Zacznę o tego, że po oglądnięciu tego filmu, czułem
nadmiar spokoju. Dlaczego się tak stało. Ano dlatego, iż
miałem wrażenie, że ten thriller sam w sobie jest nader
spokojny i opanowany. Brakuje mi w nim prawdziwych
emocji. Emocji, które powinny wylewać się z Craiga
grającego kogoś tak niepewnego świata w jakim żyje i
funkcjonuje. Porównam to ''dzieło'' do ''Wyspy Tajemnic''.
Tam wszystko było dla mnie doskonałe, a przede
wszystkim strach, przerażenie i zimny pot oblewający
DiCaprio. Tam była niepewność, mroczność i atmosfera
psychozy, podkreślona zimną i dramatyczną ścieżką
dźwiękową. Tu wielu tych elementów jest brak, a te które
film posiada, nie potrafiły mnie wcisnąć w fotel. Tamten
film mnie zastrzelił. Ten tylko lekko drasnął.
Początek ''Domu snów'' sprawia wrażenie przesadnie
rodzinno - sielankowego. Dopiero później jest nagły zwrot
akcji, film robi się ciekawy ,a zarys postaci staje się
bardziej autentyczny. Nawet dialogi zaczynają być
sensowne i wciągające w fabułę. Niestety nie jest już tak
do końca, bo przychodzi moment w którym ten trud nagle
się sypie, a cała prawda przychodzi tak szybko, że staje
się prawie niewidoczna. Lecz cholera wie co, ale jednak
coś w sobie ten film ma takiego, że nie marudziłem z tego
powodu i nie ogarnęło mnie ziewanie. Wiem też, że
postaci ,które kreowane są przez kilkoro znanych i
cenionych aktorów były przedstawione zbyt delikatnie.
Natomiast ci, którzy stoją po tej złej stronie muru, w ogóle
nie są nam na dłużej przedstawienie. Ledwo
powierzchownie ukazani. Klimat ten po części i dramat
również jakiś tam posiada, ale sporym atutem są
niektóre zdjęcia i technika przekazu wydarzeń w obrazie.
Wystraszyć się raczej tu niczym nie można no może poza
jedną jedyną sceną, gdy Will tłumaczy DeeDee, że
odbicie w oknie należy do .... brrrrr.
A więc tym, którzy nie oglądnęli kryminału z Leo (sorry, że
znów porównuję z tamtym filmem, ale i może nietrafnie)
film Sheridana może wydać się za sprawą jego trochę
zaskakującego scenariusza i nietypowego tematu, a
może bardziej dramatu Willa, trochę zagmatwany, ale
ciekawy i wciągający. Inni mogą być lekko zniesmaczeni,
co nie znaczy, że ''Dom snów'' to kiepski film. Śmiało
można zobaczyć i nie zważać na to co ja mówię. Może
kiedyś się bardziej do niego przekonam (chociaż wątpię),
a na obecną chwilę średnio na jeża 5/10. A i dorzucę swój
żal do ważnej cechy ,którą powinien posiadać tego
rodzaju gatunek, a mianowicie mowa o ścieżce
dźwiękowej, która dla mnie po prostu nie istnieje. Znaczy
się jest dość słaba. I jeszcze ten zupełnie niewstrzelony
utwór tuż przy napisać końcowych.
pozdrawiam
Zgadzam sie z recenzja,a najbardziej z tym co swietnie wyłapałes(no ale moze nie było to az tak niewidoczne),za mało psychozy,szczególnie w człowieku(główny bohater),który przezywa jakby nie było czysciec na ziemi.No i ściezka dzwiekowa,tak "dobra",że mam wrazenie jakby film w ogole nie posiadał tła muzycznego.Pozdrawiam nowo poznanego miłosnika(pewnie nie tylko twórczosci)Naomi Watts.