PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31657}

Dotyk zła

Touch of Evil
1958
7,6 8,0 tys. ocen
7,6 10 1 7954
8,0 33 krytyków
Dotyk zła
powrót do forum filmu Dotyk zła

Słaby film

użytkownik usunięty

Poza znakomitą grą aktorską Leigh i Wellesa film nie ma więcej zalet IMO. Historia była bez ładu i składu, gliniarz z 30-letnim stażem nagle z "brudnego gliniarza" który podkładał dowody by wsadzić za kratki winnych stał się mordercą, jakiś Meksykanin nagle zaczął prowadzić śledztwo, gangster-klaun zaczął molestować panią Vargas...
Nie wiem nad czym te zachwyty, film pochodzi z 1958 r. i nie wierzę, by wcześniej nie powstał film lepszy z tego gatunku. A zachwycanie się nad filmem, bo zastosowano tu nowatorską pracę kamery jest idiotyczne IMO, to nie Camerimage. Tak samo głupie jest ocenianie filmu z poprawką na to, że ma ponad 50 lat. Znam kilka starszych filmów, które nawet teraz nie mają sobie równych i co ważniejsze są interesujące, dotyk zła to rozciągnięta do granic możliwości krótka historia pobytu Meksykanina w Ameryce.

użytkownik usunięty

Ja mam zupełnie odmienne zdanie. Swoim klimatem tak przytłacza, że mało jest dzieł mu w tym dorównujących. Sokół maltański, Bulwar, Chinatown itp. spoko, są smutne, dosyć ciężkie, ale Dotyk zła naprawdę dołuje. I to jest wg mnie największa zaleta filmu. Do tego genialny Wells, dialogi i te ujęcia, ach te ujęcia. Nie wspominając o tym pierwszym - okrutnie długim i cudownym. Cudo po prostu. Wells miał w swojej karierze reżyserskiej gorsze filmy, po Obywatelu Kane'ie miał problem stworzyć coś równie wielkiego, w mojej opinii nie stworzył, ale Dotyk zła jest filmem, którego nie musi się wstydzić. Dziwi mnie, że Touch of Evil jest tak mało znany (kilkaset głosów?). Szkoda, bo gdy np. teraz ludzie są zadziwieni Wyspą skazańców (wg mnie dobry film), to co by powiedzieli o dziele Wellsa? Nie chodzi mi o intrygę, ale o klimat. Spotkałem się z opiniami, że Shutter ma miażdżący klimat, ok - ma, ale jakiego przymiotnika użyć by określić Dotyk?

Obok absolutnej klasyki (bulwar, sokół, ubezpieczenie, wielki sen, trzeci człowiek) mój ulubiony film noir, a nawet najbliższy memu sercu z nich wszystkich. Chinatown Polańskiego też daje czadu, ale w mojej opinii nie ma startu to ww. , a szczególnie do Dotyku zła.

A ja tu się nie zgodzę, nie lubię filmów noir nie będę tego ukrywał denerwuje mnie natłok dialogów o niczym, niebywała sztuczność i kiczowatość poszczególnych scen, nie porywają mnie.
Lecz mają w sobie klimat i grę aktorską i to jest ich największym plusem chociaż jakiego bym badziewia z pod znaku noir nie oglądał zawsze kreacja aktorska i klimat jest na wysokim poziomie.
Niestety Dotyk Zła ma nie waham się tego powiedzieć genialne pierwsze ujęcie, ma też świetne trio bo rola damska żony Vargasa ma mnóstwo uroku w sobie, lecz jest sztuczny i to widać, mamy tu taki miszmasz raz genialne ujęcie a za chwile totalnie niepotrzebną scenę często na dodatek głupią i naiwną(jak choćby otwarty bagażnik samochodu Linneakera na początku filmu), niektóre sceny wyglądają na totalną amatorszczyznę, pozwolę sobie przytoczyć scenę w której Quinlan stara się udusić Grandiego ten po krótkiej ucieczce siada sobie i spokojnie czeka na wyrok.
Wiem że ta kiczowatość jest dla fanów filmów noir plusem, ja tego przełknąć nie mogę a dziwne bo moim drugim ulubionym gatunkiem filmowym jest na wskroś kiczowaty spaghetti western, cóż kicz kiczowi nie równy.
Mam nadzieje że noiry Wildera mnie do siebie przekonają bo jak dotąd(chociaż dopiero widziałem parę filmów tego typu) tylko Chinatown przemawia do mnie jako film udany.

ocenił(a) film na 10
kucuser

'siada sobie i spokojnie czeka na wyrok.'

