Z przykrością muszę stwierdzić, iż jedno z najlepszych dzieł Lucio Fulciego diabelsko się postarzało.
Przede wszystkim największymi minusami filmu włoskiego reżysera są dłużyzny i sztampowe
kopiowanie schematów . Przez cały seans na myśl przychodziło mi "Lśnienie" Stanleya Kubricka i nie
mogłem nadziwić się jak gigantyczna przepaść dzieli te dwa horrory. Poza tym film nie grzeszy
dobrym aktorstwem i porywającą fabułą. Nawet to co najcenniejsze w starych produkcjach kina grozy,
czyli klimat i muzyka nie przyniosły mi oczekiwanej satysfakcji. Tak naprawdę, to jedynie zakończenie
"Domu przy cmentarzu" jest godne uwagi, gdyż pozostawia po sobie niewielkie ukontentowanie.