Pierwsze dwa filmy z tryptyku zrobiły na mnie naprawdę duże wrażenie, zwłaszcza pierwsza. Oba miały świetny klimat, niezłe aktorstwo i ogólnie były to niezłe /dobre produkcje ale to co tu się stało to ja nie wiem co autor miał na myśli.
Casting koszmarny, "aktorzy' klepią swoje kwestie ale nie czuć by tworzyli faktycznie rodzinę. Błędy natury logicznej wcale tutaj uroku nie dodają, to ewidentnie uchybienia na poziomie realizacyjnym. Montażysta musiał pić wraz ze scenarzystami gdy pracowali bo wszystko wygląda jak dzieło doktora Frankensteina. Akt pierwszy nie ma tego klimatu co poprzedni film z tryptyku. No i ten finał. Interakcja między aktorami była rozbrajająca. Zachowywali się jak kukły do testowania kraks a nie jak żywi ludzie.