Debiutancki obraz Vadima Perelmana, który udowadnia, że może być z niego niedługo kapitalny reżyser. "Dom z piasku i mgły" to niesamowity psychologiczny dramat i niezwykle inteligentny, który opowiada o walce o dom. Reżyser, który jest również autorem scenariusza, stworzył kapitalne postaci, rozbudowane psychologicznie i emocjonalnie. Trudno się opowiedzieć po jakiejkolwiek stronie, ja osobiście nie kibicowałem nikomu, bo każda postać, która wystąpiła w tym filmie wywoływała u mnie żal i sympatię. Jest to również zasługa świetnych aktorów. Bena Kingsleya poznałem już wcześniej dzięki świetnej roli w "Śmierci i dziewczynie" Polańskiego, tutaj był jeszcze lepszy, rewelacyjnie wcielił się w postać irańskiego emigranta, podobnie jak aktorka grająca jego żonę, Shohreh Aghdashloo. Oboje zasłużyli na nominację do Oscara, aczkolwiek dziwię się, że szanowna Akademia pominęła rolę Jennifer Connelly, która moim zdaniem zagrała na tak samo świetnym poziomie. Mimo, że jej gra w "Requiem dla snu" nie była jakaś świetna, to w tym filmie pokazała, że ma duży talent aktorski. Jedynie wkurzał mnie Ron Eldard, nie zagrał źle, ale po prostu mnie irytował :P Jak już wcześniej wspominałem, scenariusz to mistrzostwo, aż żal, że nie zdobył nominacji do Oscara. Jest niezwykle wielowymiarowy i podejmuje wiele ważnych kwestii, jak np. cena podjętych decyzji, ich konsekwencje, walka o przetrwanie, moralność i czy warto tak zawzięcie walczyć o swój cel. Cieszy brak podziału na dobro i zło, dzięki czemu opowieść zdecydowanie nie jest naiwna. Klimat filmu potęgują nostalgiczne zdjęcia, bardzo dobra scenografia oraz muzyka. Niezwykle smutny film oraz uczta kinomana. 9-/10