Grandi walczył rozpaczliwie, ale w końcu się poddał. To naturalna reakcja, oczekiwanie na cios, po którym będzie już spokój.
Kicz? Nie w tym filmie.
Zgodzę się, dużo noirów jest kiczowatych, mają nierealistyczne dialogi i prostą jak drut, naiwną fabułę - ale nie mówię tu o 'Touch of Evil'. Jakkolwiek zapowiada się średnim filmem akcji, tak wraz z trwaniem fabuły wychodzą coraz większe brudy, fabuła staje się coraz bardziej zawiła. Dialogi? REALIZM! Zazwyczaj w filmach noir mamy teatralne gadki tylko na temat rozmowy, osoby mówiące bez wyrazu, za szybko i tak, żeby wygodnie dla widza ich słuchać. Tutaj mamy chaos, policjanci na śledztwie się przekrzykują, wchodzą innym w zdania, itp.
Kamera - mistrzostwo. Ten film zdaje się zapowiadać koniec filmów kręconych w studio, przy statycznej kamerze. Zastanawia mnie scena, gdy Vargas ze Schwarzem pędzą samochodem przez miasto. Sunąca sceneria nie wygląda na sztucznie podłożone tło, jeśli tak, zrobiona została po mistrzowsku i nie rzuca się w oczy.
Sceny śmierci - po prostu rewelacja. Nie ma tu wygibasów, wyrazów 'zatwardzenia' na twarzy, typowych dla kina lat 50 - tutaj ludzie naprawdę umierają. Zaskoczyła mnie scena morderstwa Grandiego, jej realność, szczegółowość wykonania - nie to co choćby w późniejszej Psychozie.
Fabuła? Taka jak życie. Nic tu nie jest proste, nikt tu nie jest bez winy, nie mamy tu niczego wystawionego na ławę. Quinlan kojarzy się z genialnym, acz odrzucającym człowiekiem, a okazuje się prawdziwym potworem. Dużo rzeczy tu jest tajemniczych; nie wiadomo do końca, o co chodzi.
Muzyka - to niestety element trochę drażniący. Zdecydowanie wolę posępne skrzypce i wiolonczele, niż jakieś jazz'owe improwizacje. Jednak Rock'n roll i hot rody stanowią miłą odmianę w tym brudnym świecie.
Jak dla mnie film jest genialny i przełomowy. Pozwolę sobie go nie oceniać, gdyż muszę go obejrzeć co najmniej jeszcze jeden raz, żeby wszystko w nim zrozumieć.
Pozdrawiam!

Bruce_Lee

A ja zgodzę się z założycielem tematu. Gra aktorska oraz tym bardziej ujęcia i praca kamery są naprawdę super. Ale czy to wystarczy żeby film był dobry?
Mnie historia nie przekonała i była zbyt naiwna. Scenariusz trochę kulawy. Szkoda, że Welles nie wziął się kiedyś za nakręcenia jakieś ciekawej historii z dobrym scenariuszem(A może się wziął ale nie oglądałem?), bo z takimi scenami jak chociażby ta, która otwiera film, Welles mógłby nakręcić coś wyjątkowego.

Bruce_Lee

Z kazdym slowem powyzej sie zgodze. Po prostu nie widzialam, jak dotad, lepszego noir. Wlasciwie poza moze paroma nieprawdopodobnymi sytuacjami, co calkowicie wybarczam, bo to detale, film zwyczajnie zachwyca w kazdym detalu. Noir to dla mnie troche teatralne gesty, napuszeni bohaterowie, egzaltowane dialogi. W tym filmie, jak pisales/las, po prostu sie rozmawia, a bohaterowie gina. Jest i realizm (sceneria, przestrzen... tlumy ludzi, widzimy wreszcie zywe zycie ulicy, sceny bojek, mozna mnozyc...), a scena smierci Grandiego jest z kolei bajecznie eskspresjonistyczna. Caly dramat, tragizm, w tym takze postaci Quinlana, wymyka sie banalom noir. Jest przelomowy, a dzis spokojnie moze byc porownywany z najlepszym kinem podobnego gatunku. Nie o kazdym klasyku noir mozna to powiedziec. Perfekcyjnie zrobiony, doskonaly.

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

Pełna zgoda, ale... muzyka jest moim zdaniem świetna (Ok nie jest tak genialna jak cytra Karasa w Trzecim człowieku). Co ciekawe ten nieprawdopodobnie nowatorski film, wprowadza do kina novum również jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową. Nie potrafię wskazać żadnego innego noir (szerzej kryminału, jeszcze szerzej filmu w ogóle) z taką muzyką. Wielkie brawa dla Orsona, za takie fantastyczne połączenie. Pozdrawiam. https://www.youtube.com/watch?v=B5JewfS2BqI https://www.youtube.com/watch?v=SJK1C6V6UA4

ocenił(a) film na 10
Rudolfo

Ogladalem film niedawno i potwierdzam zdanie, ze grnialny!
Co do muzyki- drugi link co podales- wlasnie takie, jazzowo latynoskie motywy mnie draznia w kinie lat 50 - posluchaj motywu Franka Waxmana z 'Sunset Boulevard' albo Miklos Rozsa- The Killers... Chcialoby sie takiej muzyki i tu :) jedynie podobaly mi sie melodie 'w tle' - jakies jazzy, rock n roll itd...

Rudolfo

Film znakomity z bardzo dobrą muzyką, choć moim zdaniem nie dorównuje ona zdjęciom i aktorstwu, które są doskonałe...swoją drogą ciekawy wątek poruszyłeś...a na czym - twoim zdaniem - polega to nowatorstwo w warstwie dźwiękowej?