Polski Tarantino, tak? No nie wiem, trochę to naciągane porównanie. Krew się leje strumieniami, wódka też, ale czy o to chodzi. To mną ani nie wstrząsa, ani niepokoi, tylko brzydzi. Smarzowski nie odsłonił mroków ludzkiej duszy, tylko własny brak pomysłu na film. Zawiodłem się, ale były też plusy. Świetna scena na początku ("Krystyna, wstawaj!") i gra Kingi Preiss.