Kevin Costner niegdys<niewiadomo czemu tylko niegdys>uwazany za symbol sexu, byc moze nie zbiera rzeszy fanow...nie stawia go to jednak poza czolowka wybitnych gwiazd, ludzi o niezwyklym potencjale aktorskim. To, ze ma brzuszek wiekszy niz wielu wystylizowanych przedstawicieli showbusinessu tylko dodaje uroku i realizmu. Jaknajbardziej uwielbiam ten klimat, ktory tworzy wokol granych przez siebie postaci...szkoda tylko, ze chyba w wiekszosci swoich filmow ginie na koncu...staje sie to troche monotonne. Jako kobieta...oczywiscie, ze zdecydwanie bardziej lubie go w rolach wiecznego uwodziciela, intrygujacego i czasami wrecz odpychajacego od siebie wszystkich. A ten film po prostu mnie oczarowal....zupelnie inny film, zupelnie inny Costner...skladam hold w obronie talentu.