Przyznam, że film mi się podobał, ale zastanawiam się, jak należy rozumieć samo zakończenie filmu, gdy Peter stoi przy szybie księgarni ze swoimi książkami. Widzę trzy rozwiązania:
1. Cała historia widziana w filmie na prawdę się zdarzyła i Peter ją spisał (a więc powstała książka jest dla niego niejako autobiograficzna);
2. Cała historia pokazana w filmie jest po prostu treścią książki napisanej przez Petera, zwykłą fikcją literacką i nie ma żadnego związku z jego doświadczeniami i życiem;
3. (Wydaje mi się najmniej prawdopodobna) Cała historia pokazana w filmie wydarzyła się na prawdę, ale książka napisana przez Petera jej nie porusza i dotyczy czegoś zupełnie innego.
Może widzicie jeszcze jakieś rozwiązanie? I które wydaje wam się najwłaściwsze? Może w filmie był jakiś detal, który przeoczyłam, a który wskazywał jak należy całą historią rozumieć.... a może film celowo tak zakończono, żeby widz się zastanawiał o co chodzi :P
wydał po prostu książkę, tak jak od początku po wyjściu ze szpitala planował - był to Peter Ward więc historia nie była wymyślona, urojeniem był tylko jej początek w głowie Petera (wieżowiec, odejście z pracy, przeprowadzka z rodziną do domu). To co dzieje się od wizyty w szpitalu i pokazania mu filmu z nim jest klasycznym twistem, od którego odwraca się akcja i biegnie już w realu. Tylko peter widzi zmarłą żonę i córki - są to też jego omamy gdy jeszcze działa na pograniczu jawy i snu.