorowe kostiumy, piękne wnętrza, padający śnieg itp. ja jednak wole piękno mniej oczywiste, bardziej ukryte, jak w "zawieście czerwone latranie". no i najwazniejsze, czyli walki. sorry winnetou, ale mnie to nie rusza. nie kręcą mnie latające sztylety wywijajce we wszystkie strony, ludzie śmigający po drzewach, czy główna bohaterka skacząca po tarczach. wszystko jakby dla osiagniecia taniego efektu-oszołomienia widza za wszelką cene. akcja jest tylko pretekstem, jednak nie sprawdza sie nawet jako pretekst-dla mnie historia jest prostacka i bez sensu. a wątek miłosny nie ma racji bytu z pwodu zerowego poziomu chemii pomiedzy głównymi bohaterami.
Dla mnie to po prostu zły film, a jeszce gorszy dlatego, iż nakręcił go filmowy esteta Zhang Yimou, który stworzył arcydzieło pokroju "czerwonych latarni". no dobra, "hero" sie nie czepiam, myslaem ze to jednorazowy wybryk. poza tym w "hero" było jakby więcej poezji i finezji. mam nadzieje ze reżyser pojdzioe po rozum do głowy i powroci do kręcenia dramatów.
A najgorsze, że Zhang Ziyi mimo iz piękna jest niczym Gong Li, to charzymy ma niestety zdecydowanie od niej mniej.