Też widziałam, wprawdzie wyrywkowo, ale muszę przyznać, że ładna historia o więzi między małym chłopcem a Costnerem-przestępcą. Końcówka była ładna, jak ten już zakrwawiony czyta co ma matka zrobić no i cóż mam zrobić, ale lubię momenty, kiedy głównemu bohaterowi coś się dzieje. Moment jego śmierci (bo chyba niestety umarł, co nie?) był piękny, a potem jak Clint Eastwood i Laura tego pseudosnajpera skopali. Jak zwykle zazdroszczę dziecku grającemu u boku gwiazdy.