Jak lubie Dwayne’a, tak ten film z jego udzialem jest taki beznadziejny, ze ciezko bylo mi przetrwac. Dobrze, ze ogladalem go malujac obraz, bo inaczej pewnie bym usnal.
Tak jak w San Andreas - Dwayne przezyl tragedie. Tam umarla mu corka, tutaj byl odpowiedzialny za smierc ludzi, ktorych mial uratowac. Kolejny raz widzimy go z idealna rodzinka, dobrze wychowanymi dziecmi i piekna zona. Znowu musi ich ratowac, bo jakzeby inaczej.
I te sceny ze skokami w sina dal, wspinaczka albo ci ludzie ogladajacy go z wielkiego ekranu jak jakiegos wokaliste na koncercie. Usmialem sie.
Nie spodziewalem sie niczego ambitnego po takim filmie, no ale nie spodziewalem sie tez, ze bedzie az taki beznajdziejny...
Efekty specjalne go nie ratuja. Fabula prosta jak cep, sceny przewidywalne, a zakonczenie cukierkowe jak wata.
3/